Bezwzględne zasady to bujda. Niech rzuci kamieniem ten, kto ich nie łamie
Czym jest dla państwa konsekwencja? Jesteście konsekwentnymi rodzicami? Ja nie. I myślę, że wy również. Oto dlaczego.
Reklama.
Czym jest dla państwa konsekwencja? Jesteście konsekwentnymi rodzicami? Ja nie. I myślę, że wy również. Oto dlaczego.
Konsekwencja – chyba jedno z najtrudniejszych przedsięwzięć w rozwoju osobistym. Już będąc dzieckiem, czułam, że mam z nią trudną relację, że czegoś mi brakuje, że inni na pewno potrafią bardziej, lepiej. Lepiej wyznaczać zasady i dostosować się do tych już panujących. Z większą uważnością i sukcesem konsekwentnie wyznaczać swoje granice i dążyć do perfekcji.
A potem, po latach przyszła dorosłość, szczerość i macierzyństwo. I wiem już, że takich osób, jak ja jest znacznie więcej, niż mogło mi się wydawać. I co więcej – trudny związek z konsekwencją nie jest końcem świata.
Proszę sobie szczerze, szeptem w duchu odpowiedzieć: ile razy zostawiliście państwo włączoną bajkę dziecku o kilka momentów za długo, by w spokoju nacieszyć się posiłkiem, dokończyć rozmowę telefoniczną, e-maila?
Ile razy pozwoliliście sobie na zupełnie niewinne: "Wyjdziemy teraz z placu zabaw, bez krzyku, ale mam miłą niespodziankę. Za rogiem są pyszne lody, co ty na to?". Wszyscy byliśmy w tym miejscu, przy tej furtce placu zabaw, i wszyscy wiemy, że wybór, jaki mamy w takiej sytuacji, to scena rozpaczy, która zrujnuje nam wszystkim nastrój lub kulka czekoladowego szczęścia w rożku. I tak oczywiście my też w przypływie uniesienia manifestowaliśmy oficjalnie: "Słodkości? Tylko raz w tygodniu!".
O co chodzi właściwie z konsekwencją, jeśli w grę wchodzi dziecko i jego wychowanie? Cóż, myślę, że to jedna z najbardziej płynnych definicji naszego małego, rodzicielskiego świata. Ja wolę mówić i myśleć o granicach, o ogólnych zasadach, które porządkują nie tylko życie dziecka i z dzieckiem, ale również jego głowę. Jego dzień, rytm życia a w rezultacie kształtują poczucie stabilizacji. To jest dla mnie klucz. Cała reszta, pt. lody raz w tygodniu, a bajka godzinę dziennie – to ocean możliwości konfiguracji i nie wierzę, że istnieje rodzic, który sztywno trzyma to w ryzach.
Właściwie po co? Rozumiem, mogę być nieobiektywna z tą swoją płynną konsekwencją, tylko że spójrzcie państwo na swoje życie. Czy przeżyliście coś naprawdę ekscytującego, kurczowo trzymając się konsekwencji? Czy gdy o nich myślicie, przechodzi przez wasze ciało dreszcz? Nie, konsekwencje nie kojarzą nam się najlepiej, z założenia raczej trzymają nas w jakimś miejscu, a ja nie wierzę w to, że jako ludzie jesteśmy stworzeni do tego, by trzymać się jednego rozwiązania, pola energetycznego, wyboru przez całe życie.
Myślę, że człowiek ma naturalnie wolnego ducha, a to życie w cywilizacji go ucisza. I konsekwencja jest jedną z tych "nadsił", która jako pierwsza wyciąga srogo rękę w geście krytyki.
"Nie zmieniaj zdania, nie bądź elastyczny, nie podążaj za instynktem". To nie jest ok.
Ja postanowiłam konsekwentnie miłować wolność i duszę swojego dziecka. I tyle konsekwencji na razie mi wystarczy.