Zaczyna się sezon na facetów-gołoklatowców. Boli was kobiecy sutek, a sami świecicie golizną

Agnieszka Miastowska
Słońce nareszcie wyszło zza chmur, a z nim ten niezwykły gatunek mężczyzn. Spotkasz ich nie tylko smażących się na plaży, ale też w centrum miasta, opalających się na ławeczce, prężących na skwerku, a nawet przechadzających po sklepie z miną niezdradzającą, że klimatyzacja doprowadza ich do pierwszych symptomów hipotermii. Zaczyna się sezon na gołoklatowców – panów, którym wydaje się, że wszyscy chcą podziwiać ich brzuchy – niezależnie od tego czy to kaloryfery, czy raczej bojlery.
Mężczyźni z gołymi klatami w miejscach publicznych. Boli was kobiecy sutek? Pexels

Goła klata w wielkim mieście

Lato się rozpoczyna, a wraz z nim na plażach i w okolicach nadmorskich kurortów możemy zaobserwować masę ludzi w finezyjnych strojach. Krótkie spodenki i góra od bikini — why not? Męskie szorty i goły tors? Dlaczego nie, jesteście na wakacjach. Drogi spod domku czy hotelu na plażę nie trzeba pokonywać w pełnym rynsztunku.
Niektórzy panowie postanowili się jednak rozpędzić i w outficie "na gołą klatę" z nadmorskiego Mielna udać się na przykład do centrum Warszawy. Na ławce pośrodku skwerku starszy mężczyzna opala się w samych szortach, w supermarkecie, w którym od klimatyzacji trzęsę się z zimna, widzę mojego sąsiada, a raczej najpierw jego brzuch.


Ma gęsią skórkę na ramionach, ale koszulki za nic nie założy. To dla słabych! Widzę grupki facetów przechadzających się po mieście — rozmawiają głośno i zwracają na siebie uwagę wyrzeźbionymi torsami albo raczej mięśniami piwnymi.

Wiele zdegustowanych kobiet komentuje zresztą poczynania gołoklatowców stwierdzeniem, "żeby jeszcze mieli się czym pochwalić, to rozumiem", ale drogie panie, bądźmy ciałopozytywne. Nie zawstydzajmy kogoś za sam fakt braku kaloryfera, ale raczej za to, że niezależnie od jego formy, postanawia raczyć wszystkich NIEzainteresowanych widokiem swojego ciała.

I o ile robi to na plaży, nad jeziorem albo nawet w okolicy turystycznego kurortu jest to zrozumiałe, jednak "klata w wielkim mieście" nie jest czymś, co kobiety chciałyby oglądać na co dzień. Zresztą skoro mowa już o ciałopozytywności, przejdźmy do równouprawnienia.

Kobiece sutki są niedopuszczalne, męskie eskponowane

Czy jeszcze kilka tygodni temu nie dyskutowaliśmy o tym, czy kobiety mogą nie nosić staników? I to pod bluzką! Przecież sutki prześwitujące przez bluzkę, a nawet ledwo zarysowane pod nią były dla wielu mężczyzn "gorszące, prowokujące, nieodpowiednie".

Nie brakowało internautów, którzy kobiety, które nie miały ochoty pętać swoich piersi biustonoszami, osądzali o demoralizację dzieci. Nie mówiąc już o "selekcjonerach", którzy wszystkim kobietom świetnie radzili, jakie piersi mają to niezwykłe prawo noszenia się wolno — oczywiście te małe, młode, jędrne, piękne.


Ci sami znawcy estetyki nie widzą nic złego w paradowaniu po mieście bez koszulki. Dlatego dla zachowania minimum równości proponuję panom mały deal — nikt z nas nie musi nosić stanika, ale jednak wszyscy postarajmy się mieć na sobie przynajmniej koszulkę na ramiączka, no nawet crop-top, niech wam panowie będzie.

Uczmy się od mężczyzn

Możemy narzekać, na to, że za opalanie się bez stanika dostałybyśmy mandat nawet na zwykłej plaży, a nasz kolega często nie dostanie nawet upomnienia, spacerując bez koszulki po centrum miasta. Jednak jedno trzeba panom przyznać — ich brak wstydu, mówiąc kompletnie bez ironii, jest godny podziwu.

Gdy tylko przyjdą ciepłe dni, na kobiecych forach pojawia się masa postów od niepewnych siebie kobiet. Zastanawiają się czy powinny wyjść na miasto w szortach, jeśli ich nogi są niezgrabne, czy mają prawo założyć krótszą spódniczkę, jeśli są grubsze, wiele z nich przyznaje, że na wakacjach kąpię się w wyłącznie krótkich spodenkach i t-shircie, bo uważają, że ich ciało nie powinno być eksponowane nawet w zwykłym stroju kąpielowym. Przy trzydziestostopniowym upale noszą jeansy, bo nie chcą usłyszeć żadnego niemiłego komentarza.

Presja społeczna nauczyła nas, by nieustannie doszukiwać się w sobie wad. Z ostrożnością dobieramy więc stroje, by nie urazić innych swoim własnym ciałem, oglądamy się pod lupą, by dokładnie wiedzieć, gdzie mamy cellulit, rozstęp, pryszcz, przebarwienie, żylak i nieogolony włosek na nodze. I jak go zakryć, ukryć, zamaskować albo przynajmniej żyć z pełną świadomością, że wyglądamy źle, bo "on tam jest!".

I w takim momencie myślę sobie, że wszystkie powinnyśmy być niczym Janusz ze swoim bojlerem w centrum miasta. Iść ulicą z wysoko podniesioną głową i myślą "niech się wstydzi, ten kto widzi". Ale poza tym panowie, załóżcie jednak te koszulki, okej?