Moja córka jako jedyna z klasy nie chodzi na religię. Jej rówieśnicy wywierają na nią presję

List do redakcji
Choć z danych wynika, że coraz więcej rodziców nie posyła swoich dzieci na religię, to nadal są w Polsce miejsca, gdzie uczestnictwo w tych zajęciach jest praktycznie stuprocentowe. Okazuje się, że to niekomfortowa sytuacja dla niewierzących dzieci. "Moja córka jako jedyna nie chodzi na religię i czuje się z tego powodu wykluczona” – pisze czytelniczka.
Dziecko czuje się wykluczone, bo nie chodzi na religię 123rf.com


"Ja i mój partner byliśmy wychowywani w wierze katolickiej, ale od lat jesteśmy niewierzący, więc nawet nie przyszło nam do głowy, by zapisywać nasze dziecko na religię w szkole. Od niedawna mieszkamy na wsi i okazało się, że nasza córka jako jedyna z klasy nie chodzi na religię. Nie przypuszczałam, że może być z tym problem, ale niestety jest” – pisze Aleksandra, mama drugoklasistki.


Koleżanki namawiają, by zapisała się na religię


Przyznaje, że w poprzedniej szkole, do której jej córka uczęszczała, na religię nie chodziła szóstka z 18 uczniów. Teraz są w klasie 23 osoby i tylko ona nie chodzi na religię.

"Oczywiście te zajęcia są w środku planu, więc córka schodzi na świetlicę lub do biblioteki i spędza tam sama 45 minut. Ale nie w tym jest problem. Dzieci z jej klasy najpierw dziwiły się, że nie chodzi na religię, teraz coraz bardziej wywierają na nią presję.

Jej dwie ulubione koleżanki namawiają ją, by się zapisała się na religię, bo jak przekazała mi córka 'mówią, że jest fajnie i rysują tam świętych' – pisze Aleksandra.

Dodaje, że na razie koleżanki w przyjazny sposób zachęcają jej córkę, by zapisała się na religię, ale zauważyła, że towarzyszy jej coraz większy lęk, że będzie z tego powodu wykluczona. Już raz wspomniały, że nie będzie miała białej sukienki, bo nie przystąpi do komunii.

Szkoła jest mocno powiązana z kościołem


„Ta szkoła znajduje się nieopodal kościoła i wszystko jest tam mocno ze sobą powiązane. Dzieci w ramach lekcji poszły np. oglądać szopkę, w kościele mają też być wystawiane jasełka. Moją córkę nie interesuje wiara, bo nigdy nie była w niej wychowywana, ale czuje się "inna”, bo nie uczestniczy w tych aktywnościach jak reszta klasy” – pisze Aleksandra.

Uważa, że gdyby lekcje religii odbywały się w salach katechetycznych lub przynajmniej na ostatniej lekcji, byłby mniejszy problem.

"Szkoła nie myśli o niewierzących uczniach i nie przejmuje się nimi. Nie chodzisz na religię, sama jesteś sobie winna – trochę tak to wygląda, a wiadomo, że presja rówieśnicza to nic przyjemnego.

W poprzedniej szkole, gdy aż sześcioro dzieci nie uczestniczyło w religii, córka nawet nie pomyślała o tym, czy coś ją omija. A teraz jest z tym sama. Nie chciałabym zmieniać jej szkoły, bo ta jest najbliżej domu, ale z drugiej strony nie chcę, by czuła się gorsza tylko dlatego, że nie chodzi na religię” – dodaje Aleksandra.