Zaparkowałam przed sklepem. Oniemiałam, gdy zobaczyłam, co zrobił ojciec rocznego dziecka

Magdalena Woźniak
21 kwietnia 2023, 11:52 • 1 minuta czytania
Było zwyczajne wczesne popołudnie, zaparkowałam z moją córką na miejscu dla rodzin pod jednym ze sklepów w Warszawie. Obok mojego samochodu stanął drugi pojazd, najbliżej drzwi wejściowych, jak tylko się dało. Z miejsca kierowcy wysiadł mężczyzna w czarnej bluzie. Spojrzałam na tylną kanapę, w foteliku spał, nieco ponad roczny może, chłopczyk.
Duży sklep spożywczy w Warszawie. Mężczyzna parkuje i zamyka kluczykiem drzwi. Fot. Artur Szczepanski/REPORTER/ EastNews.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Uśmiechnęłam się na ten widok, przeniosłam wzrok na mężczyznę, byłam pewna, że podejdzie do drzwi swojego auta i otworzy je, by przebudzić dziecko.


Stało się jednak inaczej.

Mężczyzna omiótł mnie spojrzeniem, spojrzał na chłopca ostatni raz i wszedł do sklepu.

Oniemiałam.

Skrajna nieodpowiedzialność

Obejrzałam samochód, okna nie zostały uchylone, był szczelnie zamknięty. Widziałam, jak mężczyzna, odchodząc, naciska guzik od pilota, by unieruchomić zamki w drzwiach.

Chłopiec spał.

Nie miałam wpływu na tę sytuację, chociaż wydawać by się mogło inaczej. Musiałam podjąć decyzję: iść za mężczyzną i narazić moją córkę na publiczną z nim kłótnię czy odpuścić dla jej dobra?

Jak zwykle wybrałam dobrostan psychiczny mojego dziecka.

Weszłyśmy do sklepu i przez chwilę podążałam śladami nieodpowiedzialnego opiekuna chłopca. Miałam chociaż nadzieję, że wpadnie do sklepu na trzy minuty, chwyci jeden produkt i wróci do śpiącego dziecka.

Kolejny raz się myliłam, a człowiek rozczarował mnie swoją lekkomyślnością. Mężczyzna robił zakupy, dokładnie tak długo jak my, czyli kwadrans. 15 minut, podczas których nie miał żadnych możliwości sprawdzenia warunków, w jakich śpi dziecko, i tego, czy się nie wybudził.

15 minut bezgranicznej nieodpowiedzialności w alejce z warzywami, podczas gdy na zewnątrz mogło wydarzyć się dziesiątki czarnych scenariuszy. Jednak przede wszystkim: dziecko spało bez dostępu do świeżego powietrza, przez 15 minut zamknięte w klatce.

Nie ma znaczenia, że była połowa kwietnia, a na zewnątrz 12 stopni Celsjusza. Samochód to klatka, w której nie dochodzi do żadnej wymiany powietrza. Nie możemy zostawiać w nich żywych stworzeń samych, bez względu na pogodę.

Czarne, możliwe scenariusze

Czy ograniczona wyobraźnia opiekuna nie podsunęła mu sceny, w której chłopiec się wybudza i jest przerażony brakiem obecności dorosłego? Brakiem obecności kogokolwiek?

Wciąż myślę o tych wszystkich dzieciach, które znalazły się w takim położeniu. Pęka mi serce.

Ostatnio zasłyszałam słowa mądrej matki, która wysunęła myśl, że żyjemy w swoich bliskościowych, świadomych bańkach rodzicielskich. Tymczasem większość dzieci w Polsce po prostu jakoś się chowa.

Czuję jej słowa i trafiają do mnie tym mocniej, im intensywniej obserwuję zachowania rodziców w przestrzeniach publicznych.

Nieodpowiedzialność i brak aspiracji do rozwoju i pracy nad sobą, by być jak najlepszym możliwie rodzicem, każdego dnia.

A w przypadku tego gościa z historii? Brak odpowiedzialności za fundament: życie i zdrowie tego małego człowieka.

Czytaj także: https://mamadu.pl/170369,kobieta-zostawila-wozek-z-dzieckiem-na-plazy-dolaczyla-kartke