2 tygodnie do wyjazdu, a ja już czuję stres. Żaden mężczyzna tego nie zrozumie
"Wyrzuć ten gniew"
O co właściwie chodzi? Myślę, że większość kobiet zrozumie mój stan. Coś pomiędzy pełnym podekscytowania oczekiwaniem a lękiem przed nawaleniem. Niepokojem znanym chyba tylko matkom, wielkim pytaniem: "Czy na pewno wszystko przygotowałam?".
Stroje kąpielowe, ochrona UV, kapelusz, czapka z daszkiem, odpowiednia liczba spodenek, buty, najlepiej z cztery pary, trudno przewidzieć pogodę… Bluzy, najlepiej soft shell, a walizek wciąż za mało. W co to wszystko spakuję? Kołowrotek myśli napędza się i napędza.
Stop. Głęboki wdech. Wydech.
Kobieto, spróbuj odpuścić (mówię również do siebie). Spróbuj odpuścić i cieszyć się tym, że pójdziesz w fajne miejsce. Odpoczniesz, nazbierasz wspomnienia.
Ten sam głos mówi: "Ok, ale będę się wściekać na miejscu, zamiast kolekcjonować wspomnienia, kiedy wszystkiego będzie za mało. Albo okaże się, że nie wzięłam książki dla dziecka, która mogłaby podarować mi kilka cennych chwil ciszy…". I znowu wszystko się zaczyna.
Myślę, że na to nie istnieje rozwiązanie, jakiś złoty półśrodek. Będziemy myślały, planowały. To, co możemy zrobić, to nie poddać się lękowi czy nerwom, a postarać się raczej ułożyć kojące scenariusze w głowie i "pobyć" już tam na miejscu, na etapie planowania. Skupić się na tym, co dobre, zamiast fiksować się na tym, co może pójść nie tak.
Czytałam kiedyś o badaniach, które potwierdziły, że samo myślenie respondentów o nadchodzącym wyjeździe wakacyjnym, sprawiało, że czuli się lepiej. Teraz powstało w mojej głowie pytanie: czy badani byli tylko mężczyźni?
Czy jakikolwiek mężczyzna na świecie pomyślał choć przez jedną chwilę o tej całej lawinie rzeczy, które ogarnia kobieta przez wyjazdem? Och, pardon, mężczyzna zawsze pamięta o ładowarce do telefonu.
Jednak jest coś, co muszę napisać. To dobrze, że ten mój facet jest taki pełen odpuszczenia i wyluzowany przed wyjazdem. Gdyby i on wprowadzał stres związany z pakowaniem, nie wiem, czy dojechalibyśmy na miejsce. Tymczasem on co roku jest opoką, jak zwykle. Czasem trochę przewraca oczami, ale głównie milczy, stoi z boku i jest gotów pomóc, kiedy tylko poproszę. A po wspólnych wakacjach przytula nas mocno i mówi: "Dziękuję, moje dziewczyny, za ten czas".
I nie ma dla niego żadnego znaczenia, ile koszulek miał na zmianę.
Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/173468,przed-ciaza-tequila-nad-ranem-teraz-kombucha-moja-corka-mnie-uratowala