Rzucili studia, by podbić TikToka. Marlena i Kuba łamią stereotypy nastoletnich tiktokerów

Agnieszka Miastowska
„TikTok to chwilowa zajawka, dzieciakom się w dupach poprzewracało, zamiast się uczyć, nagrywają głupie filmiki w internecie, popisują się idealnym życiem, wstają po południu, robią jedno selfie i zarabiają więcej niż w prawdziwej pracy przez cały miesiąc”. To dopiero początek zarzutów, które tiktokerom stawiają "dziadersi". Postanowiłam porozmawiać z parą jednych z najpopularniejszych tiktokerów w Polsce i zapytać ich, czemu bycie nastoletnim influencerem budzi takie kontrowersje.
Marlena Sojka i Kuba Norek to para jednych z najpopularniejszych polskich tiktokerów. Rzucili studia, by zacząć karierę Archiwum Prywatne

TikTok? Dzieciom się w dupach poprzewracało!

Badania przeprowadzone przez IQS pokazały, że aż 48 proc. dziewczynek w wieku 10-15 lat marzy o karierze influencerki. Ale jedynie 12 proc. matek akceptuje, że ich córki mogłyby wybrać zawód związany z YouTube, TikTokiem czy Instagramem.
Dodajmy, że rodzice swoje wątpliwości co do takich życiowych planów dzieci wyrażają raczej w tonie pełnym wyższości, zupełnie bagatelizując aspiracje nastolatek i często skutecznie podcinając im skrzydła.


Komentarze rodziców zainspirowały mnie do napisania tekstu "Córka mówi 'zostanę tiktokerką'. Marzenia zawodowe nastolatek nie mieszczą się głowach dziadersów". Dopiero wtedy w komentarzach zawrzało. Bo jak to tak? Moje dziecko ma oglądać głupie filmiki w internecie i może jeszcze mam pozwolić mu pajacować przed kamerą? Dziadersi powiedzieli już swoje, a teraz czas oddać głos osobom, które faktycznie zajmują się tym na co dzień.
Archiwum Prywatne
]Marlenie Sojce i Kubie Norkowi, którzy w zawrotnym tempie zdobyli popularność na TikToku. Marlena na swoim koncie zebrała zawrotną liczbę 8,4 mln obserwujących, Kuba 4,6 mln, a ich wspólne konto obserwuje ponad 1,3 mln osób.

Zaskoczeni, że tyle dziewczynek chce robić karierę, taką jak wy?

Kuba: Nie wiedziałem, że aż tyle dziewczynek marzy o karierze influencerek. Pod względem negatywnych komentarzy pod tekstem (rozmawiamy po lekturze wspomnianego wyżej tekstu – red.) jestem zrażony polską mentalnością. Ludzie bardzo szybko oceniają nas po okładce i nie wiedzą, o czym mówią.

A mówią przede wszystkim, że TikTok to nie praca, a głupawa zajawka. Wy macie jednak na tym polu wielkie sukcesy, miliony obserwatorów. TikTok jest dla was pracą czy hobby?

Marlena: Na początku była to dla nas forma rozrywki, zawsze lubiliśmy udzielać się artystycznie. Ja w szkole chodziłam na kółka plastyczne, teatralne, więc zaczęłam nagrywać na TikToku. Moje filmy bardzo szybko zaczęły zyskiwać popularność. Potem dołączył do mnie Kuba.

Kuba: Na początku było Musical.ly, potem przeszliśmy na TikToka. Myśleliśmy też czasem, że fajnie byłoby zacząć nagrywać na YouTube, ale to było bardziej skomplikowane. Musical.ly i TikTok były o wiele bardziej dostępne. A po około roku obydwoje zdobyliśmy większą popularność i zaczęło to być naszą pracą – oczywiście taką przyjemną pracą (śmiech).

Marlena: Właściwie do mnie agencja odezwała się już po 3 miesiącach. Wielu twórców czasami latami pracuje na 500 tysięcy obserwujących, a ja po 3 miesiącach uzyskałam taką liczbę, miałam to szczęście, że moje filmiki wybiły się globalnie. Wtedy dostałam pierwsze większe propozycje współpracy. Wcześniej powiedziałam o was "nastolatkowie na TikToku", teraz jesteście już dorośli, ale gdy zaczynaliście, obydwoje chodziliście jeszcze do szkoły.

