
Rozstania nie są proste. Najtrudniejsze są te pierwsze. Z czasem jest łatwiej i powoli przyzwyczajamy się do nowej sytuacji.
„Co? Oszalałaś? A co z dzieckiem?” – pyta Janek, jej mąż.
„A co ma być z dzieckiem? Zostanie z nianią” – ze spokojem tłumaczy Anka.
„Z nianią… acha… No to jestem ciekaw jak mu to wytłumaczysz. On zawsze płacze jak Ciebie nie ma” – upomina ją mąż.
„Musi się wreszcie nauczyć, że czasem mnie nie ma” – wyjaśnia Ania.
„Ja sobie tego nie wyobrażam. Przecież on jest do Ciebie tak przywiązany” – nie daje za wygraną mąż.
„Wiem, ale musimy to skończyć. Nie mogę być tak zależna od niego. Czasem muszę wyjść” – mówi zrezygnowana Anka.
Janek, mąż Ani, ma inne zdanie. Uważa, że dziecku dzieje się krzywda, bo przecież on wie, że płacz to forma informowania rodziców o swoich potrzebach, a ich dziecko ma jedną – być z mamą. Na szczęście Janek z czasem dochodzi do wniosku, że żal mu Anki i jej stresowania się sytuacją. Odpuszcza. Zaczynają rozmawiać.
Przyczyna lęku nie jest do końca jasna, jedno wiemy na pewno, że pojawia się i z czasem powinien zaniknąć. Naukowcy szukają jego przyczyn w genach, psycholodzy w instynktownym strachu przed zniknięciem matki i cechach indywidualnych. Koło 6 miesiąca życia niemowlę kończy fazę tzw. symbiozy, której towarzyszy uczucie jedności z mamą. Dostrzega, że „Mama” i „Ja” to dwie odrębne osoby. Następnie wraz z nowymi umiejętnościami – siadanie, raczkowanie – rozpoczyna się proces separacji.
Na początku dziecko zaczyna płakać. Po jakimś czasie osoba, która z nim zostaje jest w stanie je uspokoić i zająć innymi czynnościami – zabawą, jedzeniem. Dziecko w pewien sposób zapomina o tym, że rodzica nie ma i wszystko wraca do normy. Sam moment rozstania jest jednak trudny. Czasami rodzice robią błąd i przedłużają rozstanie. Nie wychodzą, bo nie potrafią – w ich rozumieniu – zlekceważyć płaczu dziecka. To zachowanie prowadzi jedynie do zwiększenia napięcia i stresu, dlatego warto poćwiczyć takie sytuacje wcześniej.
Długo nad tym myślał i w końcu wpadł na pomysł jak poradzić sobie z tą sytuacją. Janek stworzył rytuał wyjścia. Rano to Anka pierwsza wychodzi, żegna się z małym, a on zostaje z tatą. Później przychodzi niania i Janek żegna się z synkiem. Takie rozwiązanie pomogło, bo choć mały na początku płakał, gdy mama wychodziła, to okazało się, że szybciej uspokajał się, gdy tata był obok. Problem z rozstaniem rozwiązał się po tygodniu. Anka nie ma już wyrzutów sumienia.













