Ich życie? Depresja, samotność, kompleksy. Dojrzewający chłopcy cierpią w milczeniu [WYWIAD]

Karolina Stępniewska
Krytyczne postrzeganie swojego ciała w okresie dojrzewania może prowadzić u chłopców do poważnych problemów zdrowotnych: depresji, nadużywania alkoholu lub narkotyków, a nawet do samobójstw. Statystyki są nieubłagane: próby samobójcze podjęte przez mężczyzn kończą się śmiercią częściej niż te podejmowane przez kobiety.
"Chłopcy, dorastając, oddzielają głowę od ciała. Są spięci, zaczynają trzymać gardę... Uczą się, że to na tym polega bycie mężczyzną" - mówi Barbara Pietruszczak, autorka książki „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” (wyd. moonka), dedykowanej chłopcom w wie fot: Arkadiusz Ziolek/ East News
Chłopcy nie mówią o tym, co ich martwi w swoim wyglądzie, przeżywają wszystko w samotności i milczeniu. Nie oznacza to jednak, że nie mają problemów z postrzeganiem własnej atrakcyjności fizycznej. O tym, czego dotyczą ich kompleksy, jakie problemy to generuje i jak pomóc im dojrzewać w zgodzie ze swoimi emocjami, rozmawiam z Barbarą Pietruszczak, autorką książki „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” (wyd. moonka), dedykowanej chłopcom w wieku 8-12 lat.
Moje ciałopozytywne dojrzewanie. Książka dla chłopców w wieku 8-12 lat

Czym dla pani jest ciałopozytywność?

Barbara Pietruszczak: Im bardziej zagłębiam się w tematy związane z ciałem, tym bardziej termin ciałopozytywność pasuje mi do holistycznego podejścia do ciała. Nie tyle skupienia się na wyglądzie, ale raczej na tym, że żyjemy w naszych ciałach, jesteśmy nimi i czas wreszcie skończyć z kulturą, która cały czas każe nam się tego ciała przyczepiać i to ciało negować.


Szczególnie dziewczynki są tak socjalizowane, żeby szukać w sobie mankamentów urody i skupiać się bardzo na wyglądzie, ale wszyscy odcinamy się od ciała na poziomie czucia, emocji. Od ekspertów słyszę, że to później ma swoje mniej lub bardziej poważne konsekwencje, więc dla mnie ciałopozytywność to bardzo czułe podejście do ciała, do nas samych.

Mówiąc o okresie dojrzewania, cialopozytywność oznacza, że ja wiem, co w tym czasie dzieje się z moim ciałem i jestem przygotowana lub przygotowany na zmiany, które mnie czekają. Mam je znormalizowane. Ważny jest język, jakiego używamy do mówienia o ciele - aby nie był napiętnowany niepotrzebnymi ocenami, żeby był neutralny i informujący.
Ilustracja Anny Rudak z książki "Moje ciałopozytywne dojrzewanie" dla chłopców

Kolejna rzecz to skupienie się na tym, co ja, dzięki temu, że mam ciało, mogę robić, co mogę czuć, jak mogę doświadczać życia. Pielęgnowanie tego na co dzień może być pomocne dla wielu osób. To oznacza też zauważenie tego, że to w ciele odczuwamy emocje, że ten byt emocjonalno-cielesny jest połączony. To też jest element ciałopozytywności: poprzez moje ciało doświadczam emocji. Mam skurcze brzucha, trzęsą mi się ręce, zaczyna mnie boleć głowa, więc wiem, że jestem zdenerwowana czy zmęczona.

To, że potrafię odczytywać te sygnały, jest kapitałem dla mnie na przyszłość: potrafię lepiej zrozumieć, przez co przechodzę i będę potrafić lepiej sobie pomóc. Więc w tym ujęciu ciałopozytywność to też dbanie o swój dobrostan i samoregulację.

Nową książkę napisała pani dla chłopców. Czy oni również mają problemy z samoakceptacją?

Chłopcy też doświadczają różnego rodzaju presji związanej z wyglądem, tylko u nich skupia się to bardziej na tym, że mają być umięśnieni. Ta presja na muskulaturę jest duża, podczas gdy u kobiet nacisk kładziony jest na to, aby były jak najchudsze.
To jednak jest tylko fragment większego obrazu.

Robiąc research do książki, rozmawiałam z wieloma ekspertami zajmującymi się chłopcami i stereotypami ich dotyczącymi. Szukając tego, co dla chłopców z perspektywy ciałopozytywności byłoby najbardziej karmiące, wyszło mi, że dla nich bardzo ważne jest położenie nacisku na sferę emocjonalną, czyli właśnie na połączenie emocji z ciałem.

Rozmawiałam na przykład z Julianem Czurko i Michałem Maciejakiem, edukatorami antyprzemocowymi z projektu "SZTAMA w edukacji na rzecz zmiany". To oni zwrócili uwagę, że chłopcy dorastając oddzielają głowę od ciała. Są bardzo spięci, zaczynają trzymać gardę... Uczą się, że to na tym polega bycie mężczyzną.

