Pokolenie alfa nie wie, co to "przez przypadek". Wychowujemy nieufnych samotników
"Jestem mamą 11-latka. Za nami prawie 4 lata szkoły podstawowej, a ja już mocno wątpię w to, że pokolenie naszych dzieci będzie rozumieć, czym jest przypadek. Jednak to tylko wierzchołek góry lodowej, bo wiąże się z tym coś znacznie gorszego.
Ale ja nie chciałem
Zauważyłam, że w słowniku współczesnych dzieci usilnie wymazuje się słowo, jakim jest ‘niechcący’. Niepojęte jak wiele osób przestało dostrzegać w dziecięcej zabawie, że coś mogło się stać zupełnie przez przypadek.
Skoro kolega popchnął moje dziecko, to chciał mu zrobić krzywdę. Kopnął piłkę i trafiła w twarz? Na pewno działał celowo. Zniszczył zabawkę? Zrobił to specjalnie…
Mam wrażenie, że współcześni rodzice mają jakąś obsesję na punkcie szukania i karania winnych. Myślę, że wynika to z lęku, by dziecko nie było prześladowane. Rozumiem tę troskę i olbrzymią chęć wyeliminowania potencjalnego zagrożenia, jednak czy to nie jest przesada?
Winny musi być ukarany
Może warto sobie przypomnieć, że wypadki czasem się zdarzają, zwłaszcza w zabawie. Owszem, trzeba przeprosić i uwrażliwić na to, że komuś sprawiło się ból czy przykrość, ale z drugiej strony warto pokazać dziecku, że ktoś zrobił to niespecjalnie i nie ma co się o to gniewać.
Tymczasem ja widzę, jak dochodzi do sytuacji, gdy dzieciom dosłownie się wmawia, że stała im się olbrzymia krzywda, a oprawcę trzeba ukarać. Niestety ostatnio moje dziecko także się boleśnie o tym przekonało. Czytam na grupie rodziców z klasy, że trzeba 'takie' zachowanie, jak to mojego syna, piętnować. A ja się zastanawiam: takie, czyli jakie?
Bez przebaczenia
Syn dobrze się dogaduje z rówieśnikami i do tej pory nie było jakichś konfliktowych sytuacji. Ostatnio jednak doszło do pechowego wypadku.
Chłopcy bawili się na boisku. W pewnym momencie syn kopnął piłkę nożną, a ta odbiła się rykoszetem i trafiła kolegę w twarz. Niestety skończyło się złamanym nosem, a rodzice tego dziecka wszczęli polowanie na czarownice.
Klasa potwierdza, że to była wesoła zabawa i nawet nauczycielka widziała, że to był zupełny przypadek. Mimo to rodzice chcą ukarania winnych i robią zamieszanie na grupie dla rodziców. Zakazali chłopcom wspólnych zabaw, bo "z kimś takim" ich dziecko nie może się zadawać. Syn jest załamany, że stracił kolegę. Ma poczucie winy, choć przecież celowo nie złamał nosa koledze. Dla mnie to niepojęte!
Takich sytuacji jest niestety wiele i to nie tylko u nas w szkole. Rodzice usilnie dzielą dzieci na oprawców i ofiary, poza nimi nie ma nikogo więcej. Może warto jednak się nad tym głębiej zastanowić, bo jeśli rodzice nic nie zmienią, to to pokolenie nie będzie potrafiło wybaczać w absolutnie żadnej sytuacji. To również prosta droga do wychowania ludzi bardzo nieufnych i samotnych".