"Nie masz kapci? Babunia ci kupi". Mamo, pozwól moim dzieciom chodzić boso!

Marta Lewandowska
Kilka lat temu mój mąż pracował w Anglii, pierwszy raz pojechałam do niego w grudniu, wiało okropnie, byliśmy nad morzem, w zimowych kurtkach, szalikach i czapkach. Angielskie rodziny przechadzały się spokojnym krokiem. Dzieci zwykle bose i bez czapek. Z rozwianym włosem i uśmiechem na twarzy. Żartowaliśmy wtedy, że moja mama kupiłaby cały worek czapek i bucików w najbliższym sklepie i zakładała je wszystkim napotkanym maluchom.
Chodzenie boso, niesie wiele korzyści. unsplash.com

Walka o kapcie

Odkąd pamiętam, na pytanie "gdzie są twoje kapcie?", odpowiadałam "nie wiem". Żadne z moich dzieci nigdy nie posiadało tego elementu garderoby. Przy każdych odwiedzinach u dziadków moja mama wraca do tematu. "A oni tak bez kapci?" Ano bez! Mało tego, w domu najczęściej nawet bez skarpet, a od kwietnia do października również na podwórku.


Kiedy najstarsze z moich dzieci uczyło się chodzić, pediatra powiedziała, że najlepiej, żeby dokonywało tej nauki boso. Lepiej wyczuje grunt i tak jest lepiej dla stóp. Tuż po pierwszym kroku syna, babcia kupiła mu piękne kapcie, wszystkie możliwe atesty świadczące o tym, że są przyjazne dla małej stopy, zupełnie mnie nie przekonały. Syn w kapciuszkach sztywniał, schowałam je.

W domu babci czekały kolejne, mniej zdrowe, ale za to z ulubionym bohaterem bajki. Założył je raz, a pięć minut później porzucił w kącie. Jego zawziętość przy walce z klamerką, która trzymała kapcie na nogach, wprawiła mnie w osłupienie. Roczny MacGyver rozprawił się z nią w niecałą minutę.

Boso po placu zabaw

Latem babcia nawet akceptowała fakt, że młody, jak tylko zbliżał się do piaskownicy, wyskakiwał z wszelkiego obuwia i po piasku chodził wyłącznie boso. Gorzej radziła sobie z tym w październiku. Ale nie dawaliśmy za wygraną. Pozwalaliśmy dziecku chodzić boso tak długo, jak tylko miało ochotę, oczywiście nie po chodnikach, bo tam zawsze istnieje ryzyko, że będzie jakieś szkło czy pineska, ale po podwórku tak.

Ileż to razy babcia goniła młodego z butami i czapką, kiedy na dworze było 18 stopni. Argumenty, że to zdrowo, zupełnie do niej nie trafiały. No bo, co jeśli się przeziębi? To będzie przeziębiony. Choć to akurat zdarza się wyjątkowo rzadko, infekcje raczej się nich nie imają. Co, jeśli się skaleczy? Opatrzymy. Przez jedenaście lat mojego rodzicielstwa i biegania boso, raz najstarszy wszedł na pszczołę i średni na oset.

Dzieci wiedzą co dla nich dobre

Dorośli często zapominają, co jest dla nas dobre. Dzieci, jeszcze nieskalane wymuszoną poprawnością, instynktownie wybierają to, co naturalne. To, co dobre. Nawet zimą, kiedy wracają do domu, razem z butami zdejmują skarpety. W domu jest stała temperatura 20 stopni. Niezwykle rzadko zdarza się, żeby mieli zimne stopy.

Od kwietnia, nawet jak było chłodno i padał śnieg, zdarzało im się wyskoczyć na chwilę boso na podwórko. Ostatniej zimy suche morsowanie było bardzo modne. Tyle że dzieciaki wyprzedziły ten trend. Choć nie zdarzyło się, żeby któryś tak wyszedł przy -15 stopniach. Czyli może jednak mają instynkt. Może nawet lepszy niż babcia.

Już tysiące lat temu Hipokrates napisał "Najlepsze obuwie — to brak obuwia". I trudno się z nim nie zgodzić. No, chyba że jesteś moją mamą. Ona umie zaprzeczyć wszelkim dowodom, jeśli chodzi o bose stopy u wnuków.

Masażyk

Na stopach znajduje się ponad 400 różnych zakończeń nerwowych. Chodząc boso, nie tylko po plaży, ale również po trawie, kamykach, zimnej wodzie masujemy każde z nich. Najlepsze działanie ma chodzenie po nierównej powierzchni. Masaż stóp doskonale dotlenia organizm, wpływa też korzystnie na pracę organów wewnętrznych.

Hartowanie

Propagator wodolecznictwa Sebastian Kneipp w książce "Moje leczenie wodą" wśród doskonałych metod hartowania wymieniał chodzenie boso po trawie, mokrych kamieniach, brodzenie w lodowatej wodzie, oraz mycie rąk i nóg w zimnej wodzie.

Kneipp zachęcał, aby nie zaprzestawać tych zabiegów, kiedy pojawią się pierwsze przymrozki. Jego zdaniem po oszronionej trawie powinno się spacerować 30-60 sekund, a następnie 1-2 minuty, kiedy spadnie śnieg. Oprócz efektu hartującego ma to wzmocnić organizm i chronić go przed infekcjami.

Kontakt z matką ziemią

Człowiek jest istotą, która potrzebuje uziemienia, nie bez powodu mówi się o ludziach oderwanych od rzeczywistości, że nie stoją mocno na ziemi. Nasz organizm, podobnie, jak układ elektryczny potrzebuje uziemienia dla równowagi. Dlatego kontakt bosych stóp z podłożem jest tak ważny.

Zdaniem ekspertów, pomaga to rozładować nadmiar nagromadzonej energii. Naturopaci podkreślają, że chodzenie boso pomaga uporać się z bezsennością, zaparciami, bólami głowy, nerwicami, a nawet pomaga osobom, które skarżą się na szybkie męczenie, nawet przy niewielkim wysiłku. Kontakt z ziemią jawi się więc, jako bezpiecznik.

Bose stopy uczą uważności

Każdy, kto choć raz nadepnął na klocek, porzucony przez dziecko na dywanie, wie, ja ważne jest to, gdzie stawiamy stopy. Dzieci poruszając się boso, zwracają uwagę na zagrożenia. Są ostrożniejsze, rzadko zdarza się, że ranią stopy. To element naturalnego instynktu, który każe nam sprawdzać, czy nie zranimy stopy. A potem, każdy krok jest przygodą, silnie oddziałuje na zmysł dotyku. Zmniejsza zaburzenia sensoryczne.

Babciu, pozwól dziecku

Jako dziecko, babcia też biegała boso po podwórku. Po trawie, błocie, rżysku, krowich plackach. Każdy, kto choćby latem jeździł na wieś, wie, o czym mówię. Nie ma się co oburzać. Nie ma nic złego w chodzeniu przez dziecko boso. Ani w domu, ani w ogrodzie. Dotykanie rozmaitych powierzchni gołymi stopami ma same plusy.

Widzieliście kiedyś ścieżki sensoryczne? Przyklejone do gumy albo sklejki kawałki mchu, kamyczki, kasza, wszystkie te doznania możecie zapewnić dziecku zupełnie bez kosztów. Jedźcie na łąkę, zrzućcie buty i dajcie stopom poczuć różnicę między trawą a koniczyną, między piaskiem na plaży a żwirkiem na ścieżce. Wyrzućcie kapcie i dziecka i babci. Zobaczycie, wszystkim to wyjdzie na zdrowie.