Rosną w niej we dwoje. Rak i dziecko. Boskie Matki obchodzą dzisiaj swoje święto

Aneta Zabłocka
Ciąża to czas w życiu kobiety, gdy oprócz budzenia się czułości i uczuć matczynych, towarzyszy nam strach o życie płodu. Są też matki, które nosząc pod sercem dziecko, jednocześnie walczą z chorobą nowotworową. Takich kobiet w Polsce jest co roku 400. Kto pomaga "Boskim Matkom" i jak walczą ze strachem o dwa życia? Opowiada Małgorzata Ciszewska-Korona, psychoonkolożka Fundacji Rak'n'Roll.
6 października - Dzień Boskich Matek Fot. Pexels
Chłopiec czy dziewczynka? Bliźniaki czy jedynak? Rak? Jaki rak? W Polsce co roku około 400 kobiet w czasie ciąży otrzymuje diagnozę choroby nowotworowej. Walczą o życie swoje i wyczekiwanych dzieci.

By nie zapaść się w siebie, wierzyć w to, że się uda urodzić zdrowe dziecko i być mamą do starości, pomagają im specjaliści z Fundacji Rak'n'Roll. Boskie Matki, jak je nazywają, to jedne z najsilniejszych kobiet, jakie poznacie.
Jak co roku 6 października obchodzimy Dzień Boskich Matek. Lekarze, psychologowie i same kobiety przypominają, że w trakcie ciąży można się leczyć onkologicznie i urodzić zdrowe dziecko, czego przykładem są podopieczne Fundacji Rak’n’Roll.


Rozmawiamy z Małgorzatą Ciszewską-Koroną, psychoonkolożką, która jest opiekunką Boskich Matek.
Małgorzata Ciszewska-Korona, psychoonkolożka Fundacji Rak'n'RollFot. Materiały partnera
Kim są Boskie Matki?

To są kobiety, u których w trakcie ciąży lub do roku po porodzie zdiagnozowano raka.

Ile takich kobiet pojawia się w Polsce w ciągu roku?

Około 400.

To bardzo dużo.

Najważniejsze, że jest dla tych dziewczyn pomoc. Może to być promil wszystkich ciężarnych w Polsce, ale nie są same. Istnieje dla nich szansa na uzyskanie diagnozy i wdrożenie leczenia. Nie zostają same ze swoją chorobą.

Już sam stan ciąży czy samopoczucie poporodowe jest okresem dużego wzmożenia emocjonalnego u kobiet. Buzują hormony, kobiety boją się o siebie i o rozwój płodu. Do tego dochodzi diagnoza, która mrozi krew - nowotwór. To musi przypominać doświadczenie traumy.

Oczywiście, że tak. Kiedy kobieta, która nie jest w ciąży, słyszy diagnozę nowotworową, budzą się u niej złe demony, które żywią się strachem i brakiem faktycznej wiedzy. W przypadku ciężarnej dochodzi lęk o nienarodzone dziecko.

My jej możemy zaproponować kompleksowe leczenie. "Boskie Matki" oferują pomoc onkologiczną, ginekologiczną, psychologiczną, dietetyczną, rehabilitacyjną i urodową.
Po pierwsze potrzebują fachowej pomocy onkologa i ginekologa. Równolegle wsparcia psychologicznego.

Czym będzie różniła się opieka nad kobietą w zdrowej ciąży fizjologicznej, a ciężarną chorą na nowotwór?

Te dziewczyny potrzebują głębszej opieki medycznej. Szczególnie rozmów ze specjalistami, którzy uspokoją je i utwierdzą w fachowej wiedzy, a nie własnych wyobrażeniach. Raka w ciąży można leczyć, ale o tym, kiedy wchodzimy z lekami, czy będzie potrzebna operacja, decyduje lekarz onkolog w porozumieniu z ginekologiem-położnikiem. Oni mają narzędzia, by działać w interesie bezpieczeństwa matki i dziecka.

O co pytają mamy oczekujące na poród dziecka i jednocześnie chorujące na nowotwór?

Czy urodzę zdrowe dziecko? Czy umrę? Ja chcę jeszcze żyć! I znów: czy moje dziecko będzie zdrowe?

Raz w roku robimy spotkanie dla dziewczyn z całej Polski, ale i Polek z całego świata, które wyzdrowiały lub chorują w czasie ciąży. Wtedy chore widzą Marysię, Magdę, które urodziły zdrowe dzieci. To jest dla nich prawdziwy i namacalny dowód, że może udać się wyzdrowieć.
Mural Fundacji Rak'nRoll przy ul. WroniejFot. Materiały partnera
Bo diagnoza nie równa się zakończeniu ciąży? Można donosić ciążę i urodzić zdrowe dziecko.

Opiekujemy się wszystkimi dziewczynami, i to jest ich wybór, czy decydują się na kontynuację ciąży. Większość ciąż, które do nas trafiają, to ciąże, które można donosić i urodzić zdrowe dziecko.

Ciąża jest okresem w życiu kobiety, kiedy jak nigdy wcześniej skupiamy się na swoim zdrowiu. Co miesiąc robimy badania krwi, chodzimy na wizyty do ginekologa. Rozumiem, że słysząc o nowotworze, przykuwamy do zdrowia jeszcze większą wagę.

Większość nowotworów u kobiet, które u nas są, to nowotwory piersi. Dziewczyny widzą zmiany w swoich piersiach i myślą: "Ach, to pewnie zmiany hormonalne". Bo tak, piersi przygotowują się do karmienia w procesach laktacyjnych, ale nie możemy tracić czujności onkologicznej.

