Przytuliłam na placu zabaw obce dziecko całe we łzach. Słowa jego ojca mnie zdziwiły
Nie lubię zaczepek
"Nie należę do ludzi, którzy zaczepiają obcych. Nie zagaduję do osób, które stoją przede mną w kolejce czy czekają na przystanku. Jestem mamą, ale myślę, że to także nie upoważnia mnie do zaczepiania innych kobiet z wózkiem czy dzieci na placu zabaw. Sama nie lubię, gdy ktoś, kogo widzę na oczy pierwszy raz, zaczyna mówić: 'o, jaka urocza dziewczynka, a ile ma lat...', 'a lubisz z mamą przychodzić na plac zabaw?' itp. Lubię siedzieć na ławce w parku i patrzeć, jak moja córeczka bawi się sama lub z innymi dziećmi. Czasem bawimy się razem. Nie szukam towarzystwa. Jednak ostatnia wizyta na placu zabaw była zupełnie inna i muszę przyznać, że mocno mnie zmieniła.
Moja czy nie moja sprawa?
Byłam z córeczką na placu zabaw, a obok bawiły się dwie dziewczynki. Było widać, że to siostry, jednak nie mogły się dogadać. Starsza, na oko 8-letnia, zaczęła dokuczać mniejszej. 4-latka jednak nie radziła sobie z sytuacją. Nagle starsza popchnęła młodszą. Ta upadła i zaczęła płakać. Wstała, ale nie mogła się uspokoić.
Pierwsza myśl – 'nie moja sprawa, te dzieci mają rodzica, który się tym zajmie'. Nikt jednak nie reagował. Dziewczynka samiusieńka cicho płakała, kuląc się i ocierając łzy. Zapragnęłam ją pocieszyć, ale nadal czułam, że nie mogę. I wtedy naszła mnie myś: 'dlaczego czekam, aż ktoś da mi pozwolenie? Co w tym niestosownego, że chcę pomóc dziecku, które przeżywa trudne emocje?'.
Niech się dzieje, co chce
Przezwyciężyłam paraliżujący mnie niepokój. Podeszłam i bez słowa ją przytuliłam. Nie chciałabym, by ktoś zaczepiał, a co dopiero przytulał moje dziecko! Ale dotarło do mnie, że jeszcze bardziej nie chciałabym, by znalazło się w sytuacji, w której płacze i nikt nie reaguje. Coś, co zawsze uważałam za oburzające lub niestosowne, w jednej chwili zniknęło. Poczułam, że nie mogłam postąpić inaczej.
Dziewczynka wtuliła się bardzo mocno w moje ramiona, co upewniło mnie w tym, że zrobiłam dobrze. Poczułam jej lęk, ale także to, jak bardzo potrzebowała bliskości. I wtedy zobaczyłam jego...
Szybkim krokiem zaczął się do nas zbliżać mężczyzna, który miał bardzo srogą minę. Poczułam, jak robi mi się gorąco, a serce podchodzi mi do gardła. Nadal tuląc obce dziecko, czekałam sparaliżowana na to, co się dalej wydarzy. Powróciła myśl, że nie powinnam była tego robić. W końcu trzymam w ramionach zupełnie obce dziecko...
Nie muszę się tłumaczyć
Wzięłam głęboki oddech i już chciałam to wytłumaczyć, gdy usłyszałam: 'Dziękuje za troskę'. Mężczyzna się do mnie uśmiechnął, przejmując dziecko. 'Ostatnio dają czadu. Niestety mniejsza obrywa i bardzo to przeżywa. Jeszcze raz dziękuję za pomoc', powiedział. Żadnej pretensji, wyrzutu, że zrobiłam coś nie tak. Nagle dotarło do mnie, że zupełnie nie mam za co przepraszać.
Przez pół dnia przetwarzałam tę sytuację, wciąż dziwiąc się reakcji taty, który był wdzięczny, że zatroszczyłam się o jego dziecko. Zdałam sobie sprawę, że obawa o to, co ktoś o mnie pomyśli, że mnie wyzywa, a nawet na mnie nakrzyczy, gdy w grę wchodzi troska o dziecko (bez względu czy moje, czy też zupełnie obce), jest absurdalna.
Gdy widzimy krzywdę, ból i lęk jakiegoś malucha i chcemy działać, absolutnie nigdy nie powinniśmy się powstrzymywać.
A jeśli ktoś będzie miał pretensje? No trudno. Ja będę miała czyste sumienie".
Czytaj także: https://mamadu.pl/172361,2-5-letni-chlopiec-sam-na-klatce-schodowej-plakal-zostawila-go-babcia