Ponad 100 porodówek do zamknięcia, dla "dobra" kobiet. Gdzie mają rodzić, w stodole?

Magdalena Woźniak
01 marca 2024, 12:03 • 1 minuta czytania
W jednym z największych szpitali położniczych w Warszawie odebrano w roku 2022 6 tys. porodów. W Proszowicach odebrano w tym samym roku 355 porodów. Przez tę zatrważającą różnicę dyrekcje szpitali myślą o zamykaniu kolejnych oddziałów położniczych.
Nie wszystko da się zaplanować. Jednym z takich zjawisk z całą pewnością jest poród. Fot. Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Lista porodówek do zamknięcia

Na portalu Termedia w sekcji Menedżer Zdrowia stworzono i opublikowano listę placówek i oddziałów, które przez wzgląd na niski wskaźnik odbieranych porodów mogą zostać lub już zostały zamknięte.


Strona podaje:

"W Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Proszowicach zamknięto oddział ginekologiczno-położniczy, bo nie opłacało się go utrzymywać. W 2022 r. odebrano tam jedynie 355 porodów".

– Miesięcznie odbieraliśmy około 30 porodów. Było to nieopłacalne – w tamtym roku straciliśmy mniej więcej 4 mln zł. Aby się bilansować, musielibyśmy mieć co miesiąc powyżej 75 urodzeń. To było niemożliwe, więc zamknąłem porodówkę – stwierdził w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia" dyrektor proszowickiej lecznicy Zbigniew Torbus.

Co z Warszawą?

Swojego czasu głos w sprawie zabrał również Wojciech Puzyna, Dyrektor Szpitala Specjalistycznego św. Zofii w Warszawie: – Należałoby zamknąć połowę porodówek – te, w których odbieranych jest 300-400 porodów w ciągu roku, innymi słowy jeden na dobę. To nie jest opłacalne ani nie daje odpowiedniego treningu zespołowi.

Dyrektor w rozmowie z Radiem Gdańsk powiedział: – W Warszawie jest szesnaście ośrodków, w których przyjmuje się porody, i to zdecydowanie za dużo. Niektóre z nich mają po kilka porodów na tydzień.

Bez najmniejszej szkody dla pacjentów moglibyśmy zlikwidować połowę z nich i nadal byłaby zachowana pełna dostępność – co więcej, byłaby lepsza jakość świadczonych usług, bo pozostałe szpitale miałyby lepsze finansowanie, a w efekcie mogłyby się sprawniej restrukturyzować, remontować i funkcjonować zdecydowanie efektywniej – dodał ekspert, podkreślając jednak, że "takie pomysły nie są najlepiej odbierane przez społeczeństwo".

Dodał również: – Politycy powinni przekonywać obywateli, że na tym nie stracą, lecz zyskają.

Wykluczenie

Ja niewiele wiem o zarządzaniu szpitalami, nie jestem również ekspertem. Moja perspektywa kobiety, matki jest taka, że w związku z likwidacją kolejnych oddziałów mamy i będziemy mieli do czynienia z wykluczeniem komunikacyjnym i ekonomicznym.

Proszę sobie wyobrazić matkę, w pierwszej fazie porodu, obolałą, przeżywającą skurcze. Ta kobieta, w małej wsi lub mniejszej miejscowości już często jest, a będzie częściej skazana na dojazd do szpitala oddalonego czasami nawet o kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania.

Nie wszystko da się zaplanować. Jednym z takich zjawisk z całą pewnością jest poród.

Odnosząc się z szacunkiem do argumentów lekarzy, należałoby więc zadać pytanie: jakie proponują rozwiązania dla tych kobiet? Jak mogą im ułatwić proces dotarcia do szpitala, wybór placówki? I jak zmniejszyć stres związany z tym wykluczeniem?

źródło: termedia.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/175298,kolejne-porodowki-zamykane-gdzie-kobiety-w-polsce-beda-rodzic