Teściowie bardzo nam pomagają przy dzieciach, ale i tak robią coś, co nie mieści mi się w głowie!
Niedźwiedzia przysługa
"Od zeszłego roku zarówno teść, jak i teściowa są już na emeryturze. W tym roku powiedzieli, że chętnie zaopiekują się naszymi dziećmi w trakcie wakacji. To olbrzymia pomoc, bo nie mamy (chyba nikt nie ma) tyle urlopu, by poradzić sobie z samodzielną opieką nad dziećmi podczas wakacji. Póki jest dyżur wakacyjny, będą dzieci odbierać wcześniej z przedszkola i żłobka, a potem zabiorą je na działkę.
Bardzo się z mężem ucieszyliśmy. Bo nawet jeśli udałoby się zorganizować pracę zdalną, to jednak mało to pocieszające w kwestii wakacji. Przecież miałby tylko zapewnioną opiekę i jedzenie, a zero atrakcji. Nawet samych na podwórko przed blokiem nie puszczę, bo za mali. Tak pograją w piłkę, w piasku się pobawią, pójdą na plac zabaw i pewnie dziadek basen rozstawi. Jednak jest tylko jedno "ale', które już po 2 tygodniach dało się dzieciakom we znaki.
Bo babci będzie przykro
Teściowa ma bardzo staroświeckie podejście do żywienia dzieci. Tyczy się to zarówno menu, jak i wielkości porcji. Nieważne, czy na dworze mróz, czy upał, tłusty rosołek musi być. W jej repertuarze nie brakuje schabowych, gulaszy z gęstym sosem czy potraw z zasmażką, jest również fanką kapusty. O ile raz na jakiś czas zjemy to u niej nawet ze smakiem, nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak ciężkich dań na co dzień. U teściów królują dwie zasady "nie odejdziesz, jak nie zjesz" lub "zjedz mięsko". Nie ma opcji, że ktoś najadł się i już nie może, że nie ma ochoty, a już absolutnie nie ma mowy o tym, że komuś może nie smakować.
Poza daniami obiadowymi, które są olbrzymie, teściowa jest królową przekąsek i słodyczy. Po każdym zjedzonym posiłku (oczywiście do końca), musi być słodka nagroda, a pomiędzy posiłkami owoce, lody, ciastka i ciasta. Do tego soczki i kompociki.
Moje dzieci nie jedzą tyle cukru, dbamy o zdrowe nawyki. Deser jedzą w weekendy, a w tygodniu słodkości niezwykle rzadko. Stawiamy na owoce, warzywa i zdrowe przekąski, co oczywiście spotyka się z dużym niezrozumieniem teściowej. Bo, jak to babcia, musi napchać słodyczami. I o ile widzimy się raz na jakiś czas i jestem w stanie przymknąć oko, to codziennie... uważam to za mocno niezdrowe, poza tym, jak się tak objedzą między posiłkami, to jak mają zmieścić gigantyczny obiad? Teściowej nie da się przetłumaczyć, że to za duże porcje jak dla dzieci, a tym bardziej jeśli godzinę wcześniej zjadły kilogram cukru.
Dzieciom nie zawsze smakuje to, co ugotuje, porcje są za duże, za ciężkie, jednak teściowa nie puści ich od stołu, dopóki nie zjedzą. Młodszy, choć umie obsługiwać sztućce, jest karmiony, jeśli już sam nie chce i tu też podejrzewam, że może robić to na siłę. Nie ma w jej słowniku "nie jestem głodny". Ja staram się trzymać w miarę stałe godziny posiłków, ale też wiem, że jak jest upał czy dobra zabawa, to czasem się jeść nie chce. Nie ma mowy o zmuszaniu, szantażowaniu, czy wpychaniu jedzenia na siłę, według mnie to przemoc. Chłopcy się nie skarżą, ale z ich opowieści wiem, że to nie ten styl żywienia, do jakiego przywykli. Niestety po takim maratonie żywieniowym dzieciaki narzekają na brzuchy. Nie wiem tylko teraz, co z tym zrobić, przed nami jeszcze prawie dwa miesiące lata, a ja mam wrażenie, że moje dzieci tego nie przeżyją. Próbowałam rozmawiać, ale wychodzi na to, że jestem niewdzięczna za okazaną nam pomoc przy dzieciach."
Nowe nie znaczy złe
Choć dziadkom często trudno przyjąć te "nowoczesne" metody, to nadal należy pamiętać, że to my jesteśmy rodzicami i my mamy prawo decydować o naszych dzieciach. Nawet jeśli dziadkowie pomagają, czy to latem, w weekendy, czy przez cały rok, nie powinni o tym zapominać. Warto im pozwolić na odrobinę rozpieszczania, ale nie może dochodzić do celowego "łamania" naszych zasad. Warto usiąść wspólnie i wyjaśnić, dlaczego pewne rzeczy są dla nas ważne i dlaczego właśnie nimi się kierujemy w opiece i wychowaniu dzieci. Starszym pokoleniom ciężko przyjąć "te nowe zasady", bo wydaje im się, że musieliby przyznać, że sami robili coś źle. Tymczasem robili najlepiej, jak potrafili, opierając się na bieżącej wiedzy. Poproście, by uszanowali, że robicie dokładnie to samo. Dziś np. eksperci od żywienia, pediatrzy czy psychologowie mają inny zakres wiedzy, a przez co zalecenia w wielu obszarach są zupełnie inne niż 30, 20, a nawet 10 lat temu. W kwestii jedzenia warto wyjaśnić, że docenia się dbanie o dzieci, ale one naprawdę wiedzą, kiedy są głodne i jak dużo mogą zjeść. Stres nie jest potrzebny ani dzieciom, ani dziadkom, a nawet jeśli raz zupełnie nie zjedzą obiadu także nic się złego. Co do słodyczy i przekąsek, warto także ustalić zasady, które będą wam pasowały.