"Życie jest za krótkie na odpoczynek". Nasze pokolenie wciąż słyszy echo tych słów
Poczucie winy
Jeszcze do niedawna, a mam 32 lata, myślałam o odpoczynku w kategoriach winy i lenistwa. Czytając komentarze pod postem znanej psycholożki, widzę, że nie jestem w tych odczuciach odosobniona.
Odpoczynek nie był raczej niczym pożądanym w moim rodzinnym domu, niczym dobrym. Wartością była praca, sumienne wywiązywanie się z zobowiązań i dopiero na samym końcu gdzieś istniała możliwość, by usiąść i nie robić nic. Chociaż kobieta mojego domu, mama, nie pozwalała sobie na to prawie nigdy. Zawsze było coś jeszcze, co można była poprawić, zrobić, załatwić, często powtarzała: "Co masz zrobić jutro, zrób dziś" lub "Najpierw obowiązki, potem przyjemności".
Zrozumcie mnie państwo, dobrze: to nie jest osobista skarga na moją mamę, och nie. Kocham ją do szaleństwa. Obejmując jednak uwagą temat odpoczynku, takie właśnie zapisy mam w pamięci.
I było to o tyle trudne do przepracowania, że faktycznie przez wiele lat chyba odpoczywać nie umiałam. Nawet kiedy już wykonałam tysiąc obowiązków tego dnia, godzina w bezruchu na kanapie wydawała mi się nienaturalna, nieodpowiednia.
Kiedy jeszcze nie byłam matką, o taki wolny czas było łatwiej. I co się działo przez długi czas? Spędzałam go w napięciu, nie wiedząc, co zrobić. A kiedy mijał, czułam, że go zmarnowałam. Tak, bycie niewolnikiem czasu to również coś, z czego musiałam "wyrosnąć".
Mamy jedno życie
Stein podniosła kwestię ważną z punktu widzenia naszego zdrowia. Jasne, obowiązki są istotne, a praca jest wartością. Kiedy jednak stracimy równowagę, okaże się, że na końcu zostaną tylko nasze wyczerpane ciało i umysł, a wtedy już nic nie będzie cieszyć. W najlepszym układzie. W najgorszym scenariuszu to odmawianie sobie odpoczynku przypłacimy zdrowiem.
Wiem, że świat zna takich narracji wiele. Wśród jednych z przyczyn poważnych chorób wymieniany jest chroniczny stres i brak możliwości regeneracji organizmu. Teraz już wiem, kiedy muszę odpuścić i moja świadomość jest na tyle wysoka, że z empatią połączoną z litością słucham, kiedy ktoś mówi, że: nie umie odpoczywać, kocha być w ciągłym ruchu, pracy, biegu, rytmie, zobowiązaniach.
Takich ludzi też znam, w pewnym momencie musiałam jakoś porzucić te relacje, ponieważ ich presja bycia ciągle "gdzieś" i "kimś" była nie do zniesienia. Po drugie: chyba znacie państwo taki scenariusz, że najczęściej to ci, którzy najwięcej mówią o swoich zajęciach, okazują się największymi zwolennikami nicnierobienia.
W każdym razie: dajmy sobie szansę na regenerację. Wtedy kiedy to nasze ciało czuje, że przyszedł na nią czas, a nie wtedy gdy ktoś nam na nią pozwoli. To nie jest kwestia pozwoleń ani przysługi ze strony innych osób. Zdrowe podejście do zobowiązań i do odpoczynku, w równowadze, jest przywilejem, który tylko my sami możemy sobie podarować.