Nauka po wystawieniu ocen to fikcja. Komu bardziej nie chce się uczyć - nauczycielom czy dzieciom?

Aneta Zabłocka
02 czerwca 2022, 10:10 • 1 minuta czytania
W dziennikach pojawiają się pierwsze propozycje ocen końcowych. Ci uczniowie, którzy mogą być pewni, że stopień się nie zmieni, mają w zasadzie wolne. W czerwcu uczą się tylko ci, którzy muszą się wyciągnąć. A nauczyciele? Też mają labę. Po co więc utrzymywać sztuczną edukację jeszcze przez trzy tygodnie? Oto właśnie jest pytanie.
Wystawienie ocen na koniec roku szkolnego Fot. Pixabay
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Na miesiąc przed końcem roku nauczyciele przedstawiają uczniom propozycje ocen końcowych, na dwa tygodnie przed ostatnim dzwonkiem w dziennikach powinny pojawić się już stopnie poprawione długopisem.


Co roku ta sama heca. Uczniowie udają przez ostatni miesiąc szkoły, że się uczą, a nauczyciele udają, że lekcje w czerwcu mają jeszcze sens.

Na jednej z nauczycielskich grup pojawił się post, w którym nauczyciel wprost pyta: Czy to nie jest strata czasu?

Nie ma co ukrywać, że po całym roku szkolnym - częściowo zdalnym - dzieci i pracownicy oświaty są zmęczeni. Mają do tego prawo. Dlaczego tym bardziej nie przyznamy się wszyscy, że wakacje trzeba wydłużyć?

Odpowiedź kryje się nie w kalendarzu, a w systemie, który nie traktuje procesu uczenia się jako ciągłości, a wymaga oddzielenia grubą kreską kolejnych klas.

Co roku na biurkach pojawiają się nowe podręczniki z kolejnymi tematami do realizacji podstawy programowej. Nawet wtedy, gdy poprzedni rok zakończył się brakami w realizacji tematów. A co by szkodziło, żeby ta sama książka była pomocą także w kolejnych latach?

Rodzice żalą się, że dzieci mają braki i nie rozumieją podręcznikowych treści, a w sporej mierze dlatego, że rzadko który nauczyciel wykorzystuje czas po wystawieniu ocen na nadrobienie braków i luk, które pojawiły się w czasie nauczania w roku szkolnym albo realizuje tematy do końca.

Nasuwa się myśl, że nauczyciele uczą o tyle, o ile mogą potem przeprowadzić klasówkę sprawdzającą wiadomości. Nie uczą dla samej idei wpajania wiedzy. Podobnie uczniowie - przyswajają materiał na zaliczenie, a nie po to, aby dany temat zgłębić i go zrozumieć.

By porównać szkołę systemową, do której chodziłam sama, chodzą dzieci moje i moich koleżanek, pytam założyciela podstawówki inspirowanej systemem fińskim, w której nie ma ocen, czy widać różnicę w chęci do nauki w ciągu roku szkolnego i w jego końcówce.

- Dzieci mają naturalną potrzebę uczenia się, jeżeli tylko spełnione są podstawowe warunki: mają wpływ na to, czego i kiedy się uczą, mają przestrzeń, żeby pochwalić się wiedzą bez ryzyka bycia „wyciąganym do odpowiedzi”, mają autentyczną relację z nauczycielem - Łukasz Srokowski, doktor socjologii oraz założyciel Autorskiej Szkoły Podstawowej Navigo.

Uważa, że jeżeli spełnimy te warunki, oceny nie będą do niczego potrzebne.

- Dzieci są bardzo spostrzegawcze i jeżeli zorientują się, że dla dorosłych oceny są ważne, szybko przestają się uczyć tego, co je interesuje, a zaczynają koncentrować się na ocenach. W efekcie radość z nauki zanika - mówi Srokowski.

Z kolei dzieci w edukacji domowej uczą się, kiedy chcą i jak chcą. Podchodzą jedynie do końcowych egzaminów. W ich przypadku nauka może trwać cały rok, bo główną ideą nauczania domowego jest swoboda.

Spójrzmy na swoje dzieci w czerwcu. Czy oprócz stresu wynikającego z poprawy ocen, wymaganej przez nas rodziców i nauczycieli, cieszą się, że chodzą do szkoły czy każdy dzień jest wymuszoną obecnością ciała, ale już nie ducha?

Czytaj także: https://mamadu.pl/136999,prezent-na-zakonczenie-roku-co-uczniowie-daja-nauczycielom