Mój syn chodzi na randki, a ja marzę o niemowlaku. Wczesne macierzyństwo sprawia, że czuję się staro

List czytelniczki
Wczesne rodzicielstwo było świadomą decyzją Sylwii i jej męża. Pobrali się tuż po maturze, dziś kobieta ma 36 lat, szesnastoletniego syna, który chodzi na randki i... marzy o drugim dziecku. "Przy moim dziecku czuję się jak stara kobieta, a przecież moje koleżanki dopiero zakładają rodziny" - pisze Sylwia.
Chcę mieć drugie dziecko, ale mąż nie chce się zgodzić. Wczesne macierzyństwo dziś zrobiło ze mnie staruszkę Fot. Ketut Subiyanto z Pexels

Szybko założyli rodzinę


"Z Adamem byliśmy parą już kiedy kończyłam podstawówkę, on jest dwa lata starszy, razem byliśmy na obydwu studniówkach, wszystko robiliśmy razem pierwszy raz... Dla nikogo nie było więc zaskoczeniem, kiedy krótko po mojej maturze wzięliśmy ślub, zamieszkaliśmy z moimi rodzicami. Syna urodziłam na pierwszym roku studiów, dzięki wsparciu rodziców, udało nam się obydwojgu zdobyć wykształcenie i wychować dziecko" - zaczyna swój list Sylwia.


Kobieta uważa, że wczesne rodzicielstwo było świetną decyzją. Co prawda, kiedy jej koleżanki ze studiów szły potańczyć, ona zmagała się z ząbkowaniem niemowlaka. Ale po studiach miała dziecko w przedszkolu, więc łatwiej było jej skupić się na pracy. "Nigdy nie żałowaliśmy decyzji o dziecku, ale z kolejnym chcieliśmy poczekać. Dobrze nam szło, mąż rozkręcał firmę, syn był zdrowym, mądrym dzieckiem, byliśmy szczęśliwi".

Lata lecą, wciąż mamy czas

"Mam 36 lat i 16-letniego syna. Ostatnio Jasiek wystroił się i poszedł na randkę. Usiedliśmy z mężem na kanapie i zastanawialiśmy się, z kim się umówić na wieczór. Po analizie doszliśmy do wniosku, że nieomal wszyscy nasi znajomi mają małe dzieci i szanse na wyjście razem są niewielkie" - wspomina Sylwia.

Skończyło się na wieczorze przed telewizorem z kubkiem herbaty w ręce. "Jak starzy ludzie. To naprawdę smutne, ale nie mamy jeszcze 40 lat i spędzamy czas jak nasi rodzice. Nawet gorzej, bo nasze dziecko wraca w doskonałym nastroju z randki czy wyjścia ze znajomymi, a my? Dramat" - pisze kobieta.

W czasie rozmowy z mężem przyznała, że skoro syn jest już samodzielny, dobrze im się powodzi i mają wygodne życie, to może czas na drugie dziecko. "Ale Adam zdecydowanie odmówił. Stwierdził, że lubi nasze wygodne życie, podróże, wyjścia do kina i restauracji. Jego zdaniem nie czas na pieluchy, ale na zabawę, która ominęła nas jako dwudziestolatków" - żali się kobieta.

"Mam silny instynkt macierzyński, chyba niczego w życiu nie chciałam tak bardzo, jak tego drugiego dziecka. Czuję, że teraz mogłabym jeszcze lepiej sprawdzić się w roli świeżo upieczonej mamy. Mąż żartuje, że z tak bogatym życiem uczuciowym naszego syna, niedługo będę mogła opiekować się wnukami. Nie bawi mnie jego żart" - smuci się Sylwia.

Zaznacza, że nie zajdzie w ciążę, jeśli mąż nie zmieni zdania, ale jest jej przykro, że kiedy jej koleżanki mają małe dzieci, jej pozostaje tylko czekać na wnuki. "Dziś wiele kobiet w moim wieku, a nawet starszych rodzi pierwsze dziecko, mój syn jest prawie dorosły. Żal mi, że nie mogę przytulić niemowlęcia, chciałabym przeżyć to jeszcze raz. Nawet za cenę swobody" - przyznaje.

Kolejne dziecko po przerwie

Podobnie jak Adam, wielu rodziców obawia się decyzji o kolejnym dziecku po dłuższej przerwie. Często mówią, że to jak dwoje jedynaków, że takie rodzeństwo nigdy nie nawiąże bliższej relacji. Naturalną jest też obawa przed utratą odzyskanej niedawno swobody. 16-latek w zasadzie bez problemu może zostać sam na weekend, jeśli rodzice zdecydują się na romantyczny wyjazd we dwoje.

Zupełnie inaczej tę sytuację widzi Sylwia. Kobieta odczuwa silną potrzebę zaopiekowania się maleństwem. Patrzy na swoje koleżanki i zwyczajnie zazdrości im. Jest gotowa poświęcić wygodne życie i wstawać w nocy do niemowlaka, wybierać na wakacje bezpieczne ośrodki i hotele, zamiast spontanicznie wyjeżdżać na kempingi.

Patrząc na syna, widzi przemijający czas i jak przyznaje, czuje się starsza, niż jest w rzeczywistości. Małżonkowie próbują dość do porozumienia już od kilku miesięcy, jednak autorka listu zaznacza, że czuje, że nie ma szansy na przekonanie męża do powiększenia rodziny.

Decyzja o dziecku zawsze powinna być wspólna. I choć Sylwii trudno się pogodzić z faktem, że to ona musi się podporządkować, załamuje ręce. "Dziś żałuję, że wcześniej nie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, kiedy jeszcze Jasiek był od nas bardziej zależny, a mąż nie poczuł tej swobody, którą się dziś zasłania. Dziś chyba faktycznie jest już za późno" - kończy Sylwia.