Spytałam kobiety, czego zabraniają swoim facetom. Odpowiedzi to dowód, że wszystkie bywamy zołzami

Agnieszka Miastowska
Pytanie "czego mężczyźni zabraniają swoim kobietom" wywołało duże emocje. W tekście na ten temat sama pytałam, czy przenieśliśmy się do średniowiecza, skoro niektórym panom wydaje się, że mogą swoim kobietom czegoś zabraniać. Jednak, gdy postanowiłam zapytać panie o to, czego same zabraniają swoim facetom, ich odpowiedzi sprawiły, że biję się w piersi. Chyba czasami naprawdę bywamy zołzami.
Czego zabraniamy mężczyznom? Kobiety to jednak zołzy Kadr z filmu "Zła kobieta"

Mężczyzna jest głową, a kobieta szyją

Wielu panów, których pytałam o to, czego zabraniają swoim partnerkom, zostało okrzykniętych despotami, szefuniami, uzależniającymi samcami, którym wydaje się, że mogą traktować kobiety, jak swoją własność.
Jednak płeć piękna też nie zawsze bywa fair. Słyszeliście kiedyś przysłowie, zgodnie z którym mężczyzna jest głową, ale kobieta szyją, która tą głową kręci? Słuchając odpowiedzi moich znajomych, muszę przyznać, że jest coś w tym. Oto jakie były najczęstsze odpowiedzi na proste pytanie: czego zabraniasz swojemu facetowi?

O kolegach możesz zapomnieć

Większość kobiet, z którymi rozmawiam, nawet jeśli zna przyjaciół swojego partnera od lat, nie jest do nich zbyt ciepło nastawiona. Koledzy wielu kobietom jawią się jako ci, przez których ich partner wpada na głupie pomysły. Słuchając tego, mam wrażenie, że są niczym matki, mówiące o swoich niesfornych od zawsze synkach, że to akurat "niewłaściwe towarzystwo" sprowadziło ich aniołka na złą drogę.


– Od kiedy dowiedziałam się, że koledzy mojego męża zorganizowali mu wieczór kawalerski w klubie ze striptizem, zupełnie straciłam do nich zaufanie i sympatię. Zawsze byli typem osób, które powtarzały słowo "pantoflarz", śmiały się, że on za mną biega i ostatecznie namówili go na kolejny pokaz męskości. Wielcy samcy Alfa – wyjaśnia ze złością Agnieszka.

Dlatego żona postanowiła postawić mężowi ultimatum. Albo ona, albo koledzy. Koledzy, którzy mają na niego zły wpływ. Tomek może się z nimi zobaczyć, ale raz na jakiś czas i to z zegarkiem w ręku, wcześniej muszą to zresztą ustalić, a on już wie, że to nie będzie miła rozmowa.

– Powiedziałam, że od kiedy mamy rodzinę, powinien rozumieć, że koledzy nie są już ważni, szczególnie tacy. Nie chodzi z nimi na siłownie, nie spotyka się po pracy, raz na kilka miesięcy próbują wyciągnąć go na piwo, ale on wie, jakie mam zdanie na ten temat. Nie obejdzie się bez dyskusji – tłumaczy bezlitośnie.

Konflikty na linii partnerka-koledzy byłego singla (aka samca Alfa) bywają naprawdę ostre. Ola zablokowała w telefonie narzeczonego numer jego "byłego" najlepszego kumpla.

– Dowiedziałam się, że mnie obgaduje, zniechęca mojego mężczyznę do związku ze mną, szuka we mnie wad, po prostu podkopuje ten związek. Zablokowałam go na wszystkich aplikacjach i powiedziałam, że jeśli Michał jest lojalny, nie odezwie się więcej do takiego znajomego – dodaje. Na razie się nie odezwał.

Ekstremalne sporty? Po moim trupie

Z jednej strony trudno dziwić się, że kochające partnerki martwią się o swoim mężczyzn, z drugiej zakaz zabawy i próbowania nowych rzeczy może rodzić u panów duże frustracje.

