Przyklejamy dzieciom łatki, a one potem cierpią. Ty też używasz takich słów?

Marta Uler
02 marca 2023, 14:03 • 1 minuta czytania
To, w jaki sposób zwracamy się do naszych dzieci, może mieć wpływ na cały ich rozwój. Czasem nawet w żartach mówimy "ale z ciebie leń", "ty brudasku!", ale też np. "grzeczna dziewczynka". Choć nie mamy złych intencji, te słowa mają moc. Jaką? To się może okazać dopiero po latach – na przykład w gabinecie psychologa. Uważajmy na to, jakie etykietki przyklejamy swoim dzieciom.
To, w jaki sposób rodzic zwraca się do dziecka, wpływa na rozwój młodego człowieka. Fot. Mikhail Nilov/Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Moja znajoma wiele lat spędziła na "kozetce" u psychologa. Zastanawiała się, dlaczego tak jest, że czego się nie dotknie, to się rozpada. Nie wychodziły jej związki, podczas remontu mieszkania podejmowała prawie wyłącznie złe decyzje, traciła kolejne prace. Oczywiście – ona tak to widziała. Razem z psycholożką pracowała nad tym, by dostrzec, że podobne kłopoty ma mnóstwo ludzi, nie tylko ona. 


A dlaczego tak bardzo brała do siebie te wszystkie niepowodzenia? W końcu to odkryła. Jej tata, gdy była jeszcze małą dziewczynką, zwykł powtarzać: "oj, Kasia, z tobą są same kłopoty". No i wszystko jasne. Tata nie miał złych intencji, ale dziecko to dziecko. Niekoniecznie wie, że to tylko takie powiedzenie, żart, nie umie czytać między wierszami itd. Te słowa działały bezpośrednio. Wyryły jej w psychice przeświadczenie, że sprawia kłopoty. Tak po prostu.

Etykietki czasem przyklejają się bardzo mocno

Dlatego to niezwykle ważne, by zwracać uwagę na słowa, jakie wypowiada się w kierunku dzieci. By nie przyklejać im pewnych etykiet, z którymi później będą musiały się mierzyć. Na ten problem zwróciła uwagę "Mama i psycholog" na swoim kanale na TikToku:

Rodzice często tak mówią: "jesteś bałaganiarzem", "jesteś leniwy", "nie można na ciebie liczyć", "jesteś kłamczuchem", ale także "jesteś taka grzeczna". Psycholożka wskazuje na intencje, jakie mogą nam towarzyszyć, kiedy w ten sposób zwracamy się do dziecka. Chcemy, np.:

Specjalistka podkreśla, że jednak takimi etykietkami powyższych celów nie osiągniemy. Te etykiety nie uczą współpracy, nie motywują do zmiany, a przede wszystkim, generują bardzo dużo napięcia u dzieci. I mogą być niestety samospełniającą się przepowiednią... 

Dziecko może uwierzyć w daną etykietkę i nie pracować już nad swoim zachowaniem – no bo skoro jestem leniwy, to jestem, wszyscy o tym wiedzą. Po co mam się starać?

Co zamiast etykiet?

Zamiast posługiwać się tego typu etykietami, o wiele lepiej jest stosować komunikaty osobiste zaczynające się od JA: "Ja nie jestem zadowolona, kiedy nie chcesz sprzątać". "Nie podoba mi się, kiedy kłamiesz". W ten sposób mówimy o swoich granicach, prezentujemy własne wartości. Zauważmy, że zupełni inny wymiar ma stwierdzenie "ale zrobiłeś mi psikusa" niż "łobuz z ciebie". Wskazuje na czynność, nie na osobę. 

I uwaga! Jeśli od czasu do czasu, w żartach i z uśmiechem, powiemy do dziecka „ty łobuzie!", na pewno nie stanie mu się z tego powodu żadna krzywda. To jest wręcz nierealne, by rodzic na każdym kroku się kontrolował. Warto jednak zastanowić się nad tym, jak często wypowiadamy daną frazę, bo ta częstotliwość może w końcu wpłynąć na to, że w psychice dziecka ugruntuje się pewne przekonanie na własny temat. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/162652,rozmowa-z-dzieckiem-tych-4-rzeczy-nie-mow-jesli-chcesz-z-nim-porozmawiac