Córka wróciła do domu z płaczem. Tacy ludzie nie powinni pracować w szkole!

Dominika Bielas
02 listopada 2023, 16:24 • 1 minuta czytania
Córka Weroniki miała w szkole wypadek. Zamiast pomocy pełnej profesjonalizmu i empatii, dziewczyna usłyszała słowa, które doprowadziły ją do płaczu. "Czy taka osoba powinna mieć kontakt z dziećmi?"  – pyta przerażona mama, która za wszelką cenę chciałaby znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Szkolna pielęgniarka powinna wzbudzać zaufanie i zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Zawsze byłam przekonana, że ludzie pracujący w szkole to osoby, które lubią obcować z dziećmi. Owszem zauważyłam, że nie każdy nauczyciel ma powołanie, jednak jak można wybrać pracę w takim miejscu, jeśli się dzieci nie lubi? Okazuje się, że jednak o taki absurd nietrudno, a przykładem jest nasza szkolna pielęgniarka, która dosłownie nie znosi uczniów. Myślałam, że historie o tej kobiecie są przesadzone, do dnia, w którym moje dziecko wróciło do domu z płaczem. 


Wszyscy się jej boją

Akurat byłam w domu, gdy Natalka wróciła ze szkoły. Byłam zdziwiona, bo bardzo długo wracała. Przyznała, że boli ją brzuch i ciężko jej się szło. Zapytałam, kiedy ją rozbolał i okazało się, że w połowie dnia. Gdy zapytałam, dlaczego nie poszła do pielęgniarki, to się rozpłakała. I wyszlochała, że bała się do niej iść. Zgłupiałam. 

Okazało się, że jakiś czas temu Natalkę na WF-ie w twarz uderzyła piłka. Córka się popłakała z bólu, poleciało jej też trochę krwi z nosa, została więc odesłana do szkolnej pielęgniarki. Z relacji Natalki wynika, że pani była bardzo niezadowolona z jej wizyty. Niby zatamowała krwotok i ją obejrzała, ale przy tym nieustannie komentowała, że córka przesadza i dopytywała, czy nie ma klasówki, z której chce się wymigać. Miała też powiedzieć, że nic przecież takiego się nie stało i niepotrzebnie jej głowę zawraca. 

Wkurzyłam się i po rozmowie z innymi rodzicami okazało się, że takich kwiatków jest więcej. Gdy pielęgniarka ma zająć się grupą dzieci np. podczas fluoryzacji czy bilansu, nie potrafi opanować grupy i zaczyna krzyczeć. Indywidualne wizyty nie są lepsze, kobieta jest bezczelna i twierdzi, że uczniowie zmyślają i przesadzają. Kpi z uczniów, gdy ci proszą o pomoc. To człowiek, który absolutnie nie powinien mieć styczności z dziećmi, a co dopiero pracować w szkole. 

Nietykalna?

Rada Rodziców w imieniu nas wszystkich poprosiła panią dyrektor o pilną interwencję i natychmiastową zmianę osoby na tym stanowisku. Przecież to powinien być ktoś, komu dzieci ufają, a na ten moment boją się nawet pukać do drzwi jej gabinetu.

Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste. Dyrektorzy podpisują umowę z Zakładami Opieki Zdrowotnej, a te oddelegowują swoich pracowników do szkół. Ponieważ nasza pani dyrektor nie zatrudnia takiej osoby, to w efekcie nie może nic zrobić, poza wystosowaniem prośby o zmianę.

Miał ktoś z was podobną sytuację, jak można tę sprawę załatwić? To przecież jakiś absurd! Dzieci skazane są na jakąś wariatkę, która nie tylko nie chce pomagać, ale na dodatek szkodzi naszym dzieciom".

Czytaj także: https://mamadu.pl/135781,jak-rozpoznac-zapalenie-wyrostka-robaczkowego-co-to-jest-wyrostek