"Nauczyciele robią z dzieci króliki doświadczalne. Tak powinno być w każdej szkole!"
"Byłam na pierwszym w tym roku zebraniu u córki w szkole i jestem w szoku, ale takim pozytywnym. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że dyrekcja zdecyduje się na taką zmianę. Córka chodzi do państwowej podstawówki, jest w czwartej klasie. Szczerze mówiąc, przy wyborze szkoły nie robiłam zbyt dużego researchu.
Wyszliśmy z mężem z założenia, że skoro my chodziliśmy do najzwyklejszych szkół, które były po prostu najbliżej naszych domów, to z naszym dzieckiem też nie będziemy kombinować. Może i dla niektórych jestem wyrodną matką, ale nie miałam zamiaru wstawać skoro świt, żeby co rano wozić córkę na drugi koniec miasta tylko dlatego, że tam w szkole są ładniejsze szafki albo o 2 proc. lepsze wyniki z egzaminu ósmoklasisty. ;-) Szkoła to szkoła, od dziecka dużo przecież zależy.
Koniec z zadaniami domowymi
Te pierwsze lata nauki jakoś minęły, no, normalnie, jak to w edukacji wczesnoszkolnej. Dopiero teraz od tej klasy dochodzą nowe przedmioty, zmieniają się nauczyciele. Stresowałam się, bo moja córka nie lubi za bardzo zmian. To dość delikatne dziecko, źle się czuje pod presją itd. Bałam się, jak to matka, jak jej tam będzie. Dlatego też czekałam na tę wywiadówkę, żeby jak najwięcej się dowiedzieć.
A tu proszę! Nowa pani wychowawczyni opowiedziała nam trochę o sobie, a potem powiedziała, że od tego roku dyrekcja wprowadza nową zasadę: żadnych prac domowych. Niezależnie od przedmiotu, poziomu, klasy itd. Na razie to ma być taki semestr testowy, żeby zobaczyć, jak to wpłynie na dzieciaki, a jeśli zmiana się pozytywnie przyjmie, to już wprowadzą tak na stałe.
Wychowawczyni tłumaczyła, że szkoła jest duża, uczniów jest dużo, plany lekcji nie są najłatwiejsze, niektórzy późno kończą itd. Więc żeby spróbować odciążyć uczniów i zmotywować do nauki, nauczyciel nie może zadawać zadań domowych, takich z lekcji na lekcję. Może jednak zlecać jakieś duże projekty, pod warunkiem że to będą projekty, które będą rozwijać uczniów na różnych płaszczyznach. Ona jest polonistką i powiedziała na swoim przykładzie, że nie będzie dawać jakichś wypracowań, ale może np. zlecić przygotowanie jakiejś scenki z kolegą z ławki albo zobaczenie filmu, który wzbogaci temat lekcji.
Córka od razu zmieniła podejście do nauki
No ja jestem zachwycona! Moja córka też, wszystkie dzieci są. To ciekawe, że to taka drobna zmiana, a ja już widzę, jak zmieniło się jej podejście do szkoły i do nauki. Że wcześniej jakby z automatu była zła, że jakieś zadania domowe są i nie chciało jej się ich robić. A teraz ma jakiś taki większy spokój, bardziej jej się chce, bardziej się przykłada. Nie ma zadań, ale sama z siebie otwiera zeszyty, żeby powtórzyć rzeczy z lekcji.
Mam nadzieję, że ten eksperyment się powiedzie i wprowadzą to na stałe. Może więcej szkół weźmie przykład. Bo jeśli się chce, to naprawdę da się to załatwić!".