Proces sądowy Amber Heard i Johnny'ego Deppa śledzi cały świat. Także nastolatki, które zdążyły sobie wyrobić zdanie, czym jest, a czym nie, przemoc domowa. Jednak nie na podstawie zeznań stron, a memów krążących w sieci. I według nich poniżanie kogoś jest... śmieszne.
Reklama.
Reklama.
Batalia sądowa Amber Heard i Johnny'ego Deppa toczy się od 11 kwietnia. Do tej pory na jaw wyszły wstrętne i przemocowe zachowania obojga. Kolejni świadkowie oraz zeznania aktorów coraz bardziej pogrążają ich wiarygodność oraz niszczą wizerunek, który budowali przez lata kariery.
Depp pozwał swoją byłą żonę o 50 milionów dolarów za artykuł z 2018 roku, który napisała dla "The Washington Post", w którym Heard nazywa siebie "osobą publiczną reprezentującą ofiary przemocy domowej". Materiał miał uderzać w Johnny'ego, na którego natychmiast padły podejrzenia dotyczące stosowania agresji wobec kobiet.
Proces celebrytów transmitowany online i pokazywany urywkami przez telewizję przyciągnął przed ekrany miliony ludzi. Nic dziwnego, przedstawienie urządzane przez prawników i samych aktorów żeruje na emocjach.
Nie tylko dorośli śledzą z zapartym tchem tę utarczkę, o czym mogłam się przekonać nie dalej jak wczoraj. W czasie luźnej pogawędki z moją córką ta zaczęła przywoływać znane jej memy dotyczące procesu sławnej pary i śmiać się, że ten cyrk bawi wielu jej znajomych. Żartowała, że Amber jest prawdopodobnie "nienormalna", a Depp "zaćpany". W szkole pojawiają się śmiesznotki, że czasem trzeba "babę zbić".
Zareagowałam ostro. Młodej zrzedła mina, ale nie spodobało mi się, że młodzież żartuje z przemocy domowej. "Niezależnie od tego, jak przebiega ten proces, nie wiemy, kto ma rację, kto kłamie i jak naprawdę wyglądała sytuacja u nich w domu. Przemoc fizyczna, psychiczna i emocjonalna, której dopuszczali się wobec siebie, nie powinna być tematem żartów" - powiedziałam.
"No, ale są memy..." - próbowała się bronić.
Tak, są memy, a internet leje z fekaliów, które rzekomo Amber oddała na łóżko w sypialni, ale to tylko śmieszne obrazki. Nie są "na serio".
Mówiąc szczerze, przeraziły mnie w wypowiedziach nastolatki dwie rzeczy - przyjmowanie internetowych memów za prawdy objawione i fakty oraz traktowanie przemocy jako żartu.
Moja nastolatka jest świadoma stanów psychicznych i zachowań przemocowych, używa zwrotów dotyczący ghostingu, potrafi rozmawiać o problemach rówieśniczych, kierując się obiektywnym osądem. Tym bardziej byłam zaskoczona tak swobodnym podejściem do trudnego tematu agresji w związku dwójki ludzi.
– To straszne, że siedzę tutaj tygodniami i przeżywam wszystko z ludźmi, których znałam – niektórych dobrze, niektórych nie. To najbardziej bolesna i najtrudniejsza rzecz, jakiej doświadczyłam – powiedziała Amber Heard w czasie zeznań 4 maja.
Nie wiem, czy Amber mówi prawdę, że Johnny znęcał się nad nią. Nie wytykam jej zaburzeń psychicznych wyliczonych przez psychologa. Nie usprawiedliwiam jej agresywnych zachowań wobec męża. Patrzę na kobietę złamaną i odczuwam empatię.
Gdy wjedziemy na stronę policji i klikniemy zakładkę "Przemoc w rodzinie", pojawią się statystyki prowadzone od 2012 roku. W 2021 roku policjanci wypełnili 64 250 formularzy "Niebieska Karta". Według raportu CBOS 22 proc. badanych zna osobiście lub z widzenia co najmniej jedną kobietę bitą przez męża lub partnera.
Teraz na żywo możemy obserwować zachowanie zastraszonej kobiety, która deklaruje, że była katowana przez osobę jej bliską. A co robi opinia publiczna? Drze z niej łacha. Wyśmiewa jej łzy i zachowanie na sali sądowej, żartuje z uzależnienia jej partnera i czeka na skreślenie jej z listy aktorów grających w filmach opartych na uniwersum DC Comics.
A gdybyśmy nauczyli się słuchać kobiet, które mają odwagę głośno powiedzieć: "Źle mi w tym związku, czuję się zastraszona i poniżana", to czy ubyłoby nas? Czy nie chcielibyśmy takiej kobiecie pomóc?
Rzucę tu hasło, że "na wszystko patrzą dzieci". Od naszych reakcji zależy, jak zachowają się, gdy zobaczą na ulicy, w przychodni lub własnym domu spłakaną kobietę. Mam nadzieję, że nie zaśmieją jej się w twarz.