Wesele bez dzieci? Ta matka postanowiła dać nowożeńcom w prezencie nauczkę
Jakiś czas temu pisaliśmy o polskiej TikTokerce, która przyznała wprost: nie znosi dzieci, więc nie zaprasza ich na swój ślub. Niechęć do dzieci nie jest jednak jedynym powodem, dla którego pary młode decydują się na organizowanie wesel bez udziału najmłodszych. Niektórzy biorą pod uwagę względy finansowe – nie chcą płacić za zatrudnianie animatorów czy dodatkowe atrakcje tylko dla maluchów. Inni twierdzą, że wesele, często suto zakrapiane alkoholem, nie jest imprezą dla dzieci, po prostu. Jeszcze inni uważają, że robią rodzicom przysługę: im też należy się kilka godzin nieskrępowanej zabawy.
Rzecz w tym, że zaproszenie na wesele bez dzieci to dla wielu rodziców problem. Nie zawsze mają z kim zostawić dziecko, co może wiązać się z dodatkowymi kosztami. Napisała do nas Paulina, mama 3-letniej Zuzi. Przy kolejnym z rzędu zaproszeniu na przyjęcie z dopiskiem "bez dzieci" postanowiła, że da parze młodej nauczkę.
Wesele bez dzieci? To też bez prezentu
"Aż się we mnie gotuje, kiedy czytam o tych kolejnych parach, które wymyśliły sobie, że urządzą wesela bez udziału dzieci. Serio, nie rozumiem tej durnej, bezsensownej mody. Nie stać cię na dołożenie kilku stówek za animatorkę i dodatkowe pięterko tortu? To nie organizuj wesela!
Piszę w emocjach, ale to dlatego, że zbliża się ślub mojej kuzynki. Zaproszenie dostaliśmy z mężem kilka miesięcy temu. Cieszyłam się, lubię takie rodzinne spędy, zawsze można chwilę pogadać z dalszą rodziną, której nie widuje się za często. Myślałam, że niektórzy poznają moją Zuzię – rodzina wie, że długo staraliśmy się z Markiem o ciążę, gdy w końcu się udało, wybuchła pandemia... Wiele osób nie widziało jeszcze Zuźki, a to taki cukiereczek!
No ale wygląda na to, że nieprędko ją poznają. Kuzynka zaznaczyła w zaproszeniu, że oczekuje tylko mnie i Marka. Wiecie, to było jedno z tych żenujących zaproszeń z przekreśloną główką dziecka i podpisem "bez dzieci". Żeby było bardziej żenująco, w środku znalazł się też ten głupi wierszyk, że młodzi nie chcą prezentów, tylko koperty. Ha! Niedoczekanie.
To było trzecie zaproszenie w tym roku, w którym zaznaczono, że mamy z mężem pojawić się bez córki. Dwa pozostałe – jedno od przyjaciela Marka z dzieciństwa i jedno od mojej bliskiej koleżanki z pracy. Wkurzyły mnie, nie powiem, ale to co innego, bo tutaj chodzi o moją kuzynkę! O rodzinę!
Mój mąż to w ogóle się tym nie przejmuje. Uważa, że przesadzam, że jego mama nam pomoże, że oboje całkiem nieźle zarabiamy i w razie czego możemy sobie pozwolić na zatrudnienie kogoś do opieki. Częściowo ma rację, bo serce mi się kraja na myśl o tych samotnych mamach, które nie mają co zrobić z dzieckiem... Doceniam naszą sytuację. Ale nie godzę się na to, by bliska mi osoba, rodzina, decydowała, że nie ma ochoty oglądać mojego dziecka podczas swojego ślubu. Skoro tak, niech będzie. Ja nie mam ochoty dawać jej prezentu. A nie, przepraszam, wypchanej banknotami koperty, jak to zaznaczyła w swoim durnym zaproszeniu.
Marek uważa, że oszalałam, że to wstyd iść na wesele z pustymi rękoma. Moje ręce nie byłyby puste, gdyby pozwolono mi przyjść na ślub z córką. Nie chcą jej widzieć, nie chcą jej poznać, proszę bardzo, nie poznają. Ale kasy też nie będzie. Mam zamiar tam pójść, przetańczyć całą noc, najeść się po kokardę, wyściskać wszystkich wujków i ciotki... Kupię jakiś ładny bukiet kwiatów, żeby nie było, nawet kartkę do niego dołączę. Już nawet wiem, czego im życzyć: żeby nigdy nie zapomnieli, jak ważna jest rodzina. Myślicie, że złapią aluzję?".
Taka nauczka to dobry pomysł?