Pracodawcy stosują "karę za macierzyństwo". Te liczby niezbicie tego dowodzą

Marta Lewandowska
Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim spędza sen z powiek wielu kobiet, jak się okazuje, ich obawy są słuszne, bo matki na rynku pracy nie mają łatwo. Nie chodzi tu tylko o znalezienie nowej pracy, ale też o możliwość rozwoju w tej, do której wracasz. Matki zarabiają mniej od bezdzietnych koleżanek, a ich możliwości awansu są znacznie mniejsze.
unsplash.com

Kara za macierzyństwo

W socjologii funkcjonuje taki termin, mówi się, że zarobki matek są niższe nawet o 30 groszy na każdą złotówkę niż ich bezdzietnych koleżanek na analogicznych stanowiskach. Dysproporcja jest największa na prestiżowych stanowiskach i najbardziej dotyka kobiet, które mają więcej niż jedno dziecko. Im młodsze są dzieci, tym jest gorzej.


Jednak różnice, choć mniejsze występują na wszystkich stanowiskach we wszystkich krajach Unii Europejskiej i USA. Najmniej dotkliwe są różnice płacy w zawodach, które w naszej świadomości funkcjonują jako branże kobiece, jak edukacja czy kosmetologia.

Co ciekawe mężczyźni w analogicznej sytuacji zyskują. Ojcowie zarabiają więcej niż ich bezdzietni koledzy, bo jawią się w oczach pracodawcy jako lepiej zorganizowani i zaangażowani pracownicy.

Matka rozproszona

Jak zauważyli amerykańscy naukowcy na podstawie badań przeprowadzonych w 2019 roku, znaczący wpływ na zarobki matek ma ilość potomstwa oraz jego wiek. Najgorzej wygląda sytuacja kobiet, których dzieci mają mniej niż siedem lat. W podświadomości pracodawców funkcjonują one, jako pracownicy, na których nie można polegać.

Zdaniem badaczy pokutujemy tutaj za zwolnienia lekarskie, kiedy dziecko jest chore, a te bierzemy znacznie częściej niż ojcowie. Częściowo za obniżenie naszych pensji odpowiadamy same, bo po powrocie z urlopu macierzyńskiego często nie decydujemy się na pracę w pełnym wymiarze godzin lub zgadzamy się na przesunięcie na mniej prestiżowe (mniej odpowiedzialne) stanowisko.

Kiedy sytuacja się normuje

Z badań wynika, że matka dwójki dzieci może wrócić do pełnej aktywności i "dogonić" zarobki koleżanek dopiero około 40. roku życia, pod warunkiem, że jej najmłodsze dziecko ma co najmniej siedem lat. Matki też rzadziej awansują, a jeśli narodziny dziecka przerwą ich karierę, trudniej wrócić im na rynek pracy.

Zgodnie z badaniami dr Kingi Wysieńskiej-Di Carlo i dr. Zbigniewa Karpińskiego z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk wynika, że dla naszej kariery najlepszym momentem na urodzenie dziecka jest okres studiów, nim podejmiemy pierwszą poważną pracą.

Ta teoria pozostaje w sprzeczności do faktycznego wieku kiedy Polki decydują się na dziecko, bo mamami zostajemy coraz później. Kiedy czujemy się zabezpieczeni finansowo i zawodowo, a wtedy mamy najwięcej do stracenia.

Unia chce to zmienić

Ponieważ problem dysproporcji w zarobkach jest powszechny w całej UE, tematem zainteresował się Parlament Europejski, który w 2019 roku wprowadził pewne regulacje prawne, mające na celu wyrównanie szans na kontynuację kariery zarodowej matek i ojców. Przegłosowano wtedy wiążącą dla wszystkich krajów członkowskich ustawę work-life balance.

Nowe prawo przyznaje 4 miesiące urlopu rodzicielskiego, którym rodzice muszą się równo podzielić, jeśli ojciec nie wykorzysta swojej części, ta przepadnie. W Polsce w tej chwili można wykorzystać 20 tygodni urlopu macierzyńskiego i 32 płatnego rodzicielskiego, którym możemy swobodnie podzielić się z partnerem.

W praktyce w ponad 90 procentach przypadków to kobiety wykorzystują całość. Ustawa, która wejdzie w życie w przyszłym roku, będzie wymagała od mężczyzn, aby przynajmniej na osiem tygodni urlopu rodzicielskiego, to oni zostali z dzieckiem, dzięki czemu mama będzie mogła wcześniej wrócić do pracy.

Co jeszcze działa na naszą korzyść

Sporo ułatwień w zakresie powrotu matki do pełnej aktywności zawodowej wprowadziła pandemia. Ostatni rok udowodnił wielu pracodawcom, że ich branża może doskonale funkcjonować, nawet jeśli pracownicy wykonują obowiązki z domu.

Praca zdalna ułatwia to opiekę nad chorym dzieckiem, bez konieczności brania zwolnienia. Wiele matek skraca etat, ponieważ obawiają się, że po ośmiu godzinach w biurze nie zdążą dotrzeć, do często odległego od miejsca pracy przedszkola czy żłobka na czas. A te zwykle zlokalizowane są bliżej domu.

Pozostaje mieć nadzieję, że udowadniając, że jesteśmy w stanie łączyć wydajną pracę zawodową z wychowaniem dzieci, zbliżamy się do likwidacji kary za macierzyństwo i doczekamy się, podobnie jak ojcowie premii za rodzicielstwo.