Te opowiadania bawią już trzecie pokolenie. O fenomenie Mikołajka rozmawiamy z Anne Goscinny

Dominika Bielas
01 marca 2023, 10:47 • 1 minuta czytania
Za pełnymi humoru, ciepła i życiowej mądrości historyjkami kryje się znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Przy okazji premiery filmu "Szczęście Mikołajka" rozmawiam z Anną Goscinny, córką René Goscinnego, nie tylko o przygodach jednego z najpopularniejszych dziecięcych bohaterów, ale także o perypetiach jego twórców.
Anne Goscinny, córka René Goscinnego. fot. © JP Baltel
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dominika Bielas, MamaDu: W marcu do polskich kin trafi "Szczęście Mikołajka". To pierwszy pełnometrażowy film animowany o Mikołajku. Co ciekawe, możemy w nim zobaczyć nie tylko ożywione kultowe opowiadania, ale także bliżej poznać ich autorów. Skąd taki pomysł?


Anna Goscinny: To producent, Aton Soumache, jako pierwszy miał taką wizję, by powiązać opowiadania o Mikołajku z historią jego twórców. Na początku animacja miała przeplatać się z archiwalnymi zdjęciami, lecz szybko wpadliśmy na pomysł, by wszystko zrobić w formie rysunkowej.

Koncepcja polegała na stworzeniu dialogu Mikołajka z jego twórcami. Mieszając te dwa światy, chcieliśmy pokazać, jaki to wymarzone i idealne dzieciństwo Mikołajka miało wpływ na tych, którzy je wymyślili.

Mikołajek wślizguje się do świata twórców i to właśnie on ich przepytuje. Sempé i Goscinny opowiadają mu o swoim spotkaniu, przyjaźni, ale także o karierze, tajemnicach i dzieciństwie. To nietypowa konwencja.

Tak, to niezwykłe, ale także nadaje naszemu filmowi koloru i smaku. Mój ojciec i Sempé opowiadają Mikołajkowi o swoim dzieciństwie i swoich przeżyciach. Był to dla nas sposób na przypomnienie zarówno osobistych, jak i zawodowych historii tych dwóch gigantów.

Film ten możemy również postrzegać jako alegorię psychoanalizy, w której pacjent zwierza się analitykowi. Ten nigdy nie ingeruje w rzeczywiste życie pacjenta, a jedynie w jego fantazje. Tutaj jest to tym ciekawsze, że analityk przybiera postać dziecka, jednak ma dojrzałość dorosłego. Sempé i Goscinny mogą w ten sposób zwrócić się do dziecka, którym sami nigdy nie przestali być.

Dziś bajki dla dzieci to dużo kolorów, dźwięków i wartka akcja, tymczasem "Szczęście Mikołajka" to niesamowicie prosta i spokojna animacja. Moim zdaniem znacznie bliżej jej do świata książki niż do współczesnych kreskówek. Nie obawiała się pani, że to będzie mało atrakcyjna forma dla współczesnych dzieci, a może w tym tkwi cały sekret?

Film rzeczywiście mocno różni się od dzisiejszych kreskówek. W świecie Mikołajka nie ma magii ani czarów, a efekty specjalne to zasługa niezwykłej pracy animatorów, którzy każde ujęcie pomalowali akwarelami. Ale może właśnie dzięki temu dzieci mogą bardziej skupić się na opowiadanej im historii niż na sposobie, w jaki jest ona opowiadana. Spokojna animacja bez wątpienia przynosi im odpoczynek od technologicznego chaosu, którym są otoczeni.

Poza tym nie mogliśmy sobie wyobrazić także innej opcji niż wierność oryginalnemu dziełu. Rozumiem, że dzieci mogą być na początku filmu trochę zdezorientowane, ale wiem też, że ta pusta kartka, która zapełnia się na ich oczach dzięki wspaniałej animacji, je zachwyci.

Jak pani myśli, na czym polega fenomen Mikołajka? Tu nie ma komórek czy gier wideo. Mikołajek chodzi do zupełnie innej szkoły niż współczesne dzieci, a mimo to kolejne pokolenia go kochają.

Dzieci są o wiele dojrzalsze i inteligentniejsze niż dorośli. Rozumieją, że takie gadżety są drugorzędne! Na początku lat 60. nie było telefonów komórkowych, było bardzo mało ekranów, nie istniał internet. Szkoły nie były mieszane. Mimo to dzieci – wtedy i dziś – szanują te same wartości: miłość rodziców, przywiązanie do nauczyciela, przyjaźń.

Dzieciństwo Mikołajka może wydawać się przestarzałe, mimo to łączy pokolenia. Jestem zdumiona, ale nie zaskoczona, ponieważ jakość tekstu napisanego przez mojego ojca powiązana z geniuszem Sempé czyni te opowiadania ponadczasowymi.

Jak wybrała pani do opowiadania, które ostatecznie zostały wykorzystane w filmie?

Mój ojciec napisał 222 opowiadania o Mikołajku. Do filmu postanowiliśmy wybrać te, które pozwoliłyby na przybliżenie życiorysów autorów. Na przykład, chcieliśmy opowiedzieć o smutku, jaki czuł mój ojciec, kiedy opuścił dziadków. Nie mógł pożegnać się ze swoimi bliskimi, którzy nie przeżyli wojny. Wyobraziliśmy sobie, że stworzył wszechobecną babcię Mikołajka, by móc się pocieszyć. Każda wybrana przez nas opowieść wnosi coś do osobistej historii autorów.

Wymarzone dzieciństwo Mikołajka wypełnione humorem to tak naprawdę rekompensata tragedii doświadczonych zarówno przez Gościnnego, jak i Sempégo w dzieciństwie. To piękny hołd dla obydwu panów, ale czy nie obawiała się pani poruszać tak trudnych tematów?

Oczywiście poruszanie bardzo bolesnych tematów, takich jak holokaust lub złe traktowanie, zawsze wymaga delikatności, zwłaszcza gdy dociera się z tym przekazem do dzieci. To niewątpliwie było najtrudniejsze do napisania, ale skłaniało też do refleksji.

To opowieść pełna emocji. Mnie osobiście bardzo wzruszyła. Realizacja tego filmu była dla pani z pewnością bardzo osobistym przeżyciem.

Pisanie o śmierci mojego ojca, wykreowanie sceny, w której Mikołajek dowiaduje się o tym dramacie, sprawiły, że stałam się silniejsza. Mikołajek i ja mamy wspólnego ojca, a jego śmierć jest naszym wspólnym doświadczeniem.

Mocno zapadły mi w pamięć słowa Goscinnego, które wypowiada w filmie: "Gdzie nie spojrzeć świat się śmieje, wystarczy się rozejrzeć".

Prywatnie był pełen radości. Lubił rozśmieszać moją mamę i ich przyjaciół. Był szczęśliwy, gdy pisał historie, o których wiedział, że uszczęśliwią jego czytelników.

Wychowałam się na "Asteriksie i Obeliksie" oraz "Lucky Luke’u", moje dzieci z kolei pokochały "Mikołajka". Można śmiało powiedzieć, że już trzecie pokolenie czyta dzieła pani ojca, jednak nie wszyscy wiedzą, że państwa rodzina ma polskie korzenie. René Goscinnego kojarzą raczej z Francją.

Moje nazwisko, Goscinny, jest typowo polskie. Mój dziadek był Polakiem. Niestety członkowie mojej rodziny, którzy nie uciekli, zginęli w czasie wojny.

René Goscinny zmarł, gdy była pani jeszcze małym dzieckiem. Szukała pani ojca w jego twórczości?

Miałam 9 lat, gdy mój ojciec zmarł 5 listopada 1977 roku. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę ponownie go usłyszeć, muszę przewracać strony jego książek i komiksów.

Musiałam także nauczyć się odróżniać człowieka publicznego od człowieka prywatnego. To, co wiem o jego historii, historii jego rodziny, powiedzieli mi jego przyjaciele i oczywiście moja matka.

Straciłam go tak wcześnie, ale każdego dnia staję się bardziej świadoma jego geniuszu. Gdy nachodzi mnie ochota, by usłyszeć, jak opowiada mi o sobie, zanurzam się w opowieściach Mikołajka. Nie mogę się powstrzymać przed wmawianiem sobie, że opowiadając o tym dzieciństwie, dzieli się z nami swoimi własnymi doświadczeniami.

Pani także napisała serię książek dla dzieci "Lukrecja". Jak to jest być córką "tego" Goscinnego?

Być córką tak wyjątkowej osoby to błogosławieństwo. Nie twierdzę, bym miała chociażby ćwierć jego talentu, niemniej jednak moja pasja do pisania jest szczera. Kiedy piszę historie ze świata Lukrecji, najpierw myślę o nim. Zastanawiam się, czy by się śmiał, czy by mu się to podobało, jakiej rady by mi udzielił. Lukrecja odnosi duże sukcesy i śmiem wierzyć, że stworzyłam kogoś w rodzaju starszej siostry lub kuzynki Mikołaja.

Mój ojciec nie miał okazji poznać ani moich dzieci, ani też nigdy nie przeczytał moich opowieści. Często nie mogę się oprzeć myśli, że stamtąd, gdzie teraz jest, spogląda na mnie i widzi moją rodzinę, tę, którą stworzyłam. Jest to wizja, która bez wątpienia jest trochę naiwna, ale jakże pocieszająca.

Sempé i Goscinny czerpali olbrzymią przyjemność z pracy nad Mikołajkiem. Film ukazuje, że to nie była tylko zwykła zawodowa relacja. Tak powstają wyjątkowe rzeczy? Mój ojciec i Jean Jacques Sempé byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, a kiedy taka przyjaźń materializuje się poprzez tworzenie, powstaje coś wyjątkowego. Tak właśnie się stało w przypadku Mikołajka. Świetnie się bawili. Jean-Jacques Sempé opowiedział mojemu ojcu o swoich wspomnieniach z letnich obozów i sportowych wyczynów, mój ojciec bez wątpienia pamiętał swoją szkołę i więź, jaką miał z rodzicami.

Gdy radość tworzenia dociera do tak szerokiej publiczności, jak w przypadku Mikołajka, to wzrasta wielokrotnie. Mój ojciec w pewnym sensie zuniwersalizował swoje dzieciństwo. Nie zamroził go, ale dał mu głos, ożywiony genialną kreską Jean-Jacques’a Sempé.

Anne Goscinny - francuska pisarka, jedyna córka René Goscinnego, twórcy postaci "Mikołajka".