Zabrałam dzieci na wakacje w maju. Płacę mniej, czemu się przejmować szkołą?
Wakacje w maju
"Właśnie wróciłam z rodzinnych wakacji za granicą. I komu o tym nie mówię, spotykam się z ostrą krytyką. Słyszę, że jak mogłam dzieci wyrwać ze szkoły w ciągu roku szkolnego? Że uczę syna i córkę braku odpowiedzialności i tego, że zasady można łamać. I zupełnie nie rozumiem takiej postawy. Jest cała masa korzyści z takich wyjazdów i zdecydowanie nie zamierzam z tego rezygnować!
Zawsze jeździliśmy na urlop pod koniec maja albo we wrześniu. Robimy tak, gdyż rozwiązanie to ma naprawdę wiele korzyści. Przede wszystkim nie jest tak tłoczno i upalnie jak w pełni sezonu. Olbrzymią przewagą jest oczywiście niższa cena. Przy naszej czteroosobowej rodzinie wyjazd przed sezonem to różnica kilku tysięcy! Nie rozumiem, dlaczego miałabym płacić więcej, tylko dlatego, że jadę podczas szkolnych wakacji. Oferta i warunki się nie zmianą.
Wakacje niby trwają dwa miesiące, ale skoordynowanie urlopów w pracy też nie jest proste. Każdy ma jakieś plany i ciężko wszystkim dogodzić. Jadąc wcześniej, unikamy tej całej walki o wolny terminy w firmowym grafiku.
Nieodpowiedzialnie?
Gdy starsza córka poszła do szkoły, praktycznie nie zmieniliśmy naszych nawyków. Nie jeździmy we wrześniu, bo to czas na rozgrzewkę, rozkręca się nauka i klasa integruje, jednak nie widzę powodu, by odmówić sobie wyjazdu pod koniec roku szkolnego. Przez egzaminy klas ósmych następuje spore rozluźnienie, potem rady pedagogiczne i oddawanie książek do szkoły. Więc po co te komentarze o lekkomyślności?
Brak odpowiedzialności? Olewanie szkoły? Co za bzdury! Gdyby córka się rozchorowała, nie uczęszczała do szkoły przez dwa tygodnie. Leżałaby w łóżku i nikt by nawet nie pisnął słowem. Dlaczego więc leżenie na plaży to już coś innego? Po powrocie jest wypoczęta i uśmiechnięta, zupełnie inne dziecko niż pod koniec maja. Młodszy syn miał więcej energii, ale widać, że i jemu wolne się przydało.
Moje dzieci ciężko pracują na swoje wyniki od września. Oceny na koniec otrzymają również za osiągnięcia z całego roku szkolnego. Te dwa 'wyrwane' tygodnie niczego nie zmienią.
Brakiem odpowiedzialności jest pozwalanie dziecku na olewanie szkoły przez cały rok, niezwracanie uwagi na problemy pociechy czy niereagowanie na niepokojące oceny przez kilka miesięcy. Nieodpowiedzialne jest potem gonienie takiego ucznia do poprawiania ocen na sam koniec roku szkolnego. Czego uczy takie zachowanie?
Czy moja córka coś straciła? Czy syn coś przegapił? Z tego co wiem, to nawet za bardzo nie mają co nadrabiać... a umówmy się, przez najbliższe dwa tygodnie też już praktycznie nie będzie nauki. Absolutnie nie widzę powodu, by odmawiać i sobie i dzieciom wcześniejszych wakacji!".