Fundacja Wolność od Religii otrzymała list, w którym mama pierwszoklasistki z technikum opisała sytuację wprawiającą w osłupienie. Rzecz dzieje się w polskiej szkole. Mama przy składaniu dokumentów do technikum zadeklarowała, że jej dziecko nie będzie chodziło na religię. Mimo to wychowawczyni przed pierwszą lekcją religii zmusiła dziewczynę, by poszła na zajęcia.
Powód? Nie ma "karteczek wypełnionych przez rodziców", a te mają być wypełnione po pierwszym zebraniu rodziców. "Nie wiem, po co jeszcze kolejna deklaracja skoro już na liście zaznaczałam, że nie będzie chodzić" - pisze kobieta w liście.
"Córka poszła na tą lekcję religii i Pani katechetka przy całej klasie zaczęła córkę wypytywać: 'Czemu nie wierzysz? Jesteś Jehowa? (tu śmiech całej klasy) Czemu nie chodzisz na religię? Gdzie mieszkasz? Gdzie chodziłaś do szkoły? Czy zdajesz sobie sprawę, jakie to niesie za sobą konsekwencje i czy wiesz, że ja to do księdza wysyłam, kto chodzi, a kto nie? Czy Twoi rodzice na pewno wiedzą?" - czytamy w liście.
Kobieta zwróciła się do fundacji z prośbą o pomoc. Czy taka sytuacja jest prawnie dopuszczalna? "Czy Pani miała prawo postawić moją córkę w takiej sytuacji i kazać się jej tłumaczyć przy całej klasie? Jak mogę dopilnować, żeby moje dziecko nie czuło się gorsze z tego powodu, że jest ateistką?" - pyta zdezorientowana i dodaje, że córka sama świadomie zrezygnowała z religii.
"Córka była chrzczona i przystąpiła do I komunii świętej, lecz przy przygotowaniach do bierzmowania stwierdziła, że nie chce brać w tym udziału, a ja uszanowałam jej wybór" - wyjaśnia kobieta w liście.
Jakby tego było mało, "na rozpoczęciu roku szkolnego 'wparował' do sali ksiądz, Pani kazała wszystkim wstać i ksiądz wszystkich poświęcił, czy ktoś sobie życzył, czy nie. Córka się nie roztopiła, ale to kolejna czynność zmuszająca do poddawania się aktom wiary osobie niewierzącej. Poza tym jedną godzinę religii córka ma w planie jako pierwszą i powiedziałam jej, żeby poszła do szkoły o godzinę później, a Pani katechetka wstawiła jej nieobecność. Mam nadzieję, że po mojej interwencji na zebraniu (12 września) nieobecność ta zostanie wykasowana".
W praktyce religia jest w planie lekcji dla wszystkich, czy to się komuś podoba, czy nie. Co więcej, z sondażu Fundacji Wolność od Religii wynika, że jedna czwarta szkół nie informuje rodziców o możliwości organizacji lekcji alternatywnych do religii, a 17 proc. szkół informuje rodziców o zajęciach etyki w sposób zniechęcający do udziału.
Święte lekcje, bezkarni katecheci?
Opisana w liście sytuacja nie jest wyjątkiem: "Moje dziecko na początku kariery szkolnej też trafiło na religię przed zebraniem. To było trzy lata temu. Teraz mamy religię na końcu zajęć, mimo że dyrekcja jest kościelna, a katechetka nawiedzona. Wiele rzeczy jest nie tak (deklaracje wypisu/ zapisu), ale akurat udało się dojść do porozumienia w najbardziej dokuczliwych kwestiach. Już żadne dziecko nie trafia 'przypadkiem' na religię. Ale pierwszy rok był trudny i pełen awantur" - czytamy w komentarzach.
"Ja zrobiłam kiedyś aferę, bo na zastępstwo z religii dali polski. Córka poszła normalnie na drugą lekcję i dowiedziała się, że straciła godzinę jednego z najważniejszych i najbardziej lubianych przez nią przedmiotów. W Librusie informacja pojawiła się tego samego dnia, nie zdążyliśmy się zorientować" - komentuje internautka.
Uwagę czytelników przyciągnęło też skandaliczne zachowanie katechetki. Jak się okazuje, granice rodziców i dzieci przekraczane są dość często: "Od mojego dziecka w przedszkolu, parę lat temu, katechetka wymagała zdjęcia rodziców ze ślubu kościelnego. Na moją skargę do dyrektorki placówki otrzymałam odpowiedź, że to nie jej sprawa. To dopiero był cyrk" - to tylko jedna z wielu historii, które znaleźć można w dyskusji pod postem.
Z pewnością takie sytuacje nie dzieją się w każdej szkole, jednak warto, by rodzice znali swoje prawa i walczyli o nie, gdy są w sposób oczywisty łamane. Nie, nauczyciel nie ma prawa żądać od ucznia deklaracji wiary lub niewiary, nie ma prawa z powodu wyznania nikogo oczernić czy ośmieszać. Co więcej, nauczyciel nie ma prawa zmusić ucznia do obecności na lekcji religii, tak jak zadziało się w tym przypadku.