"Nie mam dzieci, bo kocham swoje życie. Tylko kto poda mi szklankę wody na starość?"

Redakcja MamaDu
20 lutego 2024, 13:49 • 1 minuta czytania
Dzielimy się dziś z państwem doświadczeniem młodej kobiety, która dokonała wyboru i teraz musi odpowiedzieć sobie na pytanie: kto się mną zajmie, kiedy ja nie będę w stanie zająć się sobą sama?
"Na imię mi Matylda. Mam 33 lata i naprawdę, naprawdę lubię swoje życie". Fot. Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Poniżej pełna treść listu.

"Nie chcę ich wychowywać"

"Mam 33 lata i naprawdę, naprawdę lubię swoje życie. Są jednak takie dni, ostatnio coraz częstsze, w których myślę o śmierci. O chorobie, o starości… Być może wpływ na to mają ostatnie doświadczenia i choroba mojej matki.


Rodzi się we mnie jakiś rodzaj lęku, o siebie. Coś, czego nie czułam nigdy wcześniej. Boję się, że nie będzie miał mi kto podać szklanki wody, kiedy ja nie będę w stanie ruszyć dłonią.

Kilka lat temu podjęłam decyzję o braku dzieci. Uwielbiam być ciocią (mam dwie cudowne siostrzenice), ale nie chcę mieć własnych dzieci. Świadomie rezygnuję z doświadczenia ciąży i porodu. Kiedyś rozważałam możliwość adopcji, ale obecnie też czuję, że to nie droga dla mnie.

Lubię dzieci, ale nie chcę ich wychowywać. Odrzucenie macierzyństwa to wybór życiowy, z którym jestem całkowicie pogodzona. Mimo to, jeśli będę miała szczęście żyć długo, zastanawiam się, jak mój wybór wpłynie na mnie w ostatnich latach życia. Zawsze będę przy moich siostrzenicach, ale nie mogę oczekiwać, że oni zawsze będą przy mnie – mają własnych rodziców, którymi muszą się opiekować.

Jako dorosła samotna osoba, niezależnie od tego, gdzie mieszkałam, udało mi się stworzyć dla siebie system wsparcia, który nie ogranicza się do granic partnerstwa, małżeństwa, macierzyństwa czy pokrewieństwa. Mimo to nie wiem, jak może wyglądać opieka u schyłku życia w moim przypadku – jako bezdzietnej, niezamężnej kobiety o niskich dochodach w kraju, w którym opieka zdrowotna jest uważana za przywilej. Czasami przeraża mnie to bardziej niż śmierć.

W wieku 33 lat muszę wierzyć, że mam jeszcze mnóstwo czasu na zbudowanie solidnego (lub przynajmniej przyzwoitego) funduszu na koniec życia. Możliwe jest również, że zakocham się w kimś, kto z radością zaopiekuje się mną na starość, czy to pod względem fizycznym, czy finansowym…

Ostatecznie jestem wdzięczna, że jedyną rzeczą, która martwi mnie w byciu singlem i bez dzieci, jest to, kto się mną zaopiekuje, kiedy nie będę w stanie zadbać o siebie, i może to pozytywne, że martwię się o to teraz zamiast później. Mimo wszystko wolałabym nie musieć się w ogóle martwić".

Oryginalny list autorstwa Elizabeth Enochs został opublikowany na łamach portalu Popsugar.

Czytaj także: https://mamadu.pl/173246,nie-sa-bezdzietni-tylko-wolni-od-dzieci-roznica-jest-fundamentalna