"Co to za głupi komunijny trend? Rodzicu, nie chcę oglądać twojego dziecka na lodówce"
Już od lat mówi się o tym, że komunie święte przypominają "małe wesela". Widać to nie tylko w coraz bardziej okazałych prezentach, jakie otrzymują dzieci z okazji przystąpienia do sakramentu. Innym trendem przejętym z przyjęć weselnych jest wręczanie gościom podziękowań na komunię z okazji towarzyszenia dziecku w tej ważnej uroczystości.
Napisała do nas Klaudia, mama 7-latka, która już zaczyna myśleć o komunii swojego syna. Nie rozumie, dlaczego rodzice decydują się na przygotowywanie pamiątek dla rodziny i przyjaciół. "Pamiątki na komunię to Biblia dla dziecka albo medalik z grawerem, nie jakieś bzdety dla gości, które – gwarantuję – wylądują w koszu. Strata pieniędzy i zwykłe ośmieszanie się" – twierdzi. Jej list przeczytacie poniżej.
Podziękowania dla gości zyskują na popularności
"Mój syn jest w pierwszej klasie i temat Pierwszej Komunii Świętej już zaczął wybrzmiewać. Nie tylko na lekcjach religii, ale też między rodzicami. Ostatnio kilka mam zastanawiało się, jakie prezenty powinny przygotować dla gości. Może miniaturowe roślinki z liścikiem z podziękowaniem? Może drobne słodycze? A może – to jest mój ulubieniec, zaraz opowiem dlaczego – magnesy albo kubki ze zdjęciem dziecka? Aż się zaśmiałam, kiedy to usłyszałam.
W ciągu ostatnich lat byłam na takich 'imprezach' dwa razy. Jeszcze przed pandemią, u chrześnicy, i w zeszłym roku – u syna kuzynki. Kuzynka to może i nie jest najbliższa rodzina, ale traktujemy się bardziej jak przyjaciółki, więc nie zdziwiło mnie zaproszenie, ja zresztą też planuję ją zaprosić na komunię mojego Maksa.
Do brzegu: na obu tych komuniach, organizowanych w restauracjach (aż dziwne, że nie było parkietu i DJ-a!), obok winietki z moim imieniem i nazwiskiem (serio?) czekały na mnie upominki. U chrześnicy był to właśnie ten cholerny magnes z jej zdjęciem i datą komunii. U syna kuzynki każdy z gości dostał małe papierowe pudełeczko. Liczyłam, że w środku znajdę jakąś krówkę albo czekoladkę, ale nie... W środku czekało na mnie drewniane serduszko z wyrytymi podziękowaniami. Drewniane. Serduszko. I co ja niby miałam z tym zrobić?!
Uwielbiam moją chrześnicę, jest świetną dziewczyną, teraz już nastolatką, ale nie wyobrażam sobie oglądać jej twarzy za każdym razem, kiedy otwieram lodówkę. A jestem jej chrzestną! To co mają powiedzieć ludzie, dla których to tak naprawdę obce dziecko? Bo nie oszukujmy się, często na komunię idziemy z sympatii do rodziców dziecka... To drewniane serduszko to już w ogóle porażka. Za małe to to, żeby wykorzystać jako podstawkę pod kubek, nie ma żadnej zawieszki, no bzdet totalny.
Strata pieniędzy i wywoływanie wyrzutów sumienia
Wkurza mnie w tym głupim trendzie, że to takie marnotrawstwo. Po pierwsze – pieniędzy. Serio, rodzice, nie macie na co wydawać kasy? Po drugie, co ja mam zrobić z takimi pierdołami? Włożyć do pudełka, schować pod łóżkiem i traktować jak największy skarb? Upchnąć w szufladzie i wyjmować z niej przed każdą waszą wizytą w moim domu? A może naprawdę myślicie, że taka dekoracja to świetny sposób na ożywienie wnętrza mieszkania? Przypominam, mówimy o magnesie i DREWNIANYM SERDUSZKU.
Jeśli już chcecie coś wręczyć gościom w ramach podziękowania, niech to będzie coś, co mogą wykorzystać. Co nie wprawi ich w zakłopotanie, nie wywołała wyrzutów sumienia, gdy będą chcieli pozbyć się tej 'ekstrapamiątki'. Ja jeszcze nie zdecydowałam, czy zamierzam się w to bawić. Ale nawet jeśli, moi goście mogą być spokojni. Nie zamierzam zaśmiecać im życia".