Wiele kobiet, z którymi rozmawiam, mówi, że od kiedy są ze swoimi facetami, nie wyobrażają sobie, by ci narażali swoje zdrowie w jakikolwiek sposób. Motocykliści musieli więc przesiąść się na rower, miłośnicy adrenaliny pogodzić się z tym, że nigdy nie poznają smaku latania ze spadochronem czy skakania na bungee.

– Gdy poznałam Pawła, jego pasją były motocykle, jeździł na ścigaczu, trochę ścigał się na torze, czasem wyjeżdżał na kilkudniowe wycieczki w góry, by uciec przed wszystkim. Powtarzał, że motocykle to pasja jego życia. Chciał, żebym jeździła z nim, ale nie okazałam się fanką prędkości. Co chwilę słyszałam o kolejnym jego koledze, który doznał wypadku, któremu coś się stało – dodaje.

Gdy parze urodziło się dziecko, Kamila po wielu prośbach, rozmowach i płaczach powiedziała wprost: motocykl trzeba sprzedać. Była zabawa, teraz jest rodzina.

– Powiedziałam, że nie chcę wychowywać dziecka sama, a każdy jego wyjazd motocyklem to dla mnie powód do zmartwień, do wyobrażania sobie, czy nic mu się nie stanie, jak czasem słyszałam wycie karetki, to mnie paraliżowało. Dlatego tak — po prostu kazałam mu sprzedać maszynę. Może mu coś odebrałam, ale taka jest kolej rzeczy. Dorosły facet ma być odpowiedzialny – podsumowuje.

Marcin marzył za to o kursie spadochroniarstwa, ale swojego marzenia nigdy nie mógł zrealizować przez kwestie finansowe, gdy wreszcie odłożył na debiut w (być może) swoim przyszłym hobby, usłyszał od żony, że nie ma takiej opcji...

– Uznałam, że to zbyt niebezpieczne. Nie chcę, żeby coś mu się stało, nie wiem, czy sobie poradzi. Pokłóciliśmy się o to kilka razy i zrezygnował – tłumaczy. Pytam, czy nie czuje, że podcina swojemu partnerowi skrzydła. Może to byłby początek pasji, jego sposób na odreagowanie pracy?

– Podcięte skrzydła to by miał, jakby mu się ten spadochron nie otworzył, a ja chcę mieć faceta w domu – podsumowuje. Auć.

Masz szlaban na pracę

Szukając odpowiedzi na kobiecych forach, wpadłam na tematy, których w tym kontekście w życiu bym się nie spodziewała. Okazuje się jednak, że wiele partnerek swoim panom zabrania pracy.

Pracy na drugą zmianę, by nie wracał za późno do domu, na noc, by w ogóle w nim gościł, szczególnie zawodów związanych z wyjazdem z domu, jak kierowca ciężarówki czy autobusu.

– Gdy zaczęłam spotykać się z moim narzeczonym, powiedziałam, że nie po to mam faceta, żeby zasypiać sama i że nie wyobrażam sobie, by pracował na noc. Musiał zmienić pracę na taką, w której nie ma systemu zmianowego. Miałam koleżankę, której mąż jeździł na tirach. Zbyt długie rozłąki, zdrady, problemy, rozwód. Albo praca, albo rodzina. Trzeba mieć w życiu priorytety – pisze w odpowiedzi na mój post na kobiecej grupie Dorota.

Wiele kobiet przyznaje, że tolerowało pracę partnera, dopóki nie pojawiło się dziecko. Wraz z powiększeniem rodziny oczekiwały, że ten skupi się na obowiązkach ojca, a dzieci nie będą cierpieć z powodu "weekendowego taty". To kolejny powód zakazów — dla dobra rodziny.

Teściowej mówimy nie

Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach i nikt nie wie tego tak dobrze, jak synowe. Powiedzcie, że to stereotypy, ale dlaczego, mimo że kawały o teściowych opowiadają panowie, to historie o teściowych z horrorów znają z własnego życia raczej panie?