Zależało mi na tym, żeby im pokazać, że wcale nie muszą tak robić. Dla mnie w tym elemencie ciałopozytywności było ważne pokazanie chłopcom, że mogą prosić o pomoc, że nie muszą sobie ze wszystkim radzić sami, że szalenie ważne jest tworzenie więzów społecznych, bo one są naszą siatką bezpieczeństwa. Statystyki pokazują, że to mężczyźni najczęściej popełniają samobójstwa. To bardzo ważne, żeby o tym mówić.

Tak samo, jak trzeba mówić chłopcom, że mają prawo do swoich emocji. Mają prawo czuć się tak, jak się czują. Odczuwać nie tylko złość, ale też smutek czy żal. Mają prawo płakać. Pisząc tę książkę, rozmawiałam z grupami mężczyzn i z ich relacji wynika, że chłopcy w okresie dojrzewania mają kolegów, ale nie rozmawiają z nimi o tym, co ich naprawdę boli. Boją się odsłonić.

Emocje uznawane są za domenę kobiet. Zresztą bywamy z tego powodu obiektami drwin, bo my "nic, tylko o tych uczuciach rozmawiamy i je analizujemy". A chłopak to wiadomo: "nic nie czuje i nie histeryzuje jak baba".


To jest w ogóle szalenie ciekawe. Ostatnio dużo myślę o tym stereotypie, że kobiety są postrzegane jako histeryczne i rozemocjonowane, a nasza kultura nie bierze pod uwagę tego, że reakcje związane z odczuwaniem gniewu również są emocjonalne. Na męski gniew jest przyzwolenie: oni go tylko wyrażają, za to kobiety, płacząc, są rozchwiane emocjonalnie.

To tak jak z rozmowami. Postrzegane to jest tak, że panie wymieniają się ploteczkami, a panowie wymieniają między sobą informacje. Tymczasem ważne jest to, że dzięki rozmowie kobiety mogą upuścić nieco emocjonalnego ciśnienia i zbliżyć się ze sobą, a u mężczyzn, przez to, że kulturowo nie są zachęcani do dzielenia się emocjami, odbija się to negatywnie na ich zdrowiu - sugeruje to wiele badań. Więzi społeczne i odkrywanie emocji są czynnikami ochronnymi dla zdrowia. To dlatego to takie ważne, żeby dawać chłopcom przestrzeń do wyrażania własnych emocji.

Żyjąc w pewnej bańce, w której otaczamy się ludźmi myślącymi podobnie i słuchającymi tych samych autorytetów, zdajemy się zapominać, że poza nią są nadal duże przestrzenie, w których obowiązującą narracją jest ta, że chłopaki nie płaczą, a dziewczynki mogą, bo taka ich natura.

Obserwując to, co dzieje się w debacie publicznej, wydaje mi się, że tak właśnie jest. Są takie miejsca, w których rzeczywiście dokonuje się zmiana i dzieje się to bardzo szybko, ale po wypowiedziach publicznych można wnioskować, że to nie dzieje się wszędzie i że przed nami jest jeszcze dużo pracy. I to pracy dla dorosłych! My mówimy tutaj o dzieciach, ale to dotyczy też dorosłych. Dawanie dzieciom prawa do emocji to jedno, ale dawanie go sobie też jest bardzo ważne.

Mamy tu jeszcze wiele do nauczenia się, ale nie zgadzam się z tym, co czasami słyszę w przestrzeni publicznej, że my, dorośli, jesteśmy straconym pokoleniem i cała nadzieja w młodych. Mam poczucie, że taki przekaz jest straszny. To jest zdejmowanie z siebie odpowiedzialności: my już nic nie możemy zrobić, straciliśmy swoją szansę, niech dzieciaki teraz robią całą resztę i zmieniają świat.

Nie wierzę w to. Zarówno w kontekście książki dla dziewczynek, jak i tej dla chłopców, powtarzam, że zmiana zaczyna się od rodziców i innych dorosłych. To ich dzieci obserwują.

Uczenie dzieci, jak nazywać emocje i jak je wyrażać, to przysługa, którą oddajemy obu płciom. Może nasze córki w przyszłości będą mniej się skarżyć, że ich partnerzy wszystko duszą w sobie, a synowie nie będą trywializować emocji wyrażanych przez ich partnerki.

Ta umiejętność wyrażania emocji to coś, czego musimy się nauczyć. Nie rodzimy się z tym. Wcale nie jest też tak, że dziewczynkom to przychodzi łatwiej, że mają jakąś wrodzoną supermoc w tym kierunku. Tak nie jest. Ale możemy się tego uczyć. Także my, dorośli. Są dorośli mężczyźni, ale też dorosłe kobiety, którym trudno jest w ogóle określić, co czują, rozeznać się w swoich emocjach, bo mają doświadczenia dorastania w środowiskach, w których o tym się nie mówiło. Nie dostali potrzebnego kapitału. Możemy to opłakać na terapii, ale w byciu dorosłym dobre jest to, że możemy podejmować decyzje i dążyć do zmiany.