Kuba:
Marlena skończyła szkołę średnią i zaczęła pracować na etat. Ja chodziłem jeszcze do technikum i jednocześnie do pracy. Po roku nagrywania na TikToku podjęliśmy taką poważną decyzję, że ja po skończeniu szkoły zamiast iść na studia poświęcę się social mediom i TikTokowi, a Marlena rzuci pracę. Wtedy TikTok stał się naszą pracą 24 godziny na dobę.

Czyli jednak bycie tiktokerem to praca na pełny etat?

Kuba: Można tak powiedzieć. Wielu ludzi wyśmiewa fakt, że TikTok jest pracą, nie zdają sobie sprawy z tego, ile czasu i poświęceń to wymaga. To prawda, że nie musimy codziennie wstawać do pracy o ósmej, ale często pracujemy nocami – odpisujemy na maile, myślimy nad pomysłami na nowe filmy.

I nie chcę żeby to zabrzmiało, jakbyśmy się żalili, nie doceniali tego, co mamy, bo kochamy to, co robimy, ale ludzie nie zdają sobie sprawy, że czasami nagranie filmiku, który ma kilkadziesiąt sekund, wymaga kilku albo nawet kilkunastu godzin nagrywania.

Czyli Marlena zrezygnowała z pracy, a ty ze studiów, żeby zająć się TikTokiem. To nie było rzucanie się na głęboką wodę? Marlena: Po szkole średniej zaczęłam pracę u jubilera, grafik miałam mieć ułożony tak, by nie kolidował z rzeczami, które robiłam dla social mediów. Jednak pewnego razu miałam nie dostać wolnego na umówioną wcześniej kampanię dla TikToka.

To był taki moment, w którym zdecydowałam, że w stu procentach poświęcę się social mediom. To była dobra decyzja, a w ubiegłe wakacje założyliśmy z Kubą wspólne konto, co pozwoliło nam się dodatkowo rozwinąć.

Kuba natomiast był wtedy jeszcze w technikum lotniczym i planował pójść na studia, z czego jednak zrezygnował. Ja po jednym semestrze na studiach ekonomicznych też zrezygnowałam, to nie było to, co chciałam robić. Zawsze bliżej mi było mi do pracy kreatywnej, wtedy pojawił się TikTok. Trochę jak zrządzenie losu, gdy nie miałam planu na siebie.

Kuba: Ja byłem w technikum lotniczym, miałem plany z tym związane – najpierw myślałem o byciu pilotem, potem kontrolerem, ale TikTok na tyle zmienił moje plany i podejście do życia, że postanowiłem się poświęcić tylko temu.

Wymagało to dużo czasu i pracy, ale jednocześnie widziałem, że mamy szansę się rozwinąć i postanowiłem zaryzykować. Nawet jeśli miałoby nam się nie udać, to zawsze fajne wspomnienie i żałowałbym, że nie spróbowałem.

Marlena: Nawiązując do twojego tekstu o nastolatkach marzących o karierze tiktokerek – gdy ja byłam małą dziewczynką zawód influencera dopiero się zaczynał. Obserwowałam Maffashion, Jessicę Mercedes i marzyłam, by robić coś podobnego do nich. Ale wydawało mi się to nie do osiągnięcia, bo w internecie trudno się przebić, TikTok mi na to pozwolił. Rozumiem więc w pełni te dziewczynki, które obserwują swoich idoli i marzą, by robić to samo. I niektórym ma szansę się udać, jak mi.

Wielu rodziców jednak tego nie akceptuje, a jedyny argument, który do nich przemawia, to ten, że na Tiktoku można zarobić. Czy to faktycznie są duże pieniądze?

Kuba: Przede wszystkim, by zacząć zarabiać, musieliśmy się rozwinąć do pewnego poziomu. Przez pierwszy rok, nawet jeśli wpadały nam jakieś współprace, to nie były to może niskie kwoty, ale nadal nie takie, by nagle zrezygnować ze stałej pracy.

