Gdy mówię, że nie mam ochoty ich przytulać, jestem oceniana, jako ta, co nie kocha własnych dzieci
Co za dużo, to nie zdrowo
"Nie należę do osób, które lubią kontakt fizyczny. Pandemia była moim ulubionym czasem. Zrozumiałam, że czas izolacji i dystansu przyniósł mi olbrzymią ulgę. Nikt w pracy nie przytulał mnie, gdy miałam urodziny, podczas rozmowy przy kawie nie klepał i nie trącał, nie głaskał mojego brzucha, gdy byłam w ciąży. Nawet urocze całusy na dzień dobry i do widzenia były mocno ograniczone. Nigdy nie byłam wylewna w takim kontakcie. Wiem, że są i tacy, którzy bez dotyku usychają, ale to nie ja, zdałam sobie z tego sprawę, gdy zostałam mamą po raz kolejny. W domu pojawiła się kolejna osoba, która uważa, że ma prawo mnie dotykać, kiedy tylko chce, a ja nie mam nic do powiedzenia.
Najlepsze ramiona mamy
Mama jest czuła, mama tuli, całuje, nosi na rękach, nosi w chuście, daje bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Mówi się o tym coraz więcej, a "nie noś, bo przyzwyczaisz" dawno wsadzono między bajki. Teraz można nosić i trzeba dbać o tego małego człowieka, by czuł się kochany, zaopiekowany i bezpieczny. I jest to piękne, jednak nikt nie mówi o tym, czy matka tego potrzebuje i czy to lubi. Bo czy ma prawo tego nie lubić, ba! czy może tego nie chcieć i odmówić? Mam wrażenie, że nie...
Pracuję z domu, często z dzieciakami, czasem mam dwójkę przez cały dzień. Nauczyłam się pracować z 1,5 rocznym synkiem wtulonym w moje ramiona, wiszącym na moich plecach, usypiającym na moich kolanach. Gdy kończę pracę, wkracza starsza córka, która jest zazdrosna i chce się poprzytulać. Potem wieczorne tulenie jednego i drugiego w łóżeczkach, przed snem, czytanie książeczek. Następnie wkracza mąż, który przed tv albo podczas czytania książki też chętnie, by mnie podotykał, poprzytulał, pogłaskał po głowie czy pomasował stopy. To miłe, a ja sztywnieję. Nie mogę docenić, nie jestem w stanie. Czasem czuję, że mam dość, że dziś przedawkowałam i nie chodzi o odsuwanie się od męża, ale o to, że to ciągle są czyjeś potrzeby, które mam spełnić.
Limit na dotyk
Mam mniejszą potrzebę dotyku i przytulania niż wiele osób, ja to wiem. Mam też i limit, który jestem w stanie znieść, potem dotyk nie jest przyjemny, jest drażniący. Przy dzieciach jest go tak dużo, że nawet nie mam jak zatęsknić za bliskością. Nie pamiętam już, kiedy to ja miałam ochotę się w kogoś wtulić. To trudne. Odliczam dni do wakacji, gdy dzieci pojadą do dziadków. Tęsknię za tym uczuciem, że to ja chcę wziąć je w ramiona.
Mąż ma pretensję, że jestem oziębła, że nie chcę bliskości. Nie chodzi o to, że tego nie chcę czy nie potrzebuję. Ale marzę o tym, by w moim dziennym grafiku była godzina, w której nic nie robię, leżę i absolutnie nikt mnie nie dotyka i nikt niczego ode mnie nie chce. Bo jak się kładę, zawsze ktoś musi podejść, usiać obok, pogłaskać mnie, pobawić się moimi włosami, położyć się na mnie, otrzeć się... Ostatnio aż krzyknęłam z wyrzutem, czy mogę mieć choć chwilę tylko dla siebie?
Dni, gdy dzieci są chore, gdy są wakacje, gdy mąż jedzie do biura, a ja sama zostaję z dwójką i pracą, i tym całym dotykaniem, są ciężkie. Męczę się potwornie, duszę. Ktoś powie ' to wyjdź wieczorem'. Ale to nie o to chodzi, ja nie chce wychodzić, nie chcę uciekać. Ja chcę móc we własnym domu, na własnej kanapie, poleżeć i powiedzieć 'stop, nie dotykaj mnie', 'nie przytulaj mnie teraz'. Nie chodzi o to, że kogoś nie kocham, ja się zwyczajnie czuję przebodźcowana.
Nie mam prawa nie chcieć
Próbowałam o tym rozmawiać i z mężem, i mamą, i jestem oceniana jako to oziębła, bez uczuć. Przytulanie jest potrzebne i ważne, nie można go odmawiać tym, których przecież kochamy. Nagle z osoby, która chce trochę przestrzeni i prawa o decydowania o własnym ciele, staję się potworem, co nikogo nie kocha.
Przecież dzieci mają ojca, który także je przytula, a ja nie mówię o tym, że nie chcę ich przytulać wcale. Dotyku i bliskości rodziców z pewnością im nie zabraknie! Jestem zawsze obok, gdy tego potrzebują, ale chciałbym, by także zaczęły zauważać moje potrzeby. Tak jak uczę je, że jeśli nie mają ochoty, nie muszą się przytulać do babci, cioci, wujka... tak samo ja mam do tego prawo. Każda z nas ma! I absolutnie nie oznacza to, że mniej kochamy bliskich, że jesteśmy złymi, czy wyrodnymi mami. Nie powinniśmy mieć poczucia winy z tego powodu, więc dlaczego więc świat usilnie nam to próbuje wmówić?".
Przytulanie? Nie dla wszystkich
Coraz więcej mówi się o mocy dotyku, o przytulaniu, bliskości i o tym, jak bardzo jest to potrzebne każdemu z nas. Ma to dobroczynny wpływ na nasze zdrowie psychiczne, pozwala się zrelaksować i w ogóle lepiej funkcjonować. Jednak warto pamiętać, że mamy bardzo różne potrzeby w tym obszarze. Dotyk opiera się na dwóch komponentach ‒ fizycznym i psychicznym. Każdy z nas tworzy osobiste psychiczne granice dotyku, które mają służyć temu, by lepiej funkcjonować i chronić psychikę. Ale dotyk to także skóra, na której znajdują się receptory odbierające bodźce z otoczenia, a także mięśnie i stawy, które reagują na nacisk. Wszystkie impulsy trafiają ostatecznie do mózgu. Już dziś wiadomo wiele na ten temat. Dużo mówi się o tym w kontekście dzieci i integracji sensorycznej, ale tak naprawdę tyczy się każdego z nas.
Wrażliwość każdego z nas może być inna. Osoby, które mają niedowrażliwość, będą potrzebowały silniejszych doznań, częstszego i mocniejszego dotyku, by się dobrze czuć. Natomiast osoby wrażliwe lub nadwrażliwe, bodźce zewnętrzne odbierają silniej i mocniej, tak więc w pewnym momencie mózg ma zwyczajnie dość.
Mamy często są "narażone" na wiele bodźców dotykowych i naprawdę nie ma nic złego w tym, że ich przebodźcowany organizm potrzebuje odpocząć i nie ma to absolutnie nic wspólnego z miłością lub jej brakiem.
Czytaj także: https://mamadu.pl/157689,dziecko-nie-chce-sie-przytulac-w-kilku-powodow-nie-kazdy-musi-martwic