Jeżeli dziecko nie zje kilka razy kolacji, nie umrze. Oto jak złapać dystans w żywieniu
Wyzwolić siebie i nasze dzieci od presji związanej z jedzeniem, wyzwolić w ogóle tę czynność od napięcia.
Stół jak front
Co tymczasem dzieje się wciąż przy naszych stołach? "Zjedz, chociaż te ziemniaki, znowu nic jesz, nie wiem już, jak do ciebie trafić". "Jak to, nie smakuje tobie? Tak się starałam, cały dzień gotowałam!". Albo scenariusze jeszcze gorsze: rodzicielskie lub rodzinne konflikty, rozwiązywane nad talerzami.
W takich sytuacjach możemy mieć pewność, że to, co znajdzie się na talerzu dziecka, ma najmniejsze znaczenie. Nasz układ trawienny jest nierozerwalnie połączony z naszym mózgiem, z naszym układem nerwowym najogólniej mówiąc.
Najstaranniej wyselekcjonowany posiłek nie będzie holistycznie dobry dla człowieka, jeżeli zostanie podany i spożyty w trudnych warunkach. Przy rodzinnym stole, gdzie panuje atmosfera napięcia, w centrum handlowym, gdzie jest głośno, tłum ludzi przekrzykuje się, by usłyszeć choć słowo. Sami sobie to zrobiliśmy. Przestaliśmy traktować jedzenie jak rytuał, sponiewieraliśmy je. W każdym tego słowa znaczeniu.
Mądrość biologiczna
W słowach, które przeczytałam, pojawiła się również teoria, że małe dziecko nie dotyka zielonych warzyw lub owoców przez wzgląd na biologiczne uwarunkowania. Nie udało mi się jeszcze znaleźć potwierdzenia tych słów, ale sam zamysł jest dla mnie absolutnie fascynujący! Matka natura miała uposażyć nas w wewnętrzne instynkty, byśmy automatycznie odrzucali zielone, ponieważ zielone oznacza w naturze "niedojrzałe". Ile domysłów i niepokoju zostało przez te słowa zdjętych z rodzicielskich ramion!
Dziecko wie, kiedy jest głodne. Będzie to sygnalizować, od najwcześniejszych dni życia. Pozwólmy mu na to, pozwólmy sobie na wysłuchanie go. Jedzenie nie może być kwestią zależności, układów, umów, negocjacji. To nie jest do tego pole.
Jeżeli ty rodzicu, będziesz miał z jedzeniem zdrową, pełną relację, twoje dziecko również do niej dojdzie. Tylko tyle i aż tyle. Jeżeli zadbasz o to, by w zasięgu małych rąk twojego dziecka znalazło się to, co mu będzie służyć, ono wyciągnie po to rączki.
Bez "popychania", bez namawiania, bez presji, niepokoju, stresu, lęku. Czyli bez tego wszystkiego, co później intensywnie winno być przepracowywane w gabinetach terapeutycznych. Relacja z jedzeniem jest istotną relacją, nie chodzi o to, by ją bagatelizować.
Chodzi jednak o to, by mieć świadomość, że na pierwszym miejscu jest to, co mówimy, robimy, czujemy. A dopiero potem przychodzi jedzenie i całe jego dobrodziejstwo. Kiedy uważność i czułość będą przystawką, nawet najbardziej rozgotowana brukselka, może być najlepszym, czego przyjdzie nam spróbować. Nam i naszym dzieciom.
Czytaj także: https://mamadu.pl/174248,zasady-niech-rzuci-kamieniem-rodzic-ktory-ich-nie-lamie