A co z ciałem? Nie tylko dziewczyny obserwują influencerki na przerobionych zdjęciach, ale chłopcy też widzą gładkie klatki piersiowe umięśnionych mężczyzn, brzuchy z idealnymi sześciopakami itd. Jak to wpływa na ich postrzeganie swojego wyglądu?

Bardzo fajnie o tym mówią Julian Czurko i Michał Maciejak. Przez presję konsumenckiego świata, wywieraną na chłopców, oni cały czas mają poczucie, że muszą być jacyś i - tak jak dziewczynki - dokroić się do obowiązującej formy, żeby do niej pasować. W tym momencie jest więcej chłopców, którzy chorują na zaburzenia odżywiania. Ta presja ich nie omija i wydaje mi się, że my nie do końca mamy jeszcze pełny obraz ich rzeczywistości.
Ilustracja Anny Rudak z książki "Moje ciałopozytywne dojrzewanie" dla chłopców

Naukowcy z Bostonu i Londynu przeprowadzili badania, w których przyjrzeli się chłopakom między 12, a 18, rokiem życia. Okazało się, że ¼ tych nastolatków była bardzo niezadowolona ze swojego wyglądu i wagi. Uważali, że nie są dość męscy. Wielu z nich sięga po suplementy diety, sterydy, hormony, żeby “poprawić” swój wygląd, a część rozwija zaburzenia odżywiania. To o tyle ciekawe, że anoreksję czy bulimię rzeczywiście nadal utożsamiamy z dziewczynkami, a nie z chłopcami. Tymczasem badania mówią, że jeden na 10 chłopaków ma ten problem, nowsze mówią nawet o jednym na czterech.

Wśród chłopców i mężczyzn problemem jest też bigoreksja. Chłopcy z jednej strony poddają się bardzo intensywnym siłowym treningom, a z drugiej stosują różne potencjalnie niebezpieczne substancje powodujące wzrost mięśni. Zaburzenia odżywiania wśród chłopaków to też ortoreksja, czyli wybiórcze jedzenie i diety, które mają pomóc w budowaniu masy mięśniowej. Do tego oczywiście ciągłe ćwiczenia. Dochodzi do tego, że chłopaki przestają czuć, że ich ciało odczuwa ból, oddzielają się od swojego ciała tak, że łatwiej o kontuzje, rzadziej chodzą do lekarzy.

Pisząc książkę, rozmawiała też pani z chłopakami i mężczyznami o dojrzewaniu.

To, co dla mnie było zadziwiające to, że dosyć często trudno im było cokolwiek przywołać z czasu dojrzewania. To były historie bardzo różnorodne. Dużo pojawiało się tam wątków osamotnienia w czasie dojrzewania. I to było osamotnienie np. związane z tym, że ktoś zaczął przedwcześnie dojrzewać i był jedyny w klasie, już taki ukształtowany, podczas gdy reszta jeszcze nie i to rzutowało na jego relacje społeczne. Było też osamotnienie związane z byciem prześladowanym, dlatego że jest się w jakiś sposób innym od tego, jak normy widzi grupa. To są bardzo przejmujące historie.

Usłyszałam wiele historii o statusie, o tym, że dla chłopców ważne było pokazywanie swojego statusu. Zwłaszcza w kontekście butów. Markowe buty są czymś ważnym. W ogóle niedyspozycje finansowe rodziny są pewnego rodzaju tabu i wstydem wśród dojrzewających chłopców. Przeżywają to w samotności. Wydaje mi się, że to osamotnienie i to zamknięcie w sobie, o którym mówiłam wcześniej, ta trudność otwarcia się przed kolegami, to był duży wspólny fragment tych opowieści.

Jak rodzice mogą wspierać swoich synów w okresie dojrzewania?

Przede wszystkim powinni zacząć dokształcać się ze stereotypów, czyli z tego, w jaki sposób stereotypizacja rani nie tylko dziewczynki, ale i chłopców. Fajne jest to, że już są w Polsce książki, po które można sięgać. Są te źródła wiedzy w internecie, np. na Instagramie jest profil “Jak wychowywać dziewczynki”, który nie jest dedykowany tylko dziewczynkom, bo Magda Korczyńska dużo pisze tam właśnie o stereotypach i o tym, co one robią w kontekście płci dziewczynkom i chłopcom.

Wydaje mi się, że to jest ważne. To jest punkt wyjścia. Ja jestem z tych, co lubią wiedzę, lubią rozumieć rzeczy. Więc tak - uczmy się więcej o stereotypach, bo tylko tak możemy je przełamać.
Barbara Pietruszczak

Barbara Pietruszczak - współtwórczyni moonki i autorka książek „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” dla dziewczynek i chłopców w wieku 8-12 lat. Dziennikarka specjalizująca się w tematyce obrazu ciała, seksualności, miesiączki, tabu i stereotypów związanych z cielesnością. W mediach społecznościowych prowadzi projekt dedykowany edukacji menstruacyjnej - Pani Miesiączka.

Przedsprzedaż książki „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” dla chłopców w wieku 8-12 lat już trwa na stronie moonka.pl.