Mąż upiera się, by córka chodziła na religię w przedszkolu, ja uważam, że to za wcześnie
W większości przedszkoli są prowadzone nieobowiązkowe zajęcia z religii. Na początku roku szkolnego rodzice muszą wyrazić na nie zgodę. Co jednak, gdy jedno z nich jest przekonane o tym, że dziecko powinno na takie zajęcia uczęszczać, a drugie jest przeciwne?
- Z początkiem roku szkolnego w przedszkolach trzeba wypełnić oświadczenie, czy dziecko będzie uczęszczać na lekcje religii.
- Nasza Czytelniczka pisze, że nie chce, by jej córka chodziła na religię, jej mąż jest przeciwnego zdania.
- Czy zajęcia religii dla tak małych dzieci to indoktrynacja?
"Nasza córka ma 4 lata, od tego roku dla jej grupy będzie zorganizowana religia. Mój mąż jest wierzący, uważa, że nasze dziecko powinno już w przedszkolu uczęszczać na takie zajęcia, ja jestem zdania, że to za wcześnie. Według mnie jest za mała, by zrozumieć przekazywane tam treści” – pisze Anna.
Dla mnie to indoktrynacja
Przyznaje, że ten problem pojawił się dopiero teraz, bo wcześniej mąż, pomimo że sam chodzi raz w tygodniu do kościoła, nie zachęcał, ani tym bardziej nie zmuszał do tego dziecka.
"Teraz jednak uparł się, przekonuje, że to najwyższy czas, by dziecko zaczęło poznawać pierwsze założenia religii katolickiej. A ja jestem zdania, że w tym wieku to zwykła indoktrynacja, bo czteroletnie dziecko wierzy bezwzględnie we wszystko, co mu się powie. Do tego pewnie niewiele zrozumie, np. o bogu istniejącym w trzech osobach” – pisze Anna.
Dodaje, że nie sprzeciwia się lekcjom religii, bo wiedziała, że mąż jest wierzący i to ważny dla niego aspekt, ale chce, by córka dopiero w szkole zaczęła uczęszczać na te lekcje.
Straszyli nas Bogiem, wszystko było grzechem
"Będzie starsza, mądrzejsza, może zacznie zadawać pytania i będziemy mogły na ten temat rozmawiać czy dyskutować. Mąż chce ją wychować w wierze chrześcijańskiej, w porządku, ale po tym co się dzieje obecnie w kościele nie chcę, by córka stała się nawiedzoną katoliczką” – pisze Anna.
Przyznaje, że ona ma złe wspomnienia ze swoich lekcji religii, podczas których ksiądz wiecznie straszył bogiem, a prawie wszystko było grzechem.
"Uważam, że osoba duchowna, która przekazuje takie treści dzieciom ma na nie ogromny wpływ. W przypadku przedszkolaków może się to zakończyć jakimiś lękami lub wtłoczeniem do głowy katolickich prawd, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Jeśli mężowi zależy, niech córka chodzi na religię, ale dopiero w szkole, gdy będzie starsza, bardziej krytyczna, będę mogła jej pewne sprawy wytłumaczyć lub z nią omówić. Chcę wiedzieć i mieć wpływ na to, czego będzie tam uczona” – dodaje Anna.
Może cię zainteresować także: Gwałtownie spada liczba uczniów, którzy chodzą na religię. Działania Czarnka to zmienią?