Słowa syna złamały mi serce. Tak myśli całe pokolenie rozpoczynających szkołę?
Syn rozpoczyna szkołę
"Jestem mamą dwójki dzieci: 7-letniego chłopca i 3-letniej dziewczynki. W tym roku wrzesień jest dla nas wyjątkowo trudny: córka zaczyna przedszkole, a starszy syn idzie do 1 klasy. Córka ma silny, przebojowy charakter i jest pewna siebie, więc nie martwię się za bardzo o jej początki w placówce. Ona sama z dużym entuzjazmem mówi o tym, że będzie przedszkolakiem, cieszy się i nie może doczekać" – rozpoczyna swój list czytelniczka Agata, mama dwójki dzieci.
"Syn natomiast należy do tych cichych, spokojnych i wrażliwych dzieci, które wszystko analizują, dużo rozmyślają i się martwią. Dodatkowo ma stwierdzone problemy rozwojowe, z powodu których jesteśmy pod opieką logopedy i psychologa dziecięcego. Maciek przed rozpoczęciem szkoły dostał diagnozę, na podstawie której w szkole ma zalecenia siedzenia w pierwszej ławce. Jeśli jego wyniki w nauce będą kiepskie, być może otrzyma w późniejszym czasie nauczyciela wspomagającego".
Stres większy niż entuzjazm
Kobieta opowiada o tym, jakie syn ma przekonanie o szkole: "Teraz od prawie miesiąca syn bardzo się stresuje, dużo rozmyśla i martwi się nadchodzącym rokiem szkolnym. Gdy go pytam, to wciąż powtarza, że boi się, że dzieci będą się z niego śmiały, że nie poradzi sobie z nauką albo że zgubi się na szkolnych korytarzach. Staram się z nim rozmawiać, tłumaczyć i wspierać, ale widzę, że wiele jego zmartwień wynika też z niskiej samooceny.
Widzę jednak, że ten stres i ciągłe myślenie sprawiają, że nie ma w nim w ogóle tej radości i entuzjazmu z rozpoczęcia nowego etapu. Kiedy poszliśmy kupować plecak i szkolną wyprawkę, syn w ogóle nie był zainteresowany tym, jakie rzeczy chciałby mieć w plecaku. Pamiętam, że w jego wieku byłam tym niezwykle zaaferowana i dosłownie odliczałam dni do rozpoczęcia roku szkolnego. Martwię się tym jego negatywnym nastawieniem i nie bardzo wiem, jak jeszcze bardziej dmuchać w jego skrzydła".
Płakał, że jest głupi...
"Ostatnio doszło do sytuacji, że synek cały wieczór łkał w poduszkę. Dopiero po dłuższej chwili odkryłam, co się dzieje i postanowiłam z nim siąść i znowu porozmawiać. Powiedział mi, że jest pewny, że przez jego siedzenie w pierwszej ławce będzie uważany za głupka albo kujona i nie znajdzie w nowej klasie żadnego kolegi.
Myślę, że na kolejnym spotkaniu z psychologiem muszę opowiedzieć mu o tym zmartwieniach syna, bo jestem już w momencie, kiedy nie wiem, jak go wspierać i czuję się bezsilna w tym jego czarnowidztwie. Obawiam się, że jego negatywne nastawienie przełoży się na samopoczucie w nowym miejscu i faktycznie ciężko będzie mu się odnaleźć w nowym środowisku" – kończy swój list nasza czytelniczka Agata.