W tej szkole na Targówku jest "jak w wojsku". Przymusowe modlitwy to dopiero początek

Magdalena Konczal
Wewnętrzna matura z religii, obowiązkowe modlitwy w ciągu dnia, pełnienie wyznaczonych dyżurów, brak możliwości korzystania z telefonu komórkowego i dyscyplina – tak w skrócie można opisać jedno z warszawskich liceów dla młodzieży ze Wschodu. Niektórzy uczniowie twierdzą nawet, że "w więzieniu mieliby lepiej".
Obowiązkowe modlitwy, karne dyżury i scisły plan dnia - tak wygląda codzienność w tej szkole fot. Adam Stępień/ Agecja Gazeta

Reżim i dyscyplina

Sprawę Polonijnego Liceum Ogólnokształcącego Niepublicznego "Klasyk" na Targówku Fabrycznym opisała "Gazeta Wyborcza". Według opinii uczniów i absolwentów w szkole dzieci miały doświadczać kontroli i być poddane surowej dyscyplinie.
Wychowankowie liceum wskazują na to, że nauczyciele przeglądali ich szafki, biurka i półki w pokojach, znajdujących się w internacie. Poza tym wymieniają poszczególne punkty regulaminu. Wśród nich znalazło się m.in. przestrzeganie dobowego i tygodniowego porządku dnia, rzetelne pełnienie wyznaczonych dyżurów, a także uczestniczenie w realizacji zadań wynikających z katolickiego wychowania.


– Nie miałam dnia bez dyżuru. Na zmywaku w stołówce, jak nie skończyłam przed lekcjami, zmywałam po lekcjach. Sprzątałam szkołę, bursę. Korytarze, toalety, klatkę schodową, nie tylko w pokoju. Raz na semestr generalne porządki. Są karne dyżury, raz dostałam taki, bo nie chciałam pływać na basenie. Za jedynkę albo niezdany sprawdzian nie można wyjść na miasto. Wychowawca sprawdza porządek, za trzy minusy też zakaz wyjścia – mówiła jedna z absolwentek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Surowe zasady i odpowiedni wygląd

Inni uczniowie opowiadają, że w szkole nawet osoby pełnoletnie nie mogą palić. Zabronione są też "związki romantyczne". Zwykłe trzymanie się za ręce może źle się skończyć. Należy przestrzegać wymogów dotyczących wyglądu: brak tatuaży, kolczyki ewentualnie w uchu, możliwość malowania paznokci jedynie w delikatnym kolorze.

Inny uczeń wspomina, że obowiązkowo zabierano ich na marsze niepodległości i akcje przeciwaborcyjne.

– Próbowano zrobić z nas na siłę takich Polaków, katolików, a było to robione w sposób bardzo niepedagogiczny – mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Do wszystkich zarzutów odniósł się dyrektor szkoły. Kazimierz Korab stwierdził, że poszczególne obowiązki są opisane w statucie szkoły i stanowią element wychowania.

– Nauka w naszej szkole to rodzaj stypendium, więc uczniowie muszą być zmotywowani. To nie jest czas wakacji. Jak w wojsku, jak w każdej instytucji trzeba pracować. Mamy program szanowania siebie nawzajem. Zdarzył się jeden nauczyciel, który nie okazał szacunku, natychmiast go zwolniłem – mówił dyrektor placówki w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Źródło: Gazeta Wyborcza