"Moja matka sprawia, że we własnym domu czuję się jak intruz". Babcia, która wie lepiej niż mama
"Babcia, która przyjechała pomóc, robi wszystko, żeby popsuć moją relację z dziećmi. Nie wiem, co moja matka chce osiągnąć takim zachowaniem" - zaczęła swój list Monika. Historia, którą opisała, wbija w fotel jak książka Cobena. Bo człowiek poważnie zastanawia się, czym kieruje się babcia, która w oczach dzieci przedstawia mamę jako "tę złą".
- Monika przygotowuje się do powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim.
- Babcia przyjechała pomóc jej z dziećmi, młoda mama już żałuje, że poprosiła o wsparcie.
- Babcia neguje decyzje młodej mamy i działa wbrew zasadom, które wyznaczyła.
Babunia to załatwi
Monika jest mamą dzieci rok po roku. Córeczka ma dwa lata, synek rok. Kobieta na co dzień zajmuje się dziećmi, jednak planuje już powrót do pracy, a nim to się stanie, musi ukończyć szkolenie. Żeby nie opłacać opiekunki, poprosiła swoją mamę o pomoc. Babcia chętnie zgodziła się przyjechać na kilka dni i zająć wnukami, kiedy Monika będzie poza domem.
"Zawsze zależało mi na tym, żeby mieć z dziećmi bliską, pełną zaufania relację. Staram się odpowiadać na ich potrzeby, nie okłamuję ich, reaguję kiedy płaczą, staram się tłumaczyć otaczający dzieci świat, tak, aby mogły go zrozumieć. Nigdy nie neguję ich emocji i potrzeb" - zaczyna swój list kobieta.
"Nie mam wątpliwości, że moja mama kocha wnuki, jednak to, co odczynia, jest dla mnie niezrozumiałe. Córka komunikuje się, jak to dwulatka, trochę trzeba się domyślać, ale zawsze daję jej szanse na wypowiedź, przy babci w zasadzie przestaje mówić. Kiedy ją o coś pytam, babcia odpowiada z prędkością błyskawicy" - denerwuje się Monika.
Jej mama w imieniu wnuków prosi o picie, odpowiada, kiedy pyta o dokładkę obiadu, a nawet, kiedy młoda mama pyta córkę, czy chce skorzystać z toalety. "Robi się z tego totalny obłęd. Córka nie ma szans dojść do słowa, o rocznym synku nawet nie wspomnę, moja matka traktuje go jak kilkumiesięcznego berbecia. Syn dotąd jadł sam - kiedy wychodzę, babcia napycha go łyżeczką, bo uważa, że sam się nie naje".
Monika jest przerażona tym, jak babcia zaczęła wprowadzać własne porządki. "Nie wspomnę już nawet o słodyczach, ich jedzenie, a właściwie to, że dzieci na co dzień ich nie dostają, jest nieaktualne. Moja mama uważa, że od tego jest dzieciństwo, a ja przesadzam. Oczywiście ten nowy ład dzieciom bardzo się podoba". Kobieta stwierdziła, że nagle we własnym domu zaczęła czuć się intruzem.
Nie ruszaj, nie bierz, nie dotykaj
Nieco mniej liberalne podejście babcia wykazuje na spacerach. "Mimo ciągłych próśb, by tego nie robiła, wiecznie strofuje dzieci. Kiedy idziemy z nimi na spacer, najchętniej nie wypuszczałaby ich z wózka. Ostatnio wystroiła córkę na spacer po parku w sukieneczkę i... zabroniła jej iść na zjeżdżalnię, bo ubranko się zniszczy. Nie wspomnę nawet o tym, co się dzieje, kiedy córka chce wziąć na spacer hulajnogę czy rower. Babcia nie pozwala, bo kto to potem będzie nieść" - czytamy.
Sytuacja zdaniem Moniki jest patowa. Wcześniej zakładała, że kiedy wróci do pracy, przez pierwszych kilka miesięcy opieką nad dziećmi zajmie się babcia, która sama deklaruje chęć pomocy. Teraz ma wątpliwości, czy to dobry pomysł.
"Babcia neguje absolutnie każde moje słowo, nawet nie kryje się z tym, że uważa, iż wszystko wie lepiej. Mam wrażenie, że ta wizyta nie tylko rozwala cały mój plan wychowawczy, ale też ogranicza rozwój moich dzieci i niszczy moją relację z matką" - pisze Monika i zastanawia się, czy z tej sytuacji jest jakiekolwiek wyjście.
Jak zaznacza, matka wychowała ją sama, jest silną i niezależną osobą. "Sama nigdy nie pozwalała sobie niczego narzucać, żyła po swojemu i wpajała mi, że to jedyna dobra droga. Chyba zaskoczyło ją jednak, że moje zdanie różni się od jej i znów jedyny słuszny pogląd należy do niej. Wiem, że jeśli podziękuję jej za pomoc i powiem, że zatrudnię opiekunkę - obrazi się. Jednak nie wyobrażam sobie, aby moimi dziećmi zajmował się ktoś, kto działa wbrew mi" - kończy kobieta.
Babcia czy opiekunka - to zawsze trudny temat
Opiekunka, której płacisz, staje się twoim pracownikiem, niezależnie od własnych poglądów musi postępować w sposób, jakiego pracodawca wymaga. Babcia, która pobiera opłatę w miłości, nigdy nie przestaje być babcią. Rozpieszcza, wychowuje po swojemu, bo jest z dzieckiem związana emocjonalnie. A to niekoniecznie musi być historia z happy endem.
Aż za często docierają do nas wasze głosy, że babcia-opiekunka to zabójstwo dla relacji. Bez dwóch zdań jest to bardziej ekonomiczne rozwiązanie. W znacznej większości przypadków młodzi rodzice decydują się na nie również dlatego, że są przekonani, iż babcia, jako bliska osoba, która kocha dziecko, zadba o nie lepiej, niż ktoś obcy.
Warto jednak wziąć pod uwagę jeszcze jedną stronę medalu. Czy kiedy babcia postępować będzie wbrew twoim zasadom, będziesz umiała spokojnie i rzeczowo z nią o tym porozmawiać. Czy w obawie o waszą relację, zamilkniesz?
Może cię zainteresować także: "Jakby mi córka płaciła, przestałybyśmy być rodziną". Płacić babci za opiekę nad wnukiem?