Bojkotuję walentynki w przedszkolu i szkole. Ten głupi zwyczaj uczy dzieci tylko jednego
"Wielkimi krokami zbliża się 14 lutego. Od tygodnia w sklepach królują serca i serduszka, a każdy z nas bombardowany jest przekazami reklamowymi, które wmawiają nam, co będzie idealnym prezentem dla naszej drugiej połówki. Uroczo? Mnie jakoś to święto nadal nie przekonuje.
Najpierw, jako singielka, tego dnia czułam się samotna jeszcze bardziej niż zwykle. Gdy poznałam mojego męża i mogłam zacząć świętować, on nauczył mnie, że przecież nie chodzi tylko o 'ten' jeden dzień w roku.
Kocham każdego dnia
Mój życiowy partner ma dość specyficzne podejście do tematu obdarowywania. Uwielbia robić niespodzianki i kupować prezenty, ale bez okazji. Zawsze powtarza, że najbardziej w obdarowywaniu lubi ten efekt zaskoczenia. Oczywiście obchodzimy urodziny itp., ale nigdy nie kupujemy sobie prezentów na siłę, robimy to tylko, gdy czujemy taką potrzebę i mamy pomysł, do którego jesteśmy przekonani. Co więcej, prezentem często jest po prostu oryginalny pomysł na mile spędzony czas. Uważam, że to świetna recepta na udany związek.
Dziś dość świadomie bojkotujemy walentynki, jednak odkąd nasze dzieci chodzą do szkoły i przedszkola, musimy im tłumaczyć naszą decyzję.
Ostatnio dostałam maila z przedszkola z prośbą o przygotowanie w domu z dziećmi kartek walentynkowych, które dzieci będą mogły wrzucić do specjalnej skrzynki. Szczerze, nie wiem, co 3-latek ma niby na niej napisać... U starszej córki, która jest w pierwszej klasie, także ogłoszono pocztę walentynkową. Tylko po co?
Choć na upartego jestem w stanie zrozumieć sens takiej zabawy w klasach starszych, gdy dzieciaki się w sobie podkochują, to po co tak zabawa dla maluchów? Czy ktoś może mi to wyjaśnić?
Tylko raz do roku
Nauczycielki tłumaczą, że to coś miłego i warto tego dnia komuś, kogo się lubi sprawić przyjemność. Ale czy nie powinno być tak, że mówmy sobie miłe rzeczy każdego dnia, tak prosto w oczy? Zawsze, gdy kochamy, lubimy, szanujemy, chwalimy...
Że miłą karteczkę można zostawić w śniadaniówce lub na kuchennym blacie, bez żadnej szczególnej okazji?
Że długie listy miłosne czy inne dowody naszych uczuć to coś, co można robić częściej niż tylko raz do roku?
A miłość wcale nie oznacza zakupu drogich prezentów, bo to przecież są także drobne gesty?
W dzisiejszych czasach tyle się mówi o emocjach, wielu z nas ma z tym problem i stara się wychować dzieci na ludzi szczerych i znacznie bardziej świadomych tego, co czują. A tu nagle coś takiego? Nie widzicie, że walentynki totalnie przeczą tej idei?
Może warto, zamiast skupiać się na różowych serduszkach, nauczyć nasze dzieci sztuki okazywania sobie uczuć każdego dnia".
Czytaj także: https://mamadu.pl/181631,pragne-spedzic-walentynki-z-dzieckiem-moj-maz-nie-chce-tego-sluchac