"Niech idą do szkoły, ja muszę odpocząć". Oto słowa, których nie ma odwagi wypowiedzieć wiele z nas

Marta Lewandowska
"Czy ty też nie możesz doczekać się września? - zapytała mnie w zeszłym tygodniu znajoma i choć kocham lato, doskonale wiedziałam, co ma na myśli" - zaczyna swój list Helena. Kobieta ma dwoje dzieci, córka za chwilę zacznie naukę w drugiej klasie, syn w trzeciej. Jak wielu rodziców, Helena ma nadzieję, że dzieci do szkoły pochodzą jak najdłużej.
Sfrustrowane i zmęczone, matki niecierpliwie czekają na rozpoczęcie roku szkolnego. Fot. Gustavo Fring z Pexels

Idźcie już do szkoły

"Od samego początku pandemii pracuję zdalnie, odpowiada mi ten stan rzeczy z wielu powodów, choćby dlatego, że kiedy dzieci uczyły się z domu, mogłam sprawdzić, czy podłączają się do lekcji" - pisze nasza czytelniczka. "Jutro moje dzieci pójdą do szkoły, ja nadal będę pracować z domu, mam nadzieję, że jak najdłużej zostanę tu sama".


Helena nie ukrywa, że te wakacje były dla niej jeszcze większym wyzwaniem niż rok szkolny. Córka jest jeszcze mała i ciągle zabiegała o uwagę mamy, która musiała pracować. "Kiedy odsyłałam ją do brata, żeby się razem pobawili, ciągle się kłócili, kiedy nie była u niego, jęczała mi nad uchem, że się nudzi".

"Cały ostatni rok ktoś marudzi, jest głodny, rozwala rzeczy po całym domu, nie zliczę, ile razy musiałam przepraszać klientów za kakofonię krzyków w tle. Sprzedaję ubezpieczenia i miałoby było sprawiać wrażenie osoby, która panuje nad własnym życiem" - kobieta nie kryje zmęczenia i poirytowania. Na pierwsze dni września wypisała urlop, żeby zawieźć dzieci na rozpoczęcie roku szkolnego. Nie ukrywa, że dla niej to święto. Resztę tygodnia będzie delektować się ciszą.

"Miejsce dzieci jest w szkole - koniec i kropka. Nie będę nikomu tłumaczyć, że kocham moje dzieci. Powiem za to coś, czego wiele matek nie ma odwagi powiedzieć. Mam ich dość. Jestem sfrustrowana i zmęczona, zamiast rano spokojnie napić się kawy, nerwowo przeglądam lodówkę, czy na pewno jest tam coś, co spokojnie w każdej chwili będę mogła wrzucić do mikrofalówki, żeby ich nakarmić. Bo to, że zgłodnieją w najgorszym momencie dnia, jest pewne" - pisze kobieta.

Marzę o odpoczynku

Helena dopiero skończyła urlop, ale jak sama przyznaje, na greckiej wyspie dzieci były równie mocno absorbujące, jak w domu. "Jak koś mówi, że odpoczął na urlopie z dziećmi, to zastanawiam się, dlaczego kłamie. Dla mnie zmienił się tylko klimat, dalej byliśmy razem i dalej było mnóstwo sporów, bo zwyczajnie wszyscy potrzebujemy od siebie odpocząć" - przyznaje sfrustrowana czytelniczka.

Kobieta pisze, że dziś jej największym marzeniem jest, aby cały rok szkolny dzieci spędziły w szkolnych ławkach. "Wcale bym się nie obraziła, jakby władze zdecydowały, że w ferie też mają się uczyć, żeby nadrobić zaległości z poprzedniego roku. I nie mówcie mi, że czytając te słowa, nie przyszło wam do głowy, że to genialny pomysł" - czytamy w liście.

Helena podkreśla, że nigdy nie miała pomysłu, aby uczyć dzieci w domu, posłała każde z nich do przedszkola krótko po trzecich urodzinach i z wielką przyjemnością odbierała je dopiero po podwieczorku. Również, kiedy sama miała wolne.

"Kiedy dzieciaki są w placówkach, to w sobotę faktycznie czerpię przyjemność ze spędzania z nimi czasu. Chętnie zabieraliśmy je do ZOO, muzeum, czy umilaliśmy czas w inny sposób. Przez ostatni rok szkolny, każdą wolną chwilę najchętniej spędziłabym z dala od nich. Uważam, że powrót do szkolnych ławek jest kluczowy dla stanu psychicznego nie tylko dzieci, ale też rodziców" - pisze Helena.

Kiedy już zaczną się lekcje

2 września dzieci Heleny po lekcjach pójdą na świetlicę, spędzą tam czas do 16, mimo że mama ma wtedy wolne. "Po odwiezieniu ich do placówki, zrobię sobie kawę i będę siedzieć w ciszy, potem pojadę na najcudowniejsze, bo samotne zakupy spożywcze, na których nikt nie będzie krzyczał, że nie chce brokułów. I pójdę, również sama, na spacer, nawet jeśli będzie lało" - snuje plany kobieta.

Z jednym musimy się zgodzić, nie tylko Helena ma dość ciągłej opieki nad dziećmi. Przeglądając wpisy moich koleżanek w mediach społecznościowych, odnoszę wrażenie, że większość z nich myśli podobnie, choć niewiele z nich ma odwagę powiedzieć to głośno.

Wszyscy jednak wypowiadamy na głos życzenie "oby jak najdłużej stacjonarnie". I tak z jedną z myśli Heleny zgadzam się bez dwóch zdań: wszyscy musimy już od siebie odpocząć. Dzieciom potrzeba rówieśników i namiastki normalności, jaką są szkoła i przedszkole, a nam rodzicom potrzeba możliwości skupienia się tylko na jednej rzeczy na raz. Choć na chwilę.

Matki (ani ojcowie) nie są cyborgami. Według biolożki Evelin Kirkilionis dorosły człowiek potrzebuje 10 godzin odpoczynku na dobę, włączając w to sen. Załóżmy, że śpimy około 7 godzin (to taka zdrowa norma), skąd wziąć te trzy brakujące, kiedy wokół harcują dzieci, a telefon nie przestaje dzwonić?

Jeśli moje dzieci wsiadają do szkolnego autobusu o 7:15, a ja zaczynam pracę o 9:00, to dzięki szkole właśnie znalazłam dwie godziny. Zostaje jedna, nazbiera się w ciągu dnia. Oby tylko ta jedna godzina była problemem przez najbliższe 10 miesięcy.