"Samotność, brak wsparcia, zrozumienia". Psycholog z Telefonu Zaufania mówi o problemach dzieci

Marta Lewandowska
14 marca 2022, 10:25 • 1 minuta czytania
Anna Morawska, psycholog, jest konsultantką Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. W 2021 roku na 116 111 odebrano ponad 50 tys. połączeń, odpowiedziano na prawie 10 tys. wiadomości. - Czasem dziecko potrzebuje rozmowy, która pokaże mu, że może liczyć na pomoc bliskich, a czasem musimy ratować życie - mówi. Rozmawiamy o tym, z czym dzwonią dzieci i jak reagować, kiedy przychodzą po pomoc do rodziców.
Wystarczy telefon albo dostęp do internetu. Telefon Zaufania dla dzieci to jedyne miejsce, gdzie dziecko samo może zdecydować o rozmowie z psychologiem. Fot. Piotr Molecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jeszcze w 2019 roku na 116 111 zadzwoniło 346 dzieci, które miały myśli samobójcze, jak to wygląda teraz?

Z roku na rok niestety tych telefonów jest więcej. W 2021 roku 823 interwencje ratujące życie lub zdrowie. Mówimy tu o myślach samobójczych, zamiarach, a nawet próbach. Rozmowy, kontakty o charakterze kryzysowym są rzeczywiście coraz częstsze.


Tematy związane ze zdrowiem psychicznym i psychospołecznym w 2021 roku znalazły się na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o telefony i wiadomości, jakie odbieramy.

Musimy pamiętać, że to nie tylko próby samobójcze, ale też samookaleczenia, zaburzenia odżywiania – to wszystko wiąże się ze zdrowiem psychicznym młodych osób. Jednak bardzo dużo dzieci i młodzieży kontaktuje się z nami, bo potrzebuje pomocy w rozwiązaniu problemów w kontaktach z rodzicami, rówieśnikami.

Jak się zaczynają takie rozmowy?

Zwykle dzieci mówią, że u nich jest bardzo źle, są pod ścianą i zupełnie nie wiedzą co dalej. Dzwonią, bo szukają drogi ucieczki z tego ślepego zaułka. Mówią wprost, że potrzebują pomocy. W czasie takiej rozmowy staramy się ustalić przede wszystkim, co się dzieje. Jakie są przyczyny tego samopoczucia. 

Przewijają się przez te rozmowy: samotność, brak wsparcia, poczucie niezrozumienia. Te uczucia w relacjach zarówno rodzinnych, jak i rówieśniczych są niestety często zaniedbywane. Jeśli w tych obszarach nie układa się u dzieci dobrze – dochodzi do kryzysów.

Dzieci krępują się mówić o problemach rodzicom czy nie potrafią mówić o uczuciach?

Jest bardzo różnie. Obserwujemy taką tendencję, że faktycznie nie mają z kim porozmawiać. Choć zaznaczam, że często próbują, ale ich problemy dorośli bagatelizują. Dzieci często same o tym mówią. Sygnalizują rodzicom, że coś się dzieje, ale wtedy niestety słyszą "co ty wiesz o życiu, dorośli to mają problemy". Dowiadują się jedynie, że kiedyś zobaczą, jak błahe to były problemy.

Takie dziecko nie poczuje się zrozumiane, a nawet usłyszane. Dostaje komunikat, że jego problemy nie są ważne dla dorosłych. Po takiej informacji mało prawdopodobne, aby spróbowało ponownie szukać pomocy u rodzica, który zbagatelizuje to wołanie. A to bardzo rzadko wynika ze złej woli dorosłych. Często interpretują te słowa jako luźną codzienną rozmowę. 

A to nie są błahe problemy.

Nie są. To my bagatelizujemy je, oceniając przez pryzmat własnych "dorosłych" doświadczeń. Dzieci ich nie mają, a wywołują one prawdziwe silne emocje i mają prawo je przeżywać i mocno odczuwać. Powiedzenie, że za 20 lat ten problem nie będzie miał znaczenia, tego nie zmieni.

Ale są też takie dzieci, które nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą porozmawiać z bliskimi albo boją się zacząć taką rozmowę. W tej sytuacji dzwonią, bo to szansa na anonimowy kontakt, który pozwoli sprawdzić, jak inni reagują na problem, a do tego liczą, że po drugiej stronie jest ktoś, kto pomoże znaleźć odpowiednie słowa do opisania ich uczuć.

To taka "próba generalna" przed rozmową. Bo przy nich są ludzie, którzy mogą i chcą je usłyszeć. Te kontakty są tak samo ważne. 

Co zrobić, żeby dziecko wiedziało, że może do nas przyjść w trudnym momencie?

Musimy pamiętać, że kiedy dziecko zaczyna mieć problemy, to, czy przyjdzie do nas z nimi, zależy od jego przekonania, czy jesteśmy godną zaufania wspierającą osobą. A tu praca zaczyna się od najmłodszych lat. Jako dorośli powinniśmy być zainteresowani każdym doświadczeniem dziecka.

Jeśli spontanicznie przychodzi do nas, żeby się nim podzielić, a my wykazujemy się zainteresowaniem, to widzi, że jest dla nas ważne. Dziecko przyjdzie do nas z trudnością i w kryzysie tylko wtedy, jeśli czuje, że może przyjść do nas ze wszystkim. Do takich rozmów musi być zaufanie i świadomość, że wszystko dla rodzica jest ważne.