Marlena:
Ja przez długi czas zarabiałam tylko przez live streamy. Prowadziłam transmisje na żywo, a obserwatorzy przekazywali mi prezenty, które można było wymienić na dolary.

Kuba: Ja w po skończeniu technikum zacząłem dostawać te pierwsze pieniądze z TikToka, dopiero po czasie zaczęły być to kwoty wysokie w porównaniu do średniej polskich zarobków. Na pewno te pieniądze zachęciły nas i zmotywowały do pracy.

Szczerze mówiąc dla mnie niesprawiedliwe jest to, że ludzie wykonujący trudne zawody zarabiają w Polsce nieadekwatne pieniądze, a my zarabiając na TikToku, osiągamy wyższe zarobki. Zdaję sobie z tego sprawę, ale z drugiej strony – taki wybór podjęliśmy. Nie dostaliśmy nic za darmo, sami na to zapracowaliśmy.

Marlena: Ważne jest także, jaki content się nagrywa. My pilnujemy, by nasze filmy były jakościowe i dopracowane, stąd przychodzą nam te współprace.

Ale czy tiktoker nie jest niepewnym zawodem/zajęciem? Te współprace mogą się pewnego dnia skończyć, a wy zostaniecie z niczym?


Marlena: Jeśli dobrze poprowadzimy swoje social media, możemy zbudować markę na własnym nazwisku. I wtedy można iść przecież w zupełnie innym kierunku niż TikTok. Zająć się bardziej "normalnym" zawodem.

Kuba: Uważam, że posiadanie rzeszy fanów to też obowiązek. Czasami widzę, że ludziom odbija od popularności. My zdajemy sobie sprawę z tego, że oglądają nas dzieci i bierzemy odpowiedzialność za to, co nagrywamy. Jest to komediowy content, ale zawsze przemyślany.

A jakie są zalety pracy na Tiktoku, których nie ma w innych zawodach?


Kuba: Zalet jest akurat mnóstwo. Można dzielić się z milionami ludzi swoimi przemyśleniami czy informacjami. Poza tym mamy możliwość nagrywania z każdego miejsca na świecie. Sami jesteśmy sobie szefami, a to uczy nas samodyscypliny.

Marlena: Wiele osób myśli, że wstajemy w południe i nagrywamy jeden film. W rzeczywistości często mamy ułożony cały grafik, plan dnia, podróż w miejsce, z którego mamy nagrać filmik, zajmuje nam cały dzień.

Kuba: Zresztą w tej pracy najważniejsza jest kreatywność. Codziennie myślimy nad nowymi pomysłami, trendy się zmieniają, a my chcemy się rozwijać, więc nie ma dnia wolnego. Na co dzień mamy oczywiście swoje problemy, których przed kamerą nie widać.

Pod twoim tekstem czytałem komentarz, że jedyne, co robimy, to pokazujemy swoje idealne udawane życie. A my naprawdę jesteśmy tacy, jak widać na TiktToku.

Marlena: Wiele osób pod filmikami pisze nam, że to aktorstwo jak z "Ukrytej prawdy", ale to są nasze normalne zachowania.

Kuba: Wracając do tematu zalet Tiktoka i wyrabiania własnej marki – wiadomo, chcemy się rozwijać na TikToku, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że on może nam dać popularność na długie lata albo nasza "kariera" może skończyć się za trzy miesiące.

Tego zapewne boją się rodzice sceptyczni do pomysłu, by ich dzieci zaczęły tworzyć na TikToku, zarabiać tam pieniądze. Dzisiaj sława jest, jutro jej nie ma.

Kuba: To oczywiście niepewne zajęcie, zawód. Musimy uważać, co robimy, mówimy. My uciekamy od wszelkiego rodzaju dram, czasem jeden błąd, jedna wpadka twórcy może go kompletnie pogrążyć.

Marlena: Ostatnio na przykład moje konto na Instagramie zostało zablokowane. Gdyby zostało usunięte, to 5 lat mojej pracy, zbierania obserwatorów zostałoby w dużej mierze zaprzepaszczone. Chwila i mogłam wszystko stracić. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, jakie to jest ulotne. Kuba: Dlatego tworzymy swoją markę, budujemy społeczność i dzięki niej za jakiś czas moglibyśmy zacząć robić coś innego. Na przykład założyć sklep, który nie ma nic wspólnego z naszym nazwiskiem, ale obecni fani będą wiedzieli, że to my stoimy za jego projektem. A za kilka lat on może się już utrzymywać samodzielnie dzięki swojej marce.

