Moja córka jest za dobra na publiczną szkołę. Nie mogę pozwolić, by ją tam uśredniono
Moja szczególna córka
Wierzę w nią, wierzę w jej wielki potencjał i nie pozwolę nikomu go zadeptać. A to właśnie według mnie robi archaiczny system oświaty w Polsce: depcze indywidualizm i poczucie wartości dziecka.
Podjęłam decyzję z momentem jej narodzin: jej edukacja nie będzie standardowa. Będę jej słuchać, podążać za jej potrzebami, talentami, możliwościami. I wybiorę placówkę, która będzie wyznawała podobne wartości do moich.
A to w Polsce oznacza szkołę prywatną. I z pełną świadomością swoich słów mówię: nie pozwolę, by moją ponadprzeciętną, wrażliwą, niezwykłą córkę, uśredniła polska szkoła w klasycznym nurcie.
Z połową nauczycieli starej daty, którzy nie mają już siły, by dmuchać w żagle młodych ludzi. Klepiących od lat te same formułki ze znanych sobie podręczników i wystawiający z satysfakcją oceny, które oddają jedynie poziom wykucia materiału na pamięć.
Z przemocą wśród dzieci, stereotypami rozpychającymi się łokciami w szkolnych ławkach. Z presją, bierną agresją i specyficznym zapachem ciepłego kapuśniaka roznoszącym się po całym budynku.
A ja pragnę dla niej czegoś innego.
Zrozumienia, poszerzania jej perspektyw, kadry pedagogów, którzy podążają za najnowszą wiedzą o psychice dzieci. Alternatywnych, jedynych słusznych, metod nauczania. Kręgów uczniów, ich współtworzenia wspólnoty.
Takie miejsca istnieją i jest ich coraz więcej. I moja córka będzie jedną z tych szczęściar, które będą miały lepszy start w życiu. To właściwie jedyne, czego wymagam od siebie i o czym obecnie marzę.
"Jak nieprzeciętni wszyscy jesteśmy"
Pisarz Mikołaj Marcela, wykładowca, opublikował ostatnio post, który oddaje moje myśli w nieco innym wymiarze. Pisze wprost o tym, jak edukacja w obecnej formie uśrednia wszystkich młodych ludzi, nierzadko ich przy tym krzywdząc słowem.
Gdy tak mówimy o młodych ludziach, często utwierdzamy dzieci i młodzież w absolutnie błędnym przekonaniu, że do niczego się nie nadają. I oczywiście bardziej to świadczy o nas niż o nich - bo to my, dorośli, powinnismy być na tyle dojrzali, by wiedzieć, że całe życie nie sprowadza się do szkoły i edukacji. Że to jeden, wcale nie najważniejszy element życia.
I dalej pisze, kończąc swoją myśl: "I spróbujmy sobie i młodym ludziom pokazać, jak nieprzeciętni wszyscy jesteśmy, gdy tylko wychodzimy poza ramy myślenia o młodych ludziach narzucone nam przez system edukacji...".
Czytaj także: https://mamadu.pl/177916,serce-przestalo-mi-bic-tak-zareagowala-nauczycielka-na-pytanie-ucznia