Robię codzienne zakupy dla rodziny i jestem coraz bardziej załamana. Za 100 zł kupuję tyle, co nic

Iza Orlicz
Początkowo informacje o rosnących podwyżkach cen, przede wszystkim żywności, traktowałam w kategoriach międzypartyjnych przepychanek politycznych. Ostatnio dotarło jednak do mnie, że za 100 zł kupuję teraz o wiele mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Ceny żywności wciąż rosną 123rf.com


Zakupy robię zwykle raz w tygodniu w znanych wszystkim Polakom spożywczych sieciówkach lub w wiejskich sklepach w okolicy, w której mieszkam. Nigdy skrupulatnie nie analizowałam paragonów, kupuję zazwyczaj te same produkty, które lubi jeść moja rodzina.

Nie chodzi o "paragony grozy", ale fakty


Ostatnio jednak zauważyłam, że robię bieżące zakupy, wydaję ok. 100 zł, a przynoszę ze sklepu coraz mniej – za kilka plasterków wędliny, dwa filety z kurczaka, paczkowany ser, chleb, kilka jogurtów, wodę mineralną, mąkę, kilka sezonowych warzyw i owoców, spośród których najbardziej ekskluzywny produkt to awakado (za 6,99 zł) wydałam ponad 90 zł. I nie chodzi mi o robienie atmosfery "paragonów grozy” – stwierdzam jedynie jak jest.


W rozmowach z koleżankami, ale też na forach internetowych dla mam, wiele kobiet skarży się, że zakupy spożywcze pochłaniają coraz więcej pieniędzy z ich miesięcznego domowego budżetu. Przy czym wciąż to jest tendencja wzrostowa, te ceny nie zatrzymują się, tylko nadal rosną.

Gdy dzwonię do znajomej i informuję ją, że piszę tekst na ten temat, ona mówi wprost: "Moje zarobki stoją w miejscu, a ceny żywności po prostu galopują. Jeszcze do niedawna wydawałam ok. 2 tys. zł na jedzenie dla naszej 4-osobowej rodziny, teraz jest to o ok. 500 zł więcej. A przecież mam jeszcze inne wydatki, np. w tym miesiącu muszę kupić jesienne buty i kurtki dla dzieci”.

Jedna pensja nie wystarcza


Inna znajoma podaje konkretny przykład: "W mojej sprawdzonej piekarni ostatnio kupowałam chleb za 4,4 zł, to zaczyna robić się jakieś przegięcie. Taki bochenek jemy jeden dziennie, czyli wydaję ok. 130 zł tylko na samo na pieczywo!”

Z kolei na forach internetowych wiele kobiet pisze, że przy obecnych cenach z jednej pensji nie sposób się utrzymać.

"Mam roczne dziecko, już na pampersy, mleko modyfikowane, jedzenie i środki pielęgnacyjne dla syna wydaję naprawdę spore pieniądze. Czasem muszę kupić jakieś witaminy czy leki, a każdy wie, jakiego rzędu to wydatek. Mąż zarabia dobrze, ale co z tego? Wszystko praktycznie idzie nam na bieżąco, a naprawdę żyjemy skromnie” – pisze jedna z mam.

Niestety wzrost cen żywności zauważa chyba już każdy z nas, potwierdzają to nawet badania. W niedawnym sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 ankietowani zostali zapytani o to, czy martwi ich wzrost cen w Polsce. Ze stwierdzeniem "martwi mnie wzrost cen w Polsce" zgodziło się "zdecydowanie" 61 procent respondentów, a 18 procent wybrało odpowiedź "raczej się zgadzam". "Raczej się nie zgadzam" odpowiedziało 10 procent badanych, a "zdecydowanie się nie zgadzam" - 9 procent.