Miałam fatalny nastrój. Jedno pytanie mojej córki kazało mi się zatrzymać
To są takie momenty, w których mimo świadomości, że odpowiadamy za emocje dzieci, nie umiemy unieść własnych. To zbyt wiele. Zamknęłam się w sypialni, wiedziałam, że muszę się uspokoić, zanim do niej pójdę. Kilka momentów rozmawialiśmy z mężem, słyszała nasze podniesione głosy.
Okład dla nas obu
Partner wyszedł do pracy, zostałyśmy same, ja musiałam zająć się zobowiązaniami zawodowymi, dzień właściwie niedawno się zaczął. Ona próbowała zająć się sobą. Oglądała bajkę, rysowała, układała nowy zestaw klocków. Raczej trudno mi było rozmawiać, więc głównie milczałyśmy.
Minęła kolejna godzina i moja córka zaczęła gasnąć w oczach. Widziałam, że ziewa, zrobiła się nieco blada, nie miała siły na dokończenie klocków. Zapytałam, czy coś się dzieje… Odpowiedziała, że boli ją główka.
Wyłączyłam telewizor, przygotowałam zimny okład z ręczniczka, zaniosłam ją do innego, chłodniejszego pomieszczenia, położyłam na materacu i tak siedziałyśmy w ciszy. Ona z okładem na obolałej głowie. Patrzyłam na nią z troską i czułam, jak całe moje napięcie się rozpuszcza, bo w moim ciele rozpycha się coś ważniejszego: oksytocyna i potrzeba opieki nad tą małą istotą zależną ode mnie.
Położyłam się obok niej i przytuliłam ją mocno. Powiedziałam coś w rodzaju: "Musiało ci być trudno, kiedy wróciłam dziś zdenerwowana. Chciałam ci powiedzieć, że nie chodziło o ciebie, ani o tatę. Chcę powiedzieć, że czuję się już lepiej, a zdenerwowałam się tym, że ktoś odwołał ważne dla mnie spotkanie".
I wtedy moja córka, dotąd milcząca, połączyła wszystkie kropki, tak jak tylko ona potrafi. Odpowiedziała natychmiast: "Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej? Chciałam tylko wiedzieć, dlaczego jesteś smutna. Teraz już nie muszę się denerwować".
Moja mądra, wspaniała, rozsądna, dziewczynka! Jak mogę o tym zapominać, że jest już taka świadoma. Od zawsze staram się jej mówić o uczuciach, nazywać emocje. Jestem pewna, że jej kompetencje emocjonalne są wyższe niż niejednego dorosłego.
Przecież widziałam, że ona widzi. Dzieci zawsze widzą o wiele więcej, niż przypuszczamy. Słyszą, chłoną, nawet jeżeli nie do końca rozumieją. A im mniej rozumieją, tym cały proces może być dla nich trudniejszy.
Czasem wystarczy po prostu stanąć przed nimi w prawdzie. I uspokoić słowami: "Nie chodzi o ciebie. Wciąż tu jestem, ta sama. Tylko nieco zdenerwowana".
To był moment tego okropnego dnia, w którym poczułam wdzięczność za naszą relację i nagle wyszło znowu słońce. Głowa przestała boleć moją córkę, wróciłyśmy do pokoju razem, grałyśmy przez następne godziny w gry planszowe i było po prostu dobrze.