Jeśli widzimy jakąś zmianę, która nas niepokoi, której nie było wcześniej, idźmy do lekarza. Nie czekajmy z diagnostyką na okres po narodzinach dziecka, czy zakończeniu karmienia.

Z niemowlakiem przy piersi trudno znaleźć czas na pogłębioną diagnostykę. Kobiety raczej odsuwają w tym czasie swoje potrzeby na boczny tor. Myślą: "Pójdę, ale niech dziecko wyjdzie z pieluch. Pójdę, ale jak przestanę karmić. Pójdę, ale muszę znaleźć czas". A tego czasu ciągle nie ma.

Fajnie jest być mamą do późnej starości, ale żeby do tego doszło, trzeba o siebie zadbać. Pójść, nawet z dzieckiem, na badania, poprosić kogoś o opiekę.

Gdy boli nas ząb, nawet w okresie karmienia piersią, to idziemy do dentysty, bo nie chcemy być szczerbate. Na tej samej zasadzie traktujmy inne części naszego ciała. Jeśli widzimy zmiany w piersi, idźmy do lekarza. Nie zrzucajmy wszystkiego na zmiany hormonalne w ciąży. Może tak jest, ale nich powie nam to ginekolog, a nie koleżanka czy ciocia.

Albo internet.

Broń, panie Boże! Szukajmy tam informacji, jak skompletować wyprawkę, ale w sprawach zdrowia i leczenia, opierajmy się na lekarzach.
Trzy kroki do zrobienia, które mogłaby Pani wskazać mamie, która wymacała u siebie niepokojący guzek?

Po pierwsze - nie bać się. Jeśli ma już diagnozę, proszę dzwonić do Fundacji Rak'n'Roll, dzwonić do mnie. Uruchomimy proces leczenia i pomożemy. Mamy specjalistów, którzy mają ogromne, wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu ciąż u kobiet chorych na raka.
Rodzina niech wspiera, zachęca. "Chodź, zobaczymy, co to jest", zamiast zapewniać, że wszystko będzie dobrze. Tego nie wiemy, wie to specjalista, który sprawdzi guzek i rozwieje nasze obawy. A jeśli dowiemy się, że to zmiana onkologiczna - możemy ją wyleczyć.

Ma Pani takie wrażenie, że w Polsce potrzebujemy więcej edukacji onkologicznej, więcej Różowych Październików, by popchnąć kobiety do regularnych badań?

Jak najbardziej. To powinna być nasza codzienna higiena. Tak jak się myjemy, raz w miesiącu mamy okres, obserwujmy swoje ciało nieustannie. Jeśli coś się dzieje, wkroczymy na tyle szybko, by to wyleczyć. W trakcie ciąży można leczyć się onkologicznie i urodzić zdrowe dziecko.

Wydaje mi się, że rak jest tak poważną chorobą, że dowiedzenie się o nim w czasie ciąży, musi prowadzić do napędzania spirali strachu, jeszcze większego, potężniejszego niż w czasie ciąży fizjologicznej. Nie chcemy wywoływać wilka z lasu...

Ale jeśli ten wilk tam jest, to on nie zniknie dlatego, że ze strachu wycofamy się na paluszkach.

Są różne rodzaje nowotworów, ale większość dziewczyn, które przychodzą do nas i które zdiagnozowały się w czasie ciąży to zdrowe dziewczyny ze zdrowymi dziećmi. One bardzo przejmują się tym, czy przyjmując chemię, nie zaszkodzą dziecku. O tym decyduje lekarz, on wie, co dobre dla ciężarnej i płodu. Dba o ich bezpieczeństwo.
Wrześniowe spotkanie Boskich MatekFot. Materiały partnera
W kraju, w którym zabrania się kobietom w ciąży jeść kapustę, żeby dziecko nie miało kolek po urodzeniu, wizja przyjmowania chemii wydaje się szaleństwem.

Nie wiem, jak jest z kapustą, ale jeśli lekarz mówi, że chemia nie zaszkodzi dziecku, to on ma wiedzę, której można ufać. Dbając o siebie, dbamy o dziecko.

My jesteśmy dla dziewczyn wsparciem, które czasem pomaga przejść przez pierwsze drzwi do zdrowia. Zdarzało się, że gdy partner, ojciec dziecka nie mógł przyjechać, trzymaliśmy kobiety za rękę. Potem dostajemy zdjęcia uśmiechniętych mam i ich dzieci, które cieszą się dobrym zdrowiem.

Ile mam miała Pani już pod opieką?

220.

A ile z nich zmarło?

12 kobiet.

Mało i dużo zarazem.

To były kobiety, u których nowotwór rozwinął się na długo przed ciążą. Pomogliśmy im, bo one urodziły zdrowe dzieci, z którymi spędziły trochę czasu. Mogły być mamami.

Czyli jeszcze raz: "Dziewczyno, dotknij swoich piersi!"

Oczywiście! To jest zmora, że boimy się siebie dotykać. Wiemy, jak wygląda nasza twarz i ręce, ale nie mamy pojęcia, jaką budowę mają nasze piersi czy wargi sromowe. My znamy najlepiej mapę swojego ciała i jej znajomość pozwoli nam wyczuć zmiany i ruszyć ścieżką zdrowienia.

A nie jak się powszechnie uważa, że rak to koniec i kaplica?

To nie jest tak. Rak nam się bardzo źle kojarzy, bo opieramy się na przeczuciach, mitach, a nie faktach. Rak jest wyleczalny. Ja jestem po dwóch nowotworach. Nad biurkiem mam zdjęcia dziewczyn, zdrowych dziewczyn z ich zdrowymi dziećmi. One mają w swojej historii życia raka, ale to tylko jeden z fragmentów ich opowieści, bo one przez raka przeszły.