Dziecko płakało, mama robiła świąteczne zakupy. Słowa starszej kobiety zszokowały ją
Okres przed świętami to dla wielu osób stresujący czas. W sklepach są tłumy, bo wiele osób nie tylko jeszcze szuka prezentów, ale robi też zakupy spożywcze na wigilijną kolację i dalsze dni świąt. Pośpiech i kolejki to prosta droga do rozdrażnienia, irytacji czy zdenerwowania, które udzielają się nie tylko dorosłym, ale też dzieciom.
- Okres tuż przed świętami to dla wielu osób nerwowy i stresujący czas, bo mamy mnóstwo spraw do "ogarnięcia".
- 2-letnie dziecko zanosiło się płaczem w sklepie, mama kontynuowała świąteczne zakupy.
- Słowa, które usłyszała od starszej pani sprawiły, że zmieniła swoje postępowanie.
W ostatni weekend byłam świadkiem niezbyt przyjemnej sytuacji. Wielopowierzchniowy sklep, mnóstwo ludzi, każdy zabiegany, zniecierpliwiony, lekko nadpobudliwy, bo chce jak najszybciej zrobić zakupy.
Dziecko zanosiło się od płaczu
Nerwowej atmosfery nie potrafiła nawet zamaskować sącząca się z głośników świąteczna muzyka. Zresztą i tak w pewnym momencie już i tak nie było jej słychać, bo zagłuszył ją płacz dziecka. Głośny, zanoszący się, przechodzący momentami w krzyk.
W wózku, ubrany w zimową kurtkę i zakręcony wokół szyi szalik (czapka leżała obok) siedział może 2-letni chłopiec. Płakał tak przeraźliwie, że nie było osoby, która nie odwróciłaby się na ten dźwięk, jedynie jego mama pozostawała niewzruszona. Widać było, że jest spięta i niespokojna, ale kontynuowała zakupy.
Wkładała szybko kolejne produkty do koszyka, od czasu do czasu pochylała się nad dzieckiem i coś do niego mówiła, ale jej metody najwyraźniej nie skutkowały, bo płacz się tylko potęgował.
W jej zdaniu nie było złośliwości
I nagle energicznym krokiem podeszła do mamy płaczącego dziecka starsza pani. Kilka osób przystanęło, spodziewając się jakieś awantury. Ona chyba też, bo przestała wrzucać do koszyka kolejne produkty, wyprostowała się i zrobiła surową minę.
Tymczasem starsza pani powiedziała tylko: "Nie szkoda dziecka na to świąteczne szaleństwo?”. Nie było w tym zdaniu kąśliwości czy złości, tylko autentyczna troska. Starsza pani naprawdę współczuła opatulonemu w kurtkę, zgrzanemu dziecku, które swoją bezradność i rozdrażnienie postanowiło wyrazić w jedyny możliwy dla niego sposób, czyli płacz.
Rzeczywiście, czy nie zatracamy się w tym świątecznym szaleństwie? Czy poszukiwanie prezentów, dekoracji, rozmyślania nad świątecznym menu nie pochłaniają nas na tyle, że przysłaniają nam prawdziwą magię świąt? Może oczywiście ta mama nie miała z kim zostawić dziecka, a przygotowuje święta dla całej rodziny, ale wbrew powiedzeniu - w tym szaleństwie nie ma metody.
Kilka dni świąt nie są warte tej całej "nerwówki”, irytacji czy histerycznego płaczu dziecka, zgrzanego i rozdrażnionego w sklepie.
Co zrobiła tamta mama? Odpowiedziała: "Mam tego wszystkiego dość”. Odwróciła się i poszła prosto do kasy. Dziecko nadal płakało, ale wyglądało jakby z ramion mamy zdjął ktoś wielki ciężar.
Może cię zainteresować także: 10 etapów świątecznej paniki. Sprawdź, na którym jesteś – my dobijamy do 5