"Dajcie spokój z demonizowaniem czerwonego paska. Co złego w tym, że ktoś jest świetnym uczniem?"

List do redakcji
23 czerwca 2022, 13:30 • 1 minuta czytania
Czerwony pasek dla jednych to cel i marzenie, a dla drugich szkolna trauma i niepotrzebny stres. Przeciwnicy apelują o zaprzestanie z tym wyścigiem szczurów, a zwolennicy proszą, by nie karać tych, którzy na niego uczciwie zapracowali. Poznajcie opinię naszej czytelniczki.
Czerwone paski wzbudzają silne emocje zarówno wśród rodziców, jak i dzieci. fot. eastnews.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Będzie nagroda. Czy to źle?

"Już praktycznie koniec roku, a ja od dwóch tygodni nieustannie czytam o czerwonych paskach. Co roku to samo. Wielka nagonka, jakie to zło, że bardziej szkodzi, niż motywuje. Że rodzice, którzy w mediach społecznościowych czy rodzinie i znajomym chwalą się zdjęciem świadectwa, to coś złego. Jednak ja tego absolutnie nie kupuję. Co jest złego w dumie z własnego dziecka? Oczywiście nie jestem za tym, by dziecko cisnąć, że musi walczyć o średnią i piątki za wszelką cenę. Mam także świadomość, że oceny nie oddają tego, jak dziecko bardzo się starało. Że 5 z jednego przedmiotu może być mniej wartościowa niż 3 z innego. Że uczeń, który ma same 3, wcale nie jest leniem. Że może się starać nawet bardziej niż ten, co ma same 5. Że taki, a nie inny mamy system oceniania. Wiem też, że są różni nauczyciele, nie brakuje takich, którzy dla zasady nie oceniają dobrze, lub rozdają oceny ulubieńcom, że są tacy, co jada na opinii. Jednak jeśli dziecko się stara, samo ciężko pracuje, jest ambitne i osiąga dobre wyniki, dlaczego ma nie zostać nagrodzone i wyróżnione? Moja córka sama wypracowała wszystkie oceny, jakie będą na świadectwie, była przez nas wspierana i motywowana, mogła liczyć na pomoc, nie było ciśnienia na oceny, rugania za gorsze noty, czy tej całej gadki, że musi mierzyć wysoko. Mimo to sama z siebie osiągnęła celujące wyniki, więc nie rozumiem, dlaczego ma nie zostać wyróżniona, nagrodzona, a ja nie miałabym się tym chwalić? Dlaczego nie miałabym pękać z dumy, gdy przed całą szkołą dyrektor wręcza świadectwo i książkę?


To może dać satysfakcję

Rozumiem troskę o dzieci i o to, że nie powinny gonić ślepo za ocenami, które niekoniecznie mogą być dowodem ani starań, ani wiedzy. Że system 'karze' wybitne jednostki z jednej dziedziny, które na innych obszarach się aż tak nie skupiają. Jednak dlaczego przy okazji chroniąc dzieci, bagatelizujecie osiągnięcia pracowitych i zdolnych dzieci, którym się udało osiągnąć to, co oferuje obecny system? Jeśli to nie chory wymysł rodzica, który dąży do czerwonego paska, jeśli to nie wykupiona łapówką nota, a samo staranie dziecka? To co w tym złego?

Sama byłam bardzo dobrą uczennicą, ale taką, którą rodzice cisnęli. To był cel dla rodziców. To im zależało, a ja grzecznie się porządkowałam. Początkowo dążyłam, by zadowolić oczekiwania dorosłych, dzięki temu miało mi być łatwiej w życiu. Ale ten cel mi podpasował, nie odciągał mnie od tego, co lubię, bo nic takiego szczególnego nie było. Nie byłam wybitna w żadnej dziedzinie. Może przez to nie rozwinęłam żadnej konkretnej pasji czy nie rozwinęłam zainteresowań. Nie miałam czasu się nudzić. Byłam bardzo dobra ze wszystkiego. Pamiętam tę walkę o oceny, gdy było się na granicy średniej. Ale pamiętam także słowa pani dyrektor, która wręczając mi ciężko zapracowane maturalne świadectwo, usłyszała od wychowawczyni, że zabrakło niewiele do czerwonego paska. Ta rzuciła tylko: 'Trzeba było przyjść, byśmy coś z matury dociągnęli'. Płakać mi się chciało. Bo absolutnie nigdy żadna z moich ocen nie była wybłagana, kupiona czy darowana za ładne oczy. Nikt nie naciągnął żadnej mojej oceny, by średnia się zgadzała, nie miałam starszego rodzeństwa, by lecieć na jego opinii. Wręcz słyszałam, że jestem zbyt dobra i powinno być mi trudniej.

Każda z moich ocen była wypracowana ciężką pracą i okupiona wieloma wyrzeczeniami. Zamiast biegać na dworze, poświęcałam więcej czasu na naukę. Nauczyłam się ciężko pracować. Mimo dobrych ocen także uczyłam się, że nie zawsze jest to sprawiedliwie ocenianie i doceniane. Więcej pracy, nerwów i wysiłku kosztowały mnie 3 i 4 z historii niż 5 z matmy. Nie rozumieli tego moi rodzice, to było trudne. Ale te nagrody i bycie w gronie najlepszych wspominam dobrze. Rodzice nie potrafili doceniać i okazać dumy, zawsze było mało, a ten czerwony pasek, to była moja nagroda za ciężką pracę.

Teraz moje dziecko samo z siebie ciężko pracuje, potrafi samo ustalać priorytety, stawiać lekcje nad zabawą. Sumiennie odrabia prace domowe, chodzi każdego dnia do szkoły i nie unika klasówek, i regularnie się do nich uczy. Dlaczego mam nie nie oczekiwać nagrody? Nigdy jej nie mówię, że musi, czy powinna to osiągnąć.

Jestem dumna każdego dnia, z każdej oceny, a na koniec roku dostanie nagrodę i słowa uznania, bo jesteśmy jako rodzice cholernie z niej dumni. Ale nie zamierzam się wstydzić tego, że ktoś inny także doceni jej wysiłki, gdy wyjdzie na środek odebrać świadectwo, że dostanie nagrodę. Próżność? Może, ale nie zamierzam przepraszać za czerwony pasek".

Czytaj także: https://mamadu.pl/154029,akcja-na-zakonczenie-roku-pasek-dla-kazdego-ucznia