Od social mediów jest masa dróg dalej. Widzę youtuberów występujących w telewizji, mających swoje programy. Jeden kanał na TikToku czy Instagramie jest często przepustką do zupełnie innej drogi.

Wielu rodziców jednak słusznie boi się, że marzenia ich dzieci są tylko mrzonkami. Na TikToku wybije się określona liczba osób. Jaki jest według was przepis na to, żeby zaistnieć? Jak to się stało, że akurat wy zdobyliście taką popularność, a nie ktoś inny?

Kuba: Mogę oczywiście wymienić konkretne filmiki, po których przybyło nam obserwatorów, ale to nie jest żaden przepis na sukces. Trzeba być autentycznym. Gdy ktoś udaje kogoś, kim nie jest, to zazwyczaj wychodzi w bardzo nieprzyjemny sposób. Jeśli szczerze nie lubi się tego, co się robi, to będzie to widać, nawet na filmikach.

Marlena: Jeśli ktoś zaczyna nagrywać na TikToku wyłącznie w celu zarobkowym i tylko na to się nastawia, to nie wyjdzie mu to naturalnie.

Kuba: Wiele osób wchodzi w TikToka z myślą, że dorobią się tu wielkich pieniędzy, ale to też są stereotypy. Są twórcy, którzy nagrywają latami, a nigdy się nie przebiją. Ja też nie uważam, żebyśmy my byli nie wiadomo kim na social media, bo są twórcy o wiele więksi od nas, znacznie bardziej poważani.

Dotarliśmy do jakiegoś poziomu, ale zawsze może być lepiej. Absolutnie nie chcę zniechęcać dzieciaków, ale tez trzeba mieć z tyłu głowy, że to może nie wyjść. To nie jest łatwa praca. Tak jak mówiłem, ja zaczynałem chodząc do szkoły, ucząc się i jeszcze pracując. W żadnym razie nie postawiłbym wszystkiego w ciemno na TikToka.

My tą decyzję o rezygnacji ze studiów podjęliśmy z czasem, gdy wiedzieliśmy, że mamy jakąś szansę, ale też inne drogi, jeśli to się nie powiedzie. Ale warto też dodać, że pieniądze z TikToka to nie jest miesięczne wynagrodzenie. My nie możemy sobie powiedzieć: "dobra, dobiliśmy do pewnego pułapu obserwujących, to teraz mamy luz".

Może być tak, że w jednym miesiącu mamy kilka współprac i możemy świetnie zarobić, a potem miesiącami nie wpadnie żadna. Początki naszego nagrywania były różne. Ale ważny był także czas, w którym zaczęliście nagrywać.

Kuba: Zdecydowanie tak. To był moment, w którym skończyło się Musical.ly, na którym nagrywaliśmy. Gdy przechodziliśmy na TikToka, nie było tam jeszcze tylu znanych twórców. Brakowało też pary, mówię oczywiście o polskim TikToku.

Marlena swoją osobą, wyglądem, contentem dobrze wpasowała się w zapotrzebowanie, które było na aplikacji. Była potrzebna taka dziewczyna z delikatną urodą.

Marlena: My mieliśmy też couple vibe, którego naprawdę brakowało na polskim TikToku. To wspólne konto pozwoliło nam się wybić. To był nasz konkretny pomysł, nie polecałabym zaczynać robić tego z przypadku. Chociaż nam na początku wyszło z przypadku, ale powiedzmy, że z jakąś wizją na przyszłość.

Kuba: Najważniejsze jest to, że jeśli czujemy, że mamy coś do przekazania, dobrze czujemy się przed kamerą i nie będzie nam przeszkadzało, że ludzie będą nas rozpoznawać – to moment, by zacząć.

Nie rozumiem twórców, którzy narzekają na to, że ludzie podchodzą do nich na ulicy. Pytam wtedy, po co w ogóle nagrywają? To oczywiste, że obserwatorzy będą chcieli ich poznać.

