Historia z półkolonii z piekła rodem. Przeczytaj, a dwa razy zastanowisz się, czy posłać dziecko
Ferie co prawda dobiegają już końca, ale po liście od pani Małgorzaty nie możemy przemilczeć tego tematu. Kobieta napisała do nas o półkoloniach, na które wysłała córkę. Teraz chce uczulić innych rodziców, że sprawdzenie renomy organizatora nie jest gwarancją, że dziecko jest bezpieczne. Przeczytajcie, co spotkało jej córkę.
- Córka Małgorzaty została zapisana przez rodziców na półkolonie. Wymarzony wypoczynek zmienił się w koszmar dziecka.
- Mama ośmiolatki przestrzega innych rodziców, aby sprawdzali nie tylko organizatora, ale też opiekunów.
- Kiedy dziecko spóźniło się na zbiórkę, nikt z opiekunów nie poszedł go szukać. Ośmiolatka została sama w parku wodnym.
Zależało nam na basenie
"Córka ma 8 lat, w tym roku tak się ułożyło, że ani ja, ani mąż nie mogliśmy wziąć urlopu w ferie, postanowiliśmy znaleźć więc dla niej ciekawe półkolonie. Marysia uwielbia pływać, więc szukając zajęć, skupiliśmy się na tych, które będą wiązały się z basenem" - zaczyna opowieść kobieta. Zaznacza, że jest osobą bardzo wymagającą, więc dokładnie sprawdzała kolejnych organizatorów.
"Jestem perfekcjonistką i tego samego wymagam od innych. Kilka półkolonii odrzuciłam dlatego, że znalazłam jedną nieprzychylną opinię w sieci. Może to się wydawać przesadą, ale skoro mam komuś oddać dziecko pod opiekę, chcę być spokojna, że nic mu nie grozi. Wybraliśmy znanego organizatora, jednak nie pomyślałam, że do opieki nad dziećmi zatrudni... dzieci" - czytamy.
Studenci jako kadra
Już pierwszego dnia, kiedy mąż pani Małgorzaty odwiózł córkę na zbiórkę, jego wątpliwości wzbudzili opiekunowie. "Zadzwonił do mnie i zapytał, czy mam świadomość, że naszą córką zajmują się inne dzieci. Niby żartem, ale jednak był zaniepokojony, bo najwyraźniej 100 proc. kadry miało nie więcej niż 20 lat. Zadzwoniłam do biura organizatora, zapewniono mnie, że nie mam się czego obawiać - kadra jest przeszkolona" - wspomina kobieta.
Córka naszej czytelniczki wracała z zajęć raz mniej, raz bardziej zadowolona. "Robili jakieś kubki, prace plastyczne, byli na basenie miejskim, wracała po obiedzie, w zasadzie uznałam, że to półkolonie, jak każde inne. Aż nadszedł wyczekiwany przez córkę dzień wyjazdu do parku wodnego. Jak się potem okazało - ostatni, jaki tam spędziła" - czytamy.
Duzi jesteście, to sobie radźcie
"To, co się działo w parku, wiem tylko z opowieści z córki, bo krótko po incydencie nie udało mi się skontaktować z organizatorem, chcę wierzyć, że to przypadek, a nie chowanie głowy w piasek" - pisze Małgorzata. "Dzieci zostały dosłownie puszczone same z szatni, one poszły w swoją stronę, a studenci pełniący nad nimi opiekę w swoją. Córka przez cały pobyt na basenach nie widziała lub nie rozpoznała nikogo z nich".
"Kiedy uznała, że już na pewno pora wracać, okazało się, że w szatni nie ma śladu po innych uczestnikach półkolonii ani opiekunach. Dobrze, że jest zaradnym dzieckiem, wysuszyła się, ubrała i poszła na parking. W autokarze siedzieli wszyscy, dzieci i opiekunowie. Przypominam, że moje dziecko ma 8 lat. Nikt jej nie szukał, po prostu czekali na nią w autokarze" - pisze poirytowana Małgorzata.
"Córka czuła się zawstydzona, jak ją odebraliśmy, płakała, że wszyscy mieli do niej pretensje, nie zapamiętałą, o której jest zbiórka. Jednak to, co uderza mnie najbardziej, to fakt, że nikt z opiekunów po nią nie poszedł, że nikt w tym autobusie nie zatroszczył się o nią, a ona naprawdę się wystraszyła" - czytamy.
Kobieta zaznacza, iż ma świadomość, że dziecko musi sobie poradzić w różnych sytuacjach i jak pisze, im wcześniej córka nauczy się radzić sobie z emocjami, tym lepiej. Jednak ma żal, że nikt z przeszkolonych, jak zapewniał organizator, opiekunów, nie pomógł jej zrozumieć tych wydarzeń. Fakt, że organizator nie odbiera telefonów, też nie jest dla autorki listu uspokajający. Następnego dnia Marysia została w domu pod opieką babci.
Przyjrzyjcie się lepiej niż ja
"Nie chcę wzywać w liście organizatora z nazwy - załatwię to sama. Jednak chciałabym, żeby inni rodzice, ucząc się na moich błędach, bardziej wnikliwie przyglądali się w takich sytuacjach, kto zajmuje się ich dziećmi. Nie tylko renoma organizatora, ale i kadra powinna znaleźć się w kręgu naszego zainteresowania. Jak najbardziej jestem zdania, że młodym ludzi trzeba dać szanse, ale zdecydowanie nad ich pracą powinien czuwać doświadczony pedagog" - podsumowuje Małgorzata.
Kobieta przyznaje, że sama nazwa marki i to, że jedna z koleżanek córki miała uczestniczyć w tych samych półkoloniach, uśpiło jej czujność. "Macie prawo pytać o konkretnych opiekunów, ich kwalifikacje. Pamiętajcie, dziecko to najcenniejsze, co mamy. Musimy mieć pewność, że będzie bezpieczne" - kończy list Małgorzata.
Może cię zainteresować także: Nagle dziecko znika ci z oczu. A teraz zastanów się, czy nauczyłeś je co powinno robić, gdy się zgubi?