Ta lektura powinna być zakazana. Zaczęłam ją czytać z córką, po chwili płakałyśmy obie

Dominika Bielas
01 lutego 2024, 11:22 • 1 minuta czytania
Lektury to obowiązkowy element szkolnej rzeczywistości. Chyba każdy z nas pamięta, że nie każdą z tych książek dało się przeczytać z przyjemnością. Od lat toczą się dyskusje nad listą lektur, która powinna być tak skomponowana, by zachęcić dzieci do sięgania po literaturę. "Wiele z tych książek powinno dawno odejść do lamusa, ale i nie wszystkie nowe propozycje są udane" – twierdzi Justyna i dodaje: "Nawet nie wiedziałam, jak mam zareagować na tę książkę. Wiem, że niektóre koleżanki córki nawet nie chciały jej czytać".
Książka powinna wzbudzać emocje, ale czy aż takie? Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Na waszej stronie trafiłam na list mamy, której synek postanowił w czasie ferii sięgnąć po lekturę: 'Anaruk chłopiec z Grenlandii'. Świetnie to rozumiem, moje dziecko także spędziło ten czas nad książką, na szczęścicie tym razem nad nieco przyjemniejszą. Czyta jeszcze wolno, a ja nie chcę wywoływać presji przez zmuszanie do szybkiego czytania.


Jako dziecko sama kochałam książki i nie wychodziłam z biblioteki, ale czytania na akord lektur nie znosiłam. Pierwsze książki czytałyśmy więc razem z córką, ale w 2 klasie ustaliliśmy, że będzie czytać zupełnie sama. Jednak, gdy zobaczyłam, jaką książkę przyniosła do domu, zdębiałam. To była zaledwie 2 klasa!

To ma zachęcić dzieci do czytania?

Kolejną lekturą, którą miała przeczytać moja córka, była 'Asiunia'. To w miarę nowa publikacja, więc nie miałam pojęcia, o czym ona jest. Mój niepokój wzbudziła okładka: skulona dziewczynka i samolot zrzucający bomby. 'To ma być książka dla ośmiolatków?' – pomyślałam. W opisie doczytałam się, że 'Asiunia' oparta została na prawdziwych wydarzeniach z życia Joanny Papuzińskiej, która przeżyła II Wojnę Światową.

Stwierdziłam, że nie jest to coś, co małe dziecko powinno czytać samo. Nie wiedziałam, co jest w książce, a także nie miałam pojęcia, jak moje dziecko zareaguje na takie treści. I choć opowieść była ładnie napisana, takim dziecięcym językiem, to nadal była przepełniona obrazem wojny. To było ponad rok temu i o tyle było to zadziwiające, że dla dzieci niezwykle świeży obraz wojny w Ukrainie. Nie miałam pojęcia, co zrozumie moja córka i byłam wręcz przekonana, że to zbyt wcześnie na taką książkę.

Łzy ciekły mi po policzkach

Zasiadłyśmy razem i każda czytała na głos po fragmencie. Ja kątem patrzyłam, jak na tę opowieść reaguje moje dziecko. Tak poznałyśmy 5-letnią Asiunię, która wraz rodzicami i rodzeństwem mieszkała w Warszawie. Pewnego dnia po mamę Asiuni przyszli niemieccy żołnierze i ją zabrali, a ja zalałam się łzami. Znam historię i świetnie wiedziałam, co to znaczy. Los sprawił, że dziewczynka zaczęła samotną tułaczkę od domu do domu, a ja, choć bardzo się starałam, to nie mogłam przestać płakać.

Moje dziecko nie do końca zdawało sobie sprawę, dlaczego tak bardzo mnie to wzruszyło. Ma jednak 5-letnią siostrę, która uwielbia usypiać z mamą lub tatą i tulić siostrę. Córka mogła więc spokojnie sobie wyobrazić, co czuje taki malec z dala od rodziny, w obcym domu, z ludźmi, których nie zna. Choć na koniec Asiunia szczęśliwie odnajduje babcię i braci (nie jest to powiedziane wprost, ale jednak nie wszystkich). Nawet tata wraca do domu, ale Asiunia nigdy więcej nie zobaczy już swojej mamy. Obydwie z córką się rozpłakałyśmy.

Za wcześnie

Szczerze? Czytam sporo książek, ale czegoś takiego dawno nie przeżyłam. Wiem, że u mnie zadziałało dodatkowo to, co wiem o wojnie, i dziecięce wspomnienia mojej babci, które wcale nie były takie infantylne. Owszem, 8-latki tej wiedzy nie posiadają, ale nie uważam, żeby to był dobry sposób na oswajanie z historią i wojną. Dzieci mają różną wiedzę i wrażliwość, a to bardzo trudne tematy.

Koniecznie trzeba o nich mówić, przypominać, pamiętać, owszem, ale dzieci nie powinny być z tym zostawione same. Moim zdaniem 8 lat to zbyt wcześnie na taką lekturę. Ja także nie do końca czuję się kompetentna, by o tym spokojnie i rzeczowo rozmawiać, bo jak widać, nawet mną targały silne emocje.

Czy takie rzeczy nie powinny być czytane i od razu omawiane w klasie? Zresztą uważam, że w klasach 1-3 to powinny być lekkie, współczesne książki, które zachęcą dzieci do samodzielnego czytania. Na literaturę tego typu jeszcze przyjdzie czas".

Czytaj także: https://mamadu.pl/180941,opublikowano-liste-100-najpiekniejszych-ksiazek-dla-dzieci-ile-znacie