Czy nasze dzieci umieją mówić o emocjach?

Mam wrażenie, że dzieci lepiej umieją mówić o emocjach niż dorośli. Tu też można szukać przyczyny trudności komunikacyjnych między tymi pokoleniami. Rodzice nie uczą dzieci mówić o emocjach, bo ich też nikt tego nie nauczył. Ale współczesna młodzież bardzo tego potrzebuje. Dziś mamy większą uważność na emocje. Młodzi uczą się tego z różnych źródeł, niekoniecznie od rodziców.

Na te rozmowy współcześni rodzice nie zawsze są gotowi. A dziś dzieci często te ważne rozmowy zaczynają od mówienia o uczuciach. To są różne komunikaty, czasem takie ogólne: jest mi źle, smutno, nie mam siły, jestem zmęczona. Dorośli wobec tych słów czują się bezradni. 

Pierwsze, co przychodzi rodzicom do głowy, to "nie martw się, wszystko będzie dobrze". Tyle że to nie rozwiązuje problemu, bo za tymi słowami nic nie stoi. Łatwiej jest rodzicom się z tym uporać, kiedy dziecko przychodzi z konkretną sytuacją, problemem. Wtedy czują, że mają się do czego odnieść i mogą podsunąć konkretne rozwiązania.

A słowa, z którymi sobie nie radzimy?

Wyobraźmy sobie, że nasze dziecko, które ma 9, 12 czy 15 lat, przychodzi i mówi, że nie wie, po co ma żyć, nie wie, jak się zmobilizować do działania. Taki przeciętny rodzic naprawdę nie wie, co odpowiedzieć. Bo czuje, że to jest poważne pytanie i wielka odpowiedzialność, a nikt go nie nauczył co mówić w podobnej sytuacji. My sami często nie znamy odpowiedzi na te pytania.

Jak poprowadzić taką rozmowę?

Przede wszystkim uznajmy tę bezradność, która się pojawia. Kiedy dziecko przychodzi z takim problemem, to wcale nie jest tak, że ono oczekuje, że damy mu rozwiązanie, bo przecież nie ma jednego wyjścia, które zadziała zawsze. Nawet my, pracując w telefonie zaufania, odbieramy mnóstwo takich połączeń, mamy ogromne doświadczenie w rozmowach z dziećmi, a nie mamy jakiegoś scenariusza rozmów. 

Zawsze w takim przypadku należy podejść do dziecka bardzo indywidualnie. Zacznijmy od tego, żeby dać jasny komunikat, że słyszymy, co dziecko do nas mówi, mamy dla niego czas. Tak, żeby poczuło, że jesteśmy dla niego dostępni i chętni, by pomóc najlepiej, jak będziemy umieli to zrobić.

Stwórzmy przestrzeń i wysłuchajmy dziecka, dopiero kiedy to zrobimy, możemy szukać rozwiązania. Często sami będziemy w stanie pomóc, ale bywa, że trzeba się zwrócić po pomoc do specjalisty. Dzieci czekają na komunikat, że skorzystanie z pomocy psychologa jest możliwe. 

Nadal wstydzimy się tego, że ktoś z naszych bliskich potrzebuje pomocy psychologicznej, czy to się zmienia?

Dorośli podchodzą do tego różnie, ale dzieci są otwarte na szukanie pomocy. Zdarza się, że rodzice mówią "nie jesteś wariatem, nie potrzebujesz psychiatry" albo przeciwnie, straszą "jak dalej się tak będziesz zachowywał, to wyślę cię o psychologa". Na szczęście coraz częściej w przestrzeni publicznej normalizuje się pomoc specjalistów.

Dzieci śledzą w mediach społecznościowych influencerów, którzy przyznają się do korzystania z pomocy. Trzeba mieć świadomość, że to są ludzie, o których życiu dzieci i młodzież wiedzą sporo. Widzą, że odnoszą sukcesy na wielu płaszczyznach i jednocześnie przyznają się do chodzenia na terapię.

To utwierdza je w przekonaniu, że w doświadczeniach jednej osoby może pomieścić się wiele – i bycie człowiekiem sukcesu, i wrażliwość na własne emocje i doświadczenia. To pomaga i oswaja temat zdrowia psychicznego. Ale rodzice, choć popierają tę "nieformalną kampanię", to kiedy problem dotyka ich dziecka – nie chcą, żeby ktoś się o tym dowiedział. 

Na szczęście udało się uratować 116 111 i dzieci mogą zadzwonić również do was. Zaskoczyła was skala zaangażowania społecznego?

Bardzo. Sam fakt powstania zbiórki był dla nas zaskoczeniem, bo to była inicjatywa oddolna. A tempo, w którym przybywało pieniędzy, przerosło nasze oczekiwania. Zaskoczyło to nas wszystkich, ale też wzruszyło, bo to poruszenie pokazało, jak wiele osób docenia działanie Telefonu Zaufania i chce go utrzymać.

Pracujemy całą dobę, mimo to nie jesteśmy w stanie odebrać wszystkich połączeń, ale to daje nadzieję. 116 111 to miejsce, gdzie dziecko samo może zdecydować o konsultacji. To doraźne wsparcie, ale bardzo, bardzo potrzebne.

Czytaj także: https://mamadu.pl/158877,rzad-przestaje-wspolfinansowac-telefon-zaufania-dla-dzieci