Opowieści o konfliktach na linii synowa-teściowa słucham chyba najczęściej ze wszystkich kobiecych narzekań. Niektórym kobietom mamusia tak zaszła za skórę, że zakazały kontaktów z nią lub innymi członkami rodziny swoim partnerom.

– Mieszkałam z rodzicami Marcina dwa lata i były to dwa lata piekła. Kłótni o wszystko, poniżania mnie na każdym kroku, wypominania, że jestem w tym domu obca. Byłam młodą, naiwną dziewczyną i godziłam się za każdym razem, bo nie wypada starszej kobiecie, teściowej czcigodnej nie ustąpić – tłumaczy moja bliska znajoma.

Po wyprowadzce z domu teściów problemy z nimi nie skończyły się. Wtrącanie w prywatne sprawy, wymuszanie decyzji, ingerencja w wychowanie dziecka były na porządku dziennym. Dlatego kobieta postanowiła zakazać mężowi odwiedzin u rodziców.

– Nie jestem despotką, wiem, że rodzina jest ważna, ale ja wycierpiałam z ich strony zbyt wiele, dlatego powiedziałam mężowi, że nie chcę, żeby ich odwiedzał, a na pewno nie z dzieckiem. I tak, na mój zakaz, no prośbę przestał spotykać się z rodzicami – dodaje.

Ta sytuacja była dość napięta, jednak na forach nie brak kobiet, które mówią wprost, że zakazują swoim partnerom zbyt częstych spotkań z bratem, siostrą, szwagrem, rodzicami, bo... nie dogadują się z jego rodziną i wolą spędzać czas z dala od niej.

Koleżanki, ex i porno

W kategoriach "rzeczy zakazanych" znajdują się jednak i takie mniejszego kalibru niż zakaz uprawiania własnych pasji czy spotkań z rodziną. Kobiety są zazdrośnicami i nie mnie oceniać, czy ich powody do niepokoju są rozsądne, przesadzone czy wyolbrzymione. Kto nigdy nie zabronił partnerowi rozmowy czy spotkania, z akurat tą "ładną koleżanką" czy "przystojnym znajomym", niech pierwszy rzuci kamień.

– Mój chłopak nie ma koleżanek, bo ja po prostu ich nie uznaję. Każda koleżanka to potencjalna... no bliska znajoma. Zaufanie to jedno, ale kontrola to drugie. Uważam, że w związku można mieć już jakieś swoje stare znajome czy kumpelki, ale nie nowe koleżanki, poznane w pracy czy na ulicy. Dlatego, od kiedy jestem ze swoim chłopakiem, nie chcę widzieć w jego SMS-ach żadnych innych kobiet – tłumaczy Ola.

Nawet tych wirtualnych! Lajkowanie profili półnagich influencerek na Instagramie czy
oglądanie filmów pornograficznych to zdecydowanie coś, czego wiele kobiet kategorycznie zakazuje swoim facetom.

– Nie chciałabym nawet mówić wprost tego, że nie chcę, żeby mój partner oglądał nagie dziewczyny. To dla mnie jasne. Powinien to wiedzieć sam z siebie, a jeśli nie wie? Okej, to nazwijmy to zakazem – tłumaczy mi koleżanka.

Panowie w swoich zakazach chcą, by kobiety wyglądały tak, jak oni sobie tego życzą, nie były wyzywające, nie spotykały się z koleżankami, były ich własnością.

A kobiety? Z jednej strony są zmartwionymi mamami, które dla swoich partnerów chcą bezpieczeństwa, z drugiej zdarza się, że podcinają im skrzydła i starają się zmienić salonowego lwa w pokornego kotka. Bywają zazdrosne, nie tolerują niesfornych kolegów i nie boją się stawiać ultimatum. I często (bardzo często!) mamy rację, ale czasem też bywamy zołzami...