Ja zawsze się szczerze uśmiecham, gdy ktoś do nas podchodzi. Wczoraj podbiegła do nas mama obserwatorki, która sama cieszyła się jak dziecko. Powiedziała, że nas ogląda i dała nam córkę do telefonu. Takie sytuacje motywują nas do działania i pokazują, jak nasze życie się zmieniło.

Marlena: To nadal jest dla mnie niesamowite, że ludzie nas rozpoznają na każdym kroku. Gdy przeprowadziliśmy się do nowego domu, wyśledziła nas grupka dzieciaków, która patrzyła nam w okna.

Kuba: To są sytuacje, które trzeba rozumieć, wchodząc w taką karierę, Uchylamy rąbka tajemnicy do swojego życia i zdajemy sobie sprawę, że część tej prywatności tracimy.

Jestem też pod wrażeniem, ile dzięki TikTokowi nauczyłem się rzeczy, których nigdy nie nauczyłbym się w szkole. Musiałem założyć własną działalność, uświadomić sobie, ile z tym jest pracy. Wejść w dorosłość na poważnie, zacząć się samemu utrzymywać. Ciągle uczę się rzeczy, które przydadzą mi się w życiu, nawet jeśli z TikTokiem nam nie wyjdzie.

Dzięki temu poznaję też nowe osoby i nie chodzi tylko o innych twórców. Ale codziennie poznajemy jakieś inspirujące osoby, na planach zdjęciowych, przy kampaniach.

Marlena: Na początku swojej kariery mieliśmy agencję, która nam pomagała. To też jest dobre dla takich młodych twórców. Kuba: Kierując się do rodziców dzieci, które chcą spróbować swoich sił na TikToku, chciałbym powiedzieć, że podcinanie skrzydeł to najgorsze, co można zrobić. Co z tego, że nasz syn zostanie prawnikiem, tak jak tata, gdy całe życie będzie nieszczęśliwy, bo nie będzie robił tego, co lubi?

Ja od początku wiedziałem, że nie chcę siedzieć osiem godzin w pracy, że potrzebuję czegoś twórczego i naprawdę nie czułbym się dobrze robiąc coś takiego.

Marlena: Gdy mnie dorośli pytali, kim chcę zostać, nie wiedziałam do końca, ale zawsze lubiłam prace twórcze, kreatywne, rysowanie, aktorstwo. Ale nie kręciło mnie to do takiego stopnia, żeby zostać aktorką.

Zrezygnowałam ze studiów, nie wiedząc już co chcę robić, i ten TikTok spadł z mi z nieba. My często śmiejemy się, że to jakieś zrządzenie losu – trafiliśmy w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie.

Kuba: Na TikToku sami jesteśmy aktorami, monażystami, reżyserami, scenarzystami. Jest to fajna przygoda.

A jak wasi rodzice, dziadkowie zareagowali na waszą pracę na TikToku, rezygnację ze studiów?

Kuba: Nasi rodzice na pewno nie są tymi z rodzaju podcinaczy skrzydeł dzieciom. Od początku nas wspierali, może jedynie dziadkowie Marleny byli trochę sceptyczni.

Marlena: Ja pochodzę z małej miejscowości i dla moich dziadków było to trochę niezrozumiałe. Tata też się martwił, ale miał pozytywne podejście. Teraz nas wspiera, ma TikToka, tak jak i dziadek.

Kuba: Mój dziadek, który ma 70 lat i też ma TikToka, jest wielkim fanem Marleny. Zawsze jak pokazujemy mu filmy, mówi, że Marlenka to urodzona aktorka (śmiech). On nawet sam wyszukuje mi pomysły i mówi "Kuba a może to byście nagrali!". Mój tata wspierał nas od początku bardzo mocno, z Marleną codziennie sobie piszą i omawiają nowe trendy, co można nagrać.

Na początku moja mama namawiała mnie, żebym może jednak poszedł na studia, a teraz jest szalenie dumna. Pokazuje koleżankom nasze filmiki.

Marlena: Moja babcia na początku opowiadała rodzinie, że studiuję. Dopiero po czasie zaakceptowała, że "pracuję w internecie" i cieszy się z moich sukcesów. Akceptacja rodziców była dla nas bardzo ważna.

