Myślała, że dziecko płacze, bo zgubiło mamę. Prawda ją przeraziła
Gdzie twoja mamusia?
"Niedawno byłam na zakupach w markecie. Nagle zauważyłam, że tak na oko niespełna 3-letnia dziewczynka siedzi na ziemi i płacze. Nie dało się tego nie zauważyć, bo wyła potwornie. Pierwsza myśl: biedactwo się zgubiło i nie wie, co robić. Druga: może coś jeszcze się stało, bo darła się wniebogłosy. Była całkiem sama. Nie widząc rodzica, podeszłam do malucha. Ukucnęłam i podjęłam próbę uspokojenia dziecka.
Dziewczynka była już tak nakręcona, że miałam wrażenie, że na początku nawet mnie nie zauważyła. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, bo dopóki się nie uspokoi, niczego się nie dowiem. Dopiero po chwili zaczęła się wyciszać. Choć nadal szlochała, było widać, że już jest z nią jakiś kontakt wzrokowy. To nie moje dziecko, więc też nie bardzo wiedziałam, jak jej pomóc. Sama mam trójkę dzieci i wiem, że na każde z nich działa coś innego. Jedno potrzebuje spokoju i dystansu, drugie bliskości. Próbowałam trochę odwrócić jej uwagę, pytając o misia, którego ściskała w ramionach.
To nie pani sprawa
Nagle za moimi plecami usłyszałam bardzo nieprzyjemny głos: 'Co pani robi?'. To była kobieta mniej więcej w moim wieku, wyglądała na złą i po chwili raz kolejny burknęła: 'Pytałam, co pani robi?
Trochę zdezorientowana zapytałam, czy jest matką dziewczynki. Początkowo zaczęłam się tłumaczyć, że mała się zgubiła i chciałam pomóc. Nadal siedziałam na ziemi, gdy matka dziecka górowała nade mną. 'Ona się nie zgubiła' – warknęła kolejny raz.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie ja robię coś nie tak. Wstałam i nadal próbując grzecznej rozmowy, zaczęłam spokojnie, ale stanowczo tłumaczyć, że zauważyłam płaczące dziecko bez opieki i nie wyobrażam sobie, by nie zareagować w takiej sytuacji.
Niestety moja rozmówczyni, nadal nie przestawała atakować. 'To nie pani dziecko i nie pani sprawa'. W tym momencie mocno mnie zirytowała. Wiem, jak bywa, zwłaszcza z dziećmi w tym wieku, ale nie wyobrażam sobie, by świadomie zostawić dziecko same w takim stanie. Tak małe dzieci jeszcze nie radzą sobie z emocjami i potrzebują nas dorosłych, by sobie z nimi radzić. Moja rozmówczyni najwyraźniej nie miała o tym pojęcia. Nie jestem osobą, która się mądrzy na temat wychowania, ale widok tego malucha sprawił, że nie mogłam odpuścić.
Przejdzie jej
'Jest niegrzeczna i się nie słucha. Przerabiamy to za każdym razem w sklepie. Nie zamierzam się pani tłumaczyć z moich metod wychowawczych. Wypłacze się i jej przejdzie. A pani, zaczepiając ją, wszystko psuje. Widzi pani, już przestała'. Uważam, że 'metoda' na wypłakiwanie się jest przerażająca dla dziecka, niestety, jak widać, niektóre osoby nadal nie mają pojęcia, że robią dziecku krzywdę. Tak bardzo chciałam im pomóc i wytłumaczyć, że 'porzucanie' własnego dziecka w ten sposób to kiepski pomysł.
Wiem, że ta mama nie chce źle dla swojego dziecka, po prostu nie ma pojęcia, że można inaczej. Z drugiej strony wiem, że nie łatwo przyjąć pomoc od obcego. Co gorsza, pomocna ręka odbierana jest jak atak czy krytyka. 'O co pani chodzi? Zaraz wezwę ochronę, jak się pani nie odczepi ode mnie i mojego dziecka!' – usłyszałam. Spasowałam...
Ta sytuacja dosłownie rozwaliła mnie psychicznie i nie daje mi spokoju. Nie chodzi o krytykę tej mamy i jej pseudo metody wychowawcze, ale o to, że ja naprawdę chciałam im pomóc i naprawdę się o nie martwiłam. Chciałam się zapytać, czy wy też tak miewacie? Czy czasem czujecie, że zarówno dziecko, jak i mama potrzebują wsparcia? I nawet wiecie, jaką dać radę lub jaką książkę polecić, tyle że ktoś absolutnie nie chce tej pomocy. Ja czuję olbrzymią bezradność i smutek, bo wiem, że ten maluch następnym razem także będzie sam siedział i płakał na środku podłogi w centrum handlowym".