Moje dziecko nie chodzi na mszę z okazji rozpoczęcia roku. "A czemu cię nie widziałam w kościele?"

Magdalena Konczal
"Niby udział we mszy podczas rozpoczęcia roku jest nieobowiązkowy. Piszę niby, bo tak jest w teorii, a w praktyce nauczyciele krzywo patrzą na osoby, których w kościele nie ma. Tak właśnie wygląda polska szkoła w XXI wieku…" – pisze Jagoda, mama 10-letniego Stasia i 15-letniej Agnieszki.
Dziecko nie chodzi na mszę z okazji rozpoczęcia roku, od nauczycielki słyszy nieprzychylne uwagi pixabay/ kisistvan77

Msza na rozpoczęcie roku

Apele, spotkania w klasach i uroczyste msze święte – tak najczęściej wygląda rozpoczęcie roku szkolnego w Polsce. Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że nie wszyscy uczniowie wychowywani są w wierze katolickiej. Rodzice, a także dzieci mogą nie mieć zamiaru uczestniczyć w uroczystościach religijnych i mają do tego prawo.
– Już od kilku lat toczę ciche batalie z polonistką ze szkoły. Wcześniej uczyła moją córkę, a teraz syna. Pech chciał, że jest też wychowawczynią Stasia, więc konflikt jeszcze się nasilił. O wycieczkach religijnych podczas lekcji polskiego już nie wspomnę, ale każdy rok szkolny zaczyna się tak samo: wyłapuje, kto nie był na mszy i oczywiście nie wprost, robi przytyki niewierzącym uczniom – pisze nasza czytelniczka.


Przypomnijmy, że jakiekolwiek zmuszanie uczniów do uczestniczenia w praktykach religijnych, pośrednio i bezpośrednio jest niedozwolone. Tymczasem, jak wynika z opowieści Jagody dzieci, które nie uczestniczą we mszy z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, są traktowane, łagodnie mówiąc, nie najlepiej.

"A czemu cię nie widziałam w kościele?"

– Kiedy moja córka miała jeszcze zajęcia z tą panią, polonistka potrafiła zadać jej pytanie: "A czemu cię nie widziałam w kościele?". Teraz, już po licznych skargach rodziców, niby od niechcenia i nie wskazując nikogo palcem, podkreśla, jak ważne jest bycie wierzącym i praktykującym katolikiem. Nawiązuje do historii i literatury, chcąc się zasłonić przedmiotem, którego uczy. I chociaż nie mówi wprost, to wiem, że mój syn i jedna koleżanka z klasy, która również jest niewierząca, po prostu czują się gorsi – pisze rozgoryczona mama.

Zgodnie z prawem nie można nikogo zmusić do uczestniczenia lub nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Poza tym nauczyciele powinni zadbać o komfort wszystkich uczniów – tak, by grupa osób, które są innego wyznania lub są osobami niewierzącymi, nie czuła się w żaden sposób wykluczona. Tymczasem rzeczywistość w niektórych szkołach wygląda zupełnie inaczej. – Staś mówi mi, że się tym nie przejmuje, ale widzę, że nie chce wyróżniać się z grupy, a nauczycielka przez swoje niby ogólne komentarze jedynie pogłębia ten podział. Nie mam zamiaru chodzić do wychowawczyni i kolejny raz tłumaczyć tego samego. Ona twierdzi, że jedynie przekazuje dzieciom "swój światopogląd". Czy naprawdę jej światopogląd wygląda tak, że dyskryminuje dzieci, które są w mniejszości i mają inne wartości niż ona sama? – pisze nasza czytelniczka.

Wiele osób podkreśla, by nie umieszczać mszy jako jednego ze standardowych elementów rozpoczęcia roku szkolnego, ponieważ w ten sposób w jakimś sensie dyskryminujemy uczniów, którzy z różnych powodów nie chcą uczestniczyć w tej uroczystości religijnej i oczywiście mają do tego prawo.

W polskich szkołach wciąż jeszcze msza przedstawiana jest jako jeden z obowiązkowych punktów programu w trakcie rozpoczęcia roku szkolnego.

– Ile lat będziemy czekać na to, aż dzieci, które są niewierzące lub wyznają inną wiarę niż katolicka, przestaną być dyskryminowane i upokarzane? Mam nadzieję, że moje wnuki nie będą musiały wychowywać się w takiej smutnej rzeczywistości szkolnej – podsumowała Jagoda.