Kuba: Jeśli dziecko chce spróbować, to nawet jeśli mu się nie uda, nie będzie potem tego żałowało. Rodzice powinni pozwolić dzieciom popełniać błędy.

Marlena: Życie ma się tylko jedno. Poza tym my nie rzucaliśmy szkoły, żeby od zera postawić na TikToka. Dzieliliśmy go z pracą, szkołą, z czasem podjęliśmy wspólną decyzję, żeby spróbować. No i było warto.

A hejt?

Marlena: To też jest kwestia tego, że jeśli rozrywka pojawia się w każdej innej przestrzeni, to ludziom łatwo jest zaakceptować, że ktoś coś robi, by rozbawić innych, ogląda, by sobie zapewnić rozrywkę. Gdy to samo jest na TikToku, on jest uznawany za gorsze medium. Szczególnie przez starsze osoby, które są do niego sceptycznie nastawione.

No i to nie nowość, że w internecie ludzie myślą, że są anonimowi, wylewają swoje frustracje. My często w ogóle nie reagujemy na takie zaczepki. Kuba nawet często powtarza mi, żebym nie przejmowała się takimi komentarzami, jeśli komuś pozwoliło się to wyżyć i zrobiło mu się od tego lepiej, to dobrze.

Macie do tego chyba zdrowe, przepracowane podejście.

Marlena:
To zależy od odporności człowieka.

Kuba: Myślę, że my jednak jesteśmy dość odporni na takie komentarze i nie bierzemy tego do siebie. To nic nie zmienia w naszym życiu, a jeśli komuś to pomoże, to niech napisze, co ma ochotę.

Marlena: Wiele osób zarzuca nam też, że filmiki są wyreżyserowane, ale przecież jeśli oglądają film w kinie, to nie przeszkadza im, że grają tam aktorzy.

Nie chodzi mi oczywiście o to, że każdy jeden nasz filmik jest wyreżyserowany, ale że niektórych pranków nie da się zrobić zupełnie bez wiedzy drugiej osoby – bo byłoby to zbyt oczywiste, reakcja byłaby sztuczna. Czasem stylizujemy filmiki komediowo.

A inne wady pracy na TikToku?

Kuba: Poza tym, że TikTok wymaga oczywiście czasu, pracy i wyrzeczeń, szczególnie smutne jest podejście wielu ludzi do twórców. Polska jest na tym tle trochę zacofana. Nie chcę oczywiście wrzucać ludzi do jednego worka, ale widzę komentarze pod artykułami o znanych influencerach.

Są to hejty bazujące wyłącznie na tym, że ludzie nie są w stanie zrozumieć, że inni mogą pracować i zarabiać w niestandardowy sposób. Poza tym zarzut, że na TikToku są treści nieodpowiednie dla dzieci – zwyczajnie głupie czy przemocowe. Oczywiście, ale jak w całym internecie. Możemy znaleźć świetny content, filmy na YouTube porównywalne do kinowych produkcji, dobre treści rozrywkowe – albo filmiki, na które nigdy nie chcielibyśmy trafić. Dzięki TikTokowi wielu ludzi może dzielić się swoimi pasjami i talentami, na co nie mieliby szansy nigdzie indziej.

Marlena:
Wystarczy podać przykład Olivii Rodriguez. Napisała przepiękną piosenkę, którą TikTok udostępnił w swojej bazie. Dzięki temu ludzie zaczęli nagrywać TikToki do jej muzyki i tylko dzięki temu jej piosenka stała się tak znana, że była pierwsza na liście Spotify. Artystka stała się rozpoznawalna, to pozwoliło się jej rozwinąć i też zaczęła na tym zarabiać.

Kuba: TikTok daje mnóstwo możliwości. Gdzie dziecko ma pokazać talent, szczególnie teraz, gdy wszystko jest zamknięte? Jeśli ma jakiś talent, np. dobry głos, ale wstydzi się iść na przesłuchanie, wystarczy, że włączy kamerkę w zaciszu swojego pokoju. A co stanie się dalej? Kto wie. TikTok daje nieskończone możliwości.