Zwróciłam ciężarnej koleżance uwagę, by nie piła wina. To, co usłyszałam mnie zmroziło

Iza Orlicz
Ciąża to dla większości kobiet szczególny okres. Zmienia się nie tylko nasze ciało, ale też nasze podejście do kwestii zdrowia. Wiele przyszłych mam stara się odżywiać racjonalnie, np. rezygnuje z produktów, które mogłyby być zagrożeniem dla płodu, np. surowych ryb czy mięsa. A co z alkoholem? Czy kieliszek wina jest dozwolony?
unsplash.com


"Moja bliska koleżanka jest obecnie w drugiej ciąży. Spędzam z nią na co dzień sporo czasu, bo nasze córki są w tym samym wieku. Razem chodzimy na spacery, na plac zabaw, czasem wpadamy do siebie na kawę, gdy nasze dzieci chcą się ze sobą pobawić w domu.

Dobrze mi się z nią rozmawia, mamy podobne poglądy, również w sprawach rodzicielskich zgadzałyśmy niemal ze wszystkim” – opisuje pani Anna i dodaje, że ostatnio miała miejsce sytuacja, która ją zaszokowała.


Pijesz alkohol w ciąży?


"Umówiłyśmy się na późne południe do niej do domu, akurat jej mąż wyjechał w delegację. Nasze córki bawiły się w pokoju dziecięcym, my usiadłyśmy w salonie. Nagle moja koleżanka wyjęła wino, dwa kieliszki, nalała nam po brzegi i jak gdyby nigdy nic zaczęła sobie popijać.

Najpierw nie wiedziałam, co powiedzieć, tak byłam zakłopotana, po chwili bąknęłam: „Pijesz alkohol w ciąży?”. A ona najpierw zaczęła się śmiać, a potem ze złością odrzekła, żebym nie zachowywała się jak jej mąż, który też się czepia, gdy pije codziennie jedną lampkę wina” – pisze pani Anna.

Przyznaje, że ta sytuacja zszokowała ją, bo jest przeciwniczką picia jakiegokolwiek alkoholu w ciąży, choćby to były nawet minimalne ilości. Jej ginekolog uświadomił jej, że nawet lampka wina czy małe piwo może przenikać przez łożysko do płodu i doprowadza do uszkodzeń w ośrodkowym układzie nerwowym. Dlatego tyle się mówi, że nie istnieje bezpieczna dawka alkoholu dla kobiet w ciąży.

Usłyszałam, że jestem nawiedzona


"Nie lubię wtrącać się do czyjegoś życia, ale jesteśmy koleżankami i postanowiłam przynajmniej powiedzieć jej o tym, co mówił mój lekarz. Pomyślałam, że powinnam tak postąpić, bo może nie wie, że szkodzi w ten sposób dziecku.

Naprawdę nie robiłam jej żadnego wykładu, powiedziałam może dwa, trzy zdania. I co usłyszałam? Przede wszystkim to, że jestem "nawiedzoną matką”, która straszy ciężarną. I jeszcze, że wtrącam się w nie swoje sprawy.

Zrobiło mi się przykro, bo nie taka była moja intencja” – przyznaje pani Anna i dodaje, że czuje się głupio. Sama już nie wie, czy postąpiła słusznie, ale wydawało jej się, że skoro są bliskimi koleżankami, to ma prawo wyrazić swoje zdanie.

„Nasze stosunki są teraz trochę napięte, ale nadal się widujemy, bo nasze córki lubią się ze sobą bawić. Raz zaprosiła mnie do swojego domu, już nie częstowała mnie winem, ale nie wiem, czy moje słowa w ogóle do niej dotarły, bo już nie poruszamy tego tematu” – pisze pani Anna.