W związku przemocowym nie ma wygranych. Depp i Heard wyszli z procesu o zniesławienie na tarczach
To samo powie każdy psychoterapeuta. Przemoc zostaje w nas na zawsze, trauma zostaje w nas na zawsze. Możemy nad nią pracować, uczyć się mechanizmów obronnych wypracowanych przez lata i nie wzmacniać ich, ale potrzeba do tego wiele samozaparcia i świadomości, że zostało się skrzywdzonym.
6 tygodni procesu Amber Heard i Johnny'ego Deppa to rozdrapywanie ran na nowo, a może co gorsza, utrwalenie ich na stałych nośnikach danych - portalach plotkarskich, memach i aktach sądowych. Byli małżonkowie zostaną zapisani na tych kartach na zawsze, a wyciągając brudy na światło dzienne, będą musieli codziennie ten dramat przeżywać.
To tak, jak czerwone paznokcie matki, która biła, wprawiają w dyskomfort dorosłe dziecko, które widzi je u innej kobiety. To tak, jak zapach skóry piecze, bo przypomina zapach paska. To tak, jak czerwone róże drażnią i wywołują łzy, bo przypominają bukiety dawane przez przemocowego partnera po każdym uderzeniu. Tak memy, archiwalne materiały i pytania dziennikarzy w czasie promocji kolejnych filmów (jeśli w nich zagrają), będą przypominać o traumie.
Bił czy nie bił?
Mnie wystarczyło nagranie, na którym Johnny Depp pijany i wściekły trzaska szafkami w kuchni i wytrąca Amber telefon z ręki, by uznać, że mężczyzna zachowuje się agresywnie i przemocowo. Zastraszanie jest przemocą.
Ławnikom nie wystarczyły SMS-y o spaleniu ciała kobiety i kopulacji z trupem, które aktor wysyłał do swojego kolegi, by uznać, że Depp zdolny jest do agresji.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak działa koło przemocy. Gdy od wspaniałych uczuć, zapewnień o miłości, przechodzi do eskalacji agresji, wyładowania, poniżenia i znów... przeprosin i zapewnień o miłości. Z powodu tego powtarzającego się cyklu tak wiele kobiet zgłasza przemoc domową po latach albo nie zgłasza jej wcale. Wybacza, bo przecież, gdy koło się dopełni, a one dostaną kolejnego kuksańca, kopa czy "liścia", odzyskają swojego czułego, troskliwego mężczyznę.
Czasem to koło dopełnia się w kilka miesięcy, czasem wystarczy godzina lub jeden wieczór z alkoholem.
#himtoo
Najgorsze jednak jest to, że na fali wsparcia dla aktora wzrasta ruch #himtoo, opozycyjny do #metoo ma być wsparciem dla mężczyzn doświadczającym przemocy. I jak wszystkie ruchy społeczne ma szanse, że prędzej czy później jego idea zostaje wypaczona. A ponieważ sprawa Depp/Heard omawiana była na świeczniku, przyciągnęła ćmy różnej maści. Już teraz pojawiają się posty, że "nie można wierzyć wariatkom", "kobiety są nieobliczalne", "to kłamczuchy".
Szkoda mi Amber. To musiałoby być dla niej trudne doświadczenie. Jednak razem z nią współczuję wszystkim kobietom, które kiedykolwiek będą musiały wejść na posterunek policji czy stanąć przed sądem i powiedzieć, że czują się zagrożone ze strony mężczyzny.
I staną tam ze świadomością, że tłumaczą silniejszemu ekonomicznie i fizycznie facetowi z uprzywilejowanej społecznie grupy, że inny osobnik jego gatunku robi jej "kuku".
Przemoc wyzwala przemoc. Jesteśmy uwarunkowani do tego, aby uciekać lub walczyć w sytuacji zagrożenia. Musimy wyrobić w sobie przeświadczenie, że warto szukać pomocy. Co w przypadku, gdy ktoś uzna, że nasza mimika jest zbyt mało wiarygodna, dlatego groźby rozwalenia naszej głowy o ścianę muszą być nieprawdziwe?
Wtedy trup. I cytując Johnny'ego - co chcielibyście zrobić z tym trupem?
Czytaj także: https://mamadu.pl/162661,proces-amber-heard-i-johnny-ego-deppa-czy-doszlo-do-przemocy