Zgubiła w sklepie dziecko. To, co powiedziało, kiedy się odnalazło, dało jej do myślenia

Dominika Bielas
29 sierpnia 2022, 15:57 • 1 minuta czytania
Otrzymałam maila od jednej z mam, która zechciała się podzielić swoją historią. Otóż kiedyś podczas zakupów zniknęła jej córka. Nie mogła jej nigdzie znaleźć, ani w sklepie, ani przed. Ostatecznie o pomoc w szukaniu dziecka poprosiła obsługę. Po 20 minutach dziewczynka wyszła z magazynu, wołając: "A kuku". Kobieta wyznała, że więcej nie pójdzie do tego sklepu, bo wszyscy patrzyli na nią jak na wyrodną matkę. Gdy to czytałam, powróciły emocje, które sama czułam kilka lat temu i to niejednokrotnie.
Wiem, że dałam ciała, nie musisz mnie jeszcze dobijać. fot. unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Gdzie jest moje dziecko?

Uczucie, gdy nie wiesz, gdzie podziało się twoje dziecko, jest okropne. Serce podchodzi do gardła, a ty masz w głowie kilka gotowych scenariuszy, wszystkie na okładkę brukowców: "Wyrodna matka nie dopilnowała...", "Gdzie była matka, gdy...". Modlisz się, by było blisko, by nic się nie stało, a koszmar jak najszybciej się skończył.


Przy dzieciach trzeba mieć oczy wokół głowy, ale naprawdę ułamek sekundy wystarczy, by maluch wyciął niezły numer. Łatwo wtedy oceniać, rzucić: "Jak nie umie upilnować, to po co dziecko zabiera?", "Dlaczego nie nauczyła dziecka, że ma się pilnować?", czasem nie muszą nic mówić, wystarczą tylko krytyczne spojrzenia. Autorka maila przyznała, że więcej nie poszła do tamtego pechowego sklepu.

Umiesz robić zakupy, trzymając dziecko non stop za rękę? Nigdy nie odchodzi? Gratuluję. Łatwo jest osądzać, gdy nigdy nie byłaś w takiej sytuacji. Wielki sukces wychowawczy? A może trafił ci się mniej ciekawski i mniej rozrywkowy model dziecka? Albo po prostu jeszcze cię to nie spotkało.

Tak łatwo oceniać

Dlaczego ludzie myślą, że matka nie ogarnia, a dziecko jest niegrzeczne, skoro taka sytuacja zupełnie tego nie dowodzi. Piękną rzecz napisała ta mama, że to przecież sposób odkrywania świata przez dziecko. Choć rodzice zawału mogą dostać, to dla dziecka to zabawa i śmiech. A malec po prostu ufa, że mama je dopilnuje. Tylko że zazwyczaj dzieje się to w najmniej odpowiednim momencie. Kiedyś moja starsza córka schowała mi się w sklepie odzieżowym. Oczywiście przekonana, że to świetna zabawa. Przycupnęła za wieszakami ubrań, chichocząc, czekała, aż ją odnajdę. Szkoda tylko, że nie dała znać, że zaczynamy zabawę. Wtedy miałabym szansę jej wyjaśnić, że to nie czas i nie miejsce na chowanego.

Zalewało mnie na zmianę przerażenie i złość. Złość na siebie, że jej nie upilnowałam i złość na dziecko, dlaczego mi to zrobiła, lęk, że może się jej stać coś złego. Po chwili znalazła ją przypadkiem dziewczyna, przeglądająca ubrania na wieszaku. Córka zachwycona, że taką świetną kryjówkę wymyśliła, powitała mnie uśmiechem od ucha do ucha. Choć pojawiła się ulga, to emocje buzowały.

Pojawiło się również olbrzymie poczucie winy. Wielokrotnie analizowałam sytuację, zastanawiając się, gdzie poleniłam błąd i jak uniknąć takiej sytuacji w przyszłości. Mimo olbrzymiej uważności nie udało... Jeszcze przynajmniej kilka razy wpadła na pomysł zabawy w chowanego. Uwierz, jeśli dziecko znika niespodziewanie w zamkniętym mieszkaniu, także podnosi się ciśnienie.

Lepiej milcz!

Krzywe spojrzenia i głupie komentarze, to nie jest coś, czego potrzebuje matka, która straciła dziecko z oczu. Ona wie, że dała ciała, czuje się paskudnie i naprawdę nie potrzebuje, by ktoś jeszcze bardziej ja dobijał.

Trafiłam wtedy na książkę Isabelle Filliozat o uroczym tytule "Próbowałam już wszystkiego". Autorka pomogła mi zrozumieć, że maluch jest ciekawy świata i odkrywa go odważnie. Wymyśla sobie, że pobiegnie za piłką, sięgnie po ciastka z górnej półki lub gdzieś się schowa, absolutnie nie mając świadomości, co może mu grozić. Widzi wyzwanie i dobrą zabawę, a nie ruchliwą ulicę, za wysokie półki czy porywacza.

Co więcej, zrozumiałam, że w tamtym momencie mojej dziecko nie było zgubione, nie czuło się zgubione, ona po prostu dobrze się bawiła. Dzieci są tylko dziećmi, ciekawymi świata i chcącymi się bawić, to jest piękne! A naszą rolą nie jest ganić za ciekawość, ale pokazać szerszą perspektywę, dać szansę zrozumieć i czegoś się nauczyć. Wyjaśnić, co my czujemy i czego się boimy. Oczywiście, nie od razu takie rozmowy zadziałały, potrzebne było ciągle powtarzanie i przypominanie, że np. "dziś w sklepie nie bawimy się w chowanego i pobawimy się w domu". Po latach, obserwując różne dzieci, wiem, że najwięcej jednak zależy od charakteru malca. Jestem wyrodną matką, bo zgubiłam dziecko? Jeśli tego nie przeżyłaś, nawet nie wiesz, co to za uczucie. Tego żadna mama nie chce ani czuć, ani pamiętać, a to wspomnienie zostaje w nas na zawsze. Pozostaje mieć oczy wokół głowy i modlić się, by więcej tego nie doświadczyć.

Czytaj także: https://mamadu.pl/165616,zgubienie-dziecka-w-sklepie-nie-oceniajmy-mamy-ktora